Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Co dalej ze sprawą basenu na Chełmie?

Anna Werońska
Grzegorz Mehring
Choć pracownicy gdańskiego MOSiR-u zabezpieczyli już odpływ w miejskiej pływalni przy ul. Chałubińskiego, cały czas zaprzeczają, by tzw. basenowy odkurzacz stanowił zagrożenie dla pływających. Z taką opinią nie zgadza się pan Grzegorz z Gdańska, którego 4-letnia córka została dosłownie przyssana do odpływu w ścianie.

- Usłyszałem jej krzyk i próbowałem wyciągnąć ją z wody, ale czułem, że coś córkę przytrzymuje - wspomina mężczyzna, który jest policjantem i ratownikiem WOPR. - W końcu udało mi się oderwać dziecko od ściany, ale nadal do końca nie rozumiałem, co się stało.

Dzięki szybkiej reakcji mężczyzny skończyło się na krwiakach, siniakach i strachu, ale - jak mówi pan Grzegorz - mogło być znacznie gorzej.

Mężczyzna zamierza więc udowodnić w sądzie, że w pechową niedzielę na basenie istniało zagrożenie. Podkreśla też, że jest gotowy na pozaprocesowe mediacje.

- Chciałbym, aby pracownicy MOSiR odpowiednio zabezpieczyli pływalnię i przyznali, że zagrożenie istniało - mówi. - Nie zależy mi na odszkodowaniu, ale na tym, by było bezpiecznie. W aktach zaznaczyłem zresztą, że ewentualne pieniądze w ramach odszkodowania miałyby zostać przelane na konto wskazanego domu dziecka.

Pierwszy warunek, czyli zabezpieczenie odpływu, został spełniony już dzień po wypadku, choć - jak twierdzą pracownicy basenu - wcale nie było to konieczne.

- Wykonane zabezpieczenie ma charakter dodatkowy i chociaż dokumentacja projektowa nie przewiduje tego typu rozwiązań, postanowiliśmy mimo to zainstalować je w trosce o komfort korzystania z basenu - informuje Grzegorz Pawelec, rzecznik prasowy gdańskiego MOSiR.
Nie wiadomo jednak, czy MOSiR zgodzi się na rozmowy z ojcem poszkodowanej dziewczynki. - Na razie ten pan nie podjął próby kontaktu z nami - mówią urzędnicy.

Kto ma rację najprawdopodobniej okaże się dopiero, gdy prokuratura zakończy postępowanie w sprawie "narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia". Wniósł o nie ojciec dziewczynki, który twierdzi, że po tym, jak wyciągnął córkę z wody, nie spotkał się z odpowiedzialnym zachowaniem pracowników.
- Wezwałem więc funkcjonariuszy policji, którzy sporządzili notatkę - dodaje pan Grzegorz.

Wtedy też nagrał rozmowę z pracownikiem basenu, w trakcie której ten przyznaje, że zagrożenie istniało. Nagranie wraz z wynikiem obdukcji dziecka załączył do akt sprawy.

Następnego dnia po incydencie Zbigniew Liszewski, kierownik pływalni, zmienił jednak zdanie i utrzymywał, że żadnego niebezpieczeństwa na basenie nie było, a otwarty odpływ to element technologii .

- Niewielki rozmiar otworu nie stanowi zagrożenia dla pływających, a siła ssania tzw. odkurzacza porównywalna jest do urządzenia domowego - tłumaczył Zbigniew Liszewski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto