Blisko 24 lata trwało zanim fani doczekali się trasy koncertowej, która jest uwiecznieniem twórczości Closterkeller.
Z tym zespołem zderzyłem się zaraz na początku, jako nastoletni wtedy chłopak. Charyzmatyczny i niepowtarzalny głos Anji Orthodox wciągał niczym kolokwialne "bagno", dopełnieniem była muzyka, która zabierała nas w mroczne obszary samych siebie.
Koncert zaczął się od utworu "Władza" i już wtedy wszystko stało się jasne, Closterkeller nie zamierzał "brać jeńców" i czekała nas blisko dwugodzinna wyprawa w ich mroczny, melodyjny świat. A jest to kraina ciężkiego, mocnego grania, podanego prosto i dosadnie.
Warto podkreślić, że przerwy pomiędzy utworami Anija okraszała opowieściami o zespole, o życiu, często żartując jakoby ich najstarsi fani jeździli już na wózkach.
Oczywiście nic bardziej mylnego. Publiczność na koncercie była bardzo zróżnicowana wiekowo - od tych młodych, nastoletnich, do 40-50 latków, doskonale pamiętających początki zespołu.
Usłyszeliśmy kilkanaście świetnych utworów. Zgodnie z zapowiedziami same wielkie przeboje, takie jak: "Nieuchwytny", "Lady Makbeth", "W moim kraju", "Agnieszka", "Ziemia obiecana" oraz te z nowszych płyt. Na zakończenie Anija odśpiewała "Owoce wschodu" przy akompaniamencie gitarzysty Mariusza Kumala.
Pomimo dość niskiej frekwencji na koncercie (ok. 400 osób), śmiało mogę napisać, że publiczność bawiła się wyśmienicie, zmuszając zespół do kilkukrotnego bisowania.
Lata mijają, a Closterkeller trwa. Wielkie brawa, dziękuję za niesamowity koncert.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?