Budżet nie jest z gumy

Rząd będzie miał poważny problem z przyszłorocznym budżetem. Koalicja może się rozbić o budżet. Koledzy z rządu zgłaszają ministrowi finansów, że ich resorty muszą mieć więcej pieniędzy. Chodzi o bagatela kilkadziesiąt miliardów złotych.

Dodatkowe potrzeby ministerstw to około 29,8 mld zł. Największą kwotę, około 6 mld zł, zgłosiło Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Jednak wynika ona z projektów ustaw, które nie są jeszcze projektami rządowymi - powiedziała Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister finansów.
Na co resortowi pracy tyle pieniędzy. Ponad 4,5 miliarda zł wynika z projektu ustawy o corocznej waloryzacji emerytur i rent oraz podwyższenia zasiłków rodzinnych. Kolejne pół miliarda potrzebne jest m. in. na dotację do funduszu pracy.
Ministerstwa gospodarki, rolnictwa i budownictwa chcą więcej pieniędzy na prefinansowanie i współfinansowanie inwestycji ze środków Unii Europejskiej.
Resort finansów uspokaja, że z dodatkowymi pieniędzmi na unijne projekty nie będzie problemu. Prefinansowanie bowiem nie zostało jeszcze oszacowane, podobnie jak dochody z tytułu naszego uczestnictwa w UE.
- Na współfinansowanie zaś jest przewidziana specjalna rezerwa - około 10 mld zł - która zostanie rozdysponowana między poszczególne resorty w toku prac nad budżetem - powiedziała Suchocka-Roguska.
Tak czy inaczej życzenia szefów resortów opiewają na równowartość deficytu budżetowego. Najwięcej mogą pochłonąć pomysły na wyższe wydatki socjalne. Sporo z nich zgłosiła Samoobrona. Andrzej Lepper, szef Samoobrony kilkakrotnie zapowiadał, że jego partia nie poprze budżetu, jeśli nie będą spełnione jej postulaty socjalne. Premier Jarosław Kaczyński stanowczo jednak stwierdził, że nie zgodzi się na deficyt wyższy niż 30 mld zł.
W ubiegłym miesiącu resort finansów zrewidował prognozy dotyczące przyszlorocznych dochodów z 213 do 209 mld zł.