MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Cieślewiczowie kontra Dzikowski

Maciej Polny
Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Takiej reakcji można było się spodziewać. Trener żużlowców Lotosu, Grzegorz Dzikowski, po przegranym w ostatni weekend meczu ekstraligi w Pile z Polonią 39:51, nie pozostawił suchej ...

Uderz w stół, a nożyce się odezwą. Takiej reakcji można było się spodziewać. Trener żużlowców Lotosu, Grzegorz Dzikowski, po przegranym w ostatni weekend meczu ekstraligi w Pile z Polonią 39:51, nie pozostawił suchej nitki na braciach Tomaszu i Marku Cieślewiczach.

Przypomnijmy, że Marek w ogóle nie przyjechał do Piły. Tomasz pojechał poniżej oczekiwań, wycofując się z jednego wyścigu.
Dzikowski powiedział m.in. że klan Cieślewiczów steruje wynikiem i zespołem Lotosu. Posądził ich o sprzedaż meczu.
Swojego oburzenia nie kryli wczoraj Cieślewiczowie. Spotkaliśmy się z nimi. Pojawili się także Paweł Miaśkiewicz - syn Bartosz jest juniorem Lotosu - który w przeszłości wiele razy użyczał sprzęt gdańskim zawodnikom, zwolniony niedawno mechanik Lotosu, Tomasz Rynkowicz i ojciec Cieślewiczów.
- To my chcieliśmy porozmawiać - stwierdzili zgodnie Marek i Tomasz Cieślewiczowie. - Zostaliśmy wywołani do tablicy przez trenera. Powiedział o nas wiele złego, co mija się z prawdą. Kibice muszą znać prawdę.

- Nigdy nie sprzedałem meczu, chociaż mogłem to zrobić. Zwłaszcza w ubiegłym roku w Gnieźnie. Z bratem otrzymaliśmy propozycję, za wielkie pieniądze, odpuszczenia barażu ze Startem. Nawet się nie zastanawialiśmy. Od razu odmówiliśmy, bo zawsze na pierwszym miejscu liczył się dla nas wynik gdańskiego zespołu. Tak było także w teraz w Pile. Wystartowałem, mimo że w czwartek upadłem na treningu - każdemu może się to zdarzyć - i naprawdę nie czułem się najlepiej - tłumaczy Tomasz. - Niestety, trener Dzikowski nie potrafi zrozumieć, że ktoś może mieć kłopoty zdrowotne. Przykładem jest mój brat Marek.

On od razu włącza się do rozmowy.
- W poprzedni wtorek miałem zabieg kolana. Dzień przed meczem w Pile odwiedziłem innego lekarza. Zawiózł mnie pan Paweł Miaśkiewicz. Przyznał on, że mam zapalenie kolana i przepisał antybiotyki. W sobotę też powiedziałem trenerowi, że mogę chodzić, ale nie jeździć na motocyklu. Wiedział o tym i na siłę chciał mnie wsadzić na siodełko. Teraz wiesza na nas psy, bo przegraliśmy w Pile - dodaje Marek. - Jeżdżę w Gdańsku trzy lata. Zrobiłbym wszystko dla GKS, dla kibiców, aby utrzymać miejsce w ekstralidze.

Podczas rozmowy zawodnicy sporo mówili także o sprzęcie wyremontowanym w Danii.
- W sześciu silnikach wymieniono tylko dwa pierścienie. Części zostały zaznaczone przed wyjazdem do Danii. Sprzęt wrócił w niemalże identycznym stanie - włączył się do dyskusji ojciec Cieślewiczów.
Nie chciał tego potwierdzić Tomasz Rynkowicz.
- Co ma mówić! Przez to stracił pracę - dodają Cieślewiczowie.
- Silniki przywiezione od duńskiego mechanika nie nadają się do użytku. Duże pieniądze zostały wyrzucone w błoto. Co ciekawe, nie możemy nawet zajrzeć do środka. Dopiero, kiedy dzięki swoim staraniom wyremontowałem mój ubiegłoroczny motocykl, pokazałem, że jestem coś wart. Tomek także. Byliśmy bardzo zdziwieni zwolnieniem Rynkowicza. Trzeci rok współpracowaliśmy. Rzadko narzekałem. Dzisiaj nie wiem nawet do kogo mam się zgłosić - kontynuuje Marek.

- Atmosfera jest tragiczna, a trener Dzikowski wypowiadając się w taki sposób, zwyczajnie rozwala zespół. Zresztą nie stworzył atmosfery. To on szantażuje zawodników! - mówi Marek. - Nie pozwolimy, aby nas obrażał. Obarczał nas za wszystko. I jeżeli już mówi o pieniądzach, to niech wspomni, że od trzech miesięcy klub nie wypłacił mi raty z kontraktu. Ale to nie miało wpływu na moją absencję w Pile. Zresztą nigdy tak nie stawiałem sprawy. W ubiegłym roku jeździłem nawet za darmo.
- Nie wiem co będzie dalej. Powstał konflikt między nami i trenerem. Może i mamy trudne charaktery, ale w historii startów w Gdańsku, w ważnych chwilach nie zawodziliśmy. Niemniej postaramy się utrzymać miejsce w ekstralidze - uważa Tomek.
- Oczekujemy, że trener Dzikowski w końcu zmieni podejście. Będzie z nami rozmawiał, a nie oczerniał. Czy nie będzie pojawiał się tylko na treningu lub przed meczem. Potrzebujemy kogoś kto zjednoczy drużynę. W sytuacji Lotosu to niezbędne, aby utrzymać się w ekstralidze. Także potrzeba prawdziwych remontów silników i zmysłu taktycznego trenera, który żongluje parami. Jak mamy nauczyć się współpracy, skoro ciągle startujemy w innych ustawieniach. W efekcie przeszkadzamy sobie - kończy Marek.

Najbliższy mecz ligowy Lotos rozegra w Zielonej Górze. Być może bez Pawła Duszyńskiego i Adama Fajfera, którzy noszą się z zamiarem wyjazdu do Anglii zarabiać na życie i to nie na torze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto