Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bez inwestora... krach

Jacek Klein
Co najmniej 10 miliardów złotych to koszt upadłości Stoczni Gdynia SA. Koniec zakładu oznacza upadek stoczni w Szczecinie i Gdańsku oraz widmo plajty dla ponad stu firm kontrahentów. Zagrożona jest praca 80 tys.

Co najmniej 10 miliardów złotych to koszt upadłości Stoczni Gdynia SA. Koniec zakładu oznacza upadek stoczni w Szczecinie i Gdańsku oraz widmo plajty dla ponad stu firm kontrahentów. Zagrożona jest praca 80 tys. ludzi w całym kraju.

To wnioski z raportu przygotowanego przez Instytut Globalizacji. Zapobiec temu może prywatyzacja firmy. Rząd ma czas do końca czerwca na podpisanie wstępnej umowy z inwestorem.
Każdy dzień zwlekania zwiększa ryzyko bankructwa gdyńskiej stoczni — mówi Tomasz Teluk, z Instytutu Globalizacji, który opracował raport o skutkach tego faktu dla polskiej gospodarki.
A mogą być one niewyobrażalne. Sama spłata kredytów, poręczeń, zobowiązań wobec armatorów, wypłata zasiłków dla bezrobotnych to 3,35 mld zł. Do tego dochodzi 10 mld utraconych przychodów, jakie stocznia wypracowałaby do 2012 r. Pracę straciłoby ponad 7 tys. gdyńskich stoczniowców. Co gorsza, widmo utraty pracy zawisłoby nad 80 tys. osób pracujących w pozostałych firmach branży okrętowej i dostarczających stal, podzespoły i wyposażenie na statki, które także mogą popaść w poważne tarapaty. To kolejne kilka miliardów.
- Po upadku stoczni padnie cały przemysł tej branży — dodaje Teluk.
Nie w pełni zgadza się z nim Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki.
- Nie będzie tak, że wszyscy poszliby na bruk — uważa. — Większość zakładów kooperujących jest tylko w kilkunastu procentach uzależniona od stoczni. Wyjściem dla części stoczniowców byłby wyjazd do pracy w Norwegii lub Finlandii.
Przyznał jednak, że sytuacja jest ciężka i to w rękach rządu leży przyszłość Stoczni Gdynia.
- Do wyprowadzenia stoczni na prostą potrzebne są pieniądze z zewnątrz, czyli od inwestora, a tego nie pozyska się bez prywatyzacji — mówi Smoliński, prezes stoczni.
Od kilkunastu miesięcy o kupnie stoczni rozmawiają z rządem inwestorzy, ukraiński Donbas i izraelski armator Rami Ungar. Rozmowy się jednak nie posuwają, ponieważ rząd nie może dojść z Komisją Europejską do porozumienia w sprawie ograniczenia mocy produkcyjnych polskiego przemysłu stoczniowego. KE żąda tego za pomoc publiczną, jaką dostały stocznie po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
- Była pomoc, musi być kara, a karą jest ograniczenie mocy produkcyjnych. Mam nadzieję, że w maju uda się porozumieć — dodał Poncyliusz.
Może być z tym jednak problem. Polska chce, aby stocznie mogły produkować nie mniej niż 650 tys. CGT (jednostka pojemności produkowanych statków), Komisja Europejska natomiast chce tylko 500 tys. CGT. Takie ograniczenie zagroziłoby jednak rentowności stoczni.
- Dopóki nie wiemy, ile stocznie będą mogły produkować inwestorzy nie wiedzą, co kupują — powiedział Smoliński.
Czasu zostało niewiele. Zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej, do końca czerwca powinna zostać podpisana przynajmniej wstępna umowa prywatyzacyjna. Inaczej KE może zdecydować o konieczności zwrotu przez stocznię rządowej pomocy w wysokości 2 mld zł, co oznacza koniec zakładu.
- Trwa wycena majątku stoczni i do 17 maja firma doradcza ma ją przedstawić — tłumaczy Poncyliusz. — Podpisanie umowy prywatyzacyjnej jest możliwe w czerwcu i rząd się za tym opowiada.
Przed prywatyzacją rząd ma dofinansować zakład 515 mln zł na spłatę długów publiczno- prawnych (np. wobec ZUS). Inwestor powinien zapewnić drugie 500 mln zł na inwestycje i spłatę długów wobec kontrahentów. W przyszłym roku stocznia ma wyjść na plus.
- Program prywatyzacji i restrukturyzacji opracowany przez zarząd pozwoli stoczni stanąć na nogi — uważa Arkadiusz Wędzki, prof. Akademii Ekonomicznej w Krakowie.
Stocznia Gdynia wyczerpała już limit gwarancji i poręczeń kredytów na budowę statków, uważanych za kroplówkę, dzięki której jeszcze funkcjonuje.
- Kolejne trzy, cztery miesiące zwlekania z prywatyzacją spowoduje, że stocznia stanie. Jeżeli do jesieni nie zarobi na zimę, to tej zimy nie przeżyje — mówi Wędzki.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto