Do komisariatu policji na gdańskiej Oruni zgłaszają się kolejne osoby, którzy twierdzą, że właściciel Autohandlu V-MAX nie oddał części należności za pozostawione u niego samochody. O sprawie pisali dziennikarze we wczorajszym "Dzienniku Baltyckim".
Andrzej B., właściciel samochodowego komisu zaginął z 16 na 17 maja br. Najbliższa rodzina, współpracownicy oraz sami klienci nie mają z nim kontaktu. W tym czasie osoby, które oddały pośrednikowi auta tłumnie oblegają siedzibę firmy, mieszczącą się przy Trakcie św. Wojciecha w Gdańsku. Niektórzy z nich nie otrzymali bowiem pieniędzy za oddane do sprzedaży pojazdy.
- Do naszego komisariatu zgłaszają się przez cały czas poszkodowane osoby - mówi Grzegorz Wolender, komendant komisariatu na gdańskiej Oruni.
Nie ustalono dokładnie ile osób korzystało z usług autohandlu i ilu z nich nie otrzymało za samochody pieniędzy. Policja jest na etapie dokładnego sprawdzania firmy V-MAX. Trwają również poszukiwania właściciela.
- Ustalamy miejsce pobytu Andrzeja B. - dodaje Grzegorz Wolender.
Policjanci nie ukrywają jednak, że mogło stać się najgorsze. Mężczyzna przez tydzień nie skontaktował się z rodziną.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?