Pomorzanie wśród ofiar katastro fy. Region pogrążył się w żałobie
Co najmniej trzy osoby z Pomorza zginęły w katowickiej tragedii. Niestety, możliwe jest też to, że liczba ta wzrośnie. Już wczoraj mówiło się nieoficjalnie o pięciu ofiarach.
Przynajmniej 66 osób zginęło pod dachem hali wystawienniczej Międzynarodowych Targów Katowickich. W wyniku tragedii, która rozegrała się w sobotę wieczorem podczas międzynarodowej wystawy gołębi, rannych zostało ponad 140 osób. 128 wymagało hospitalizacji.
Według informacji Pomorskiego Centrum Kryzysowego, działającego w Urzędzie Wojewódzkim, w tragedii ucierpieli też mieszkańcy naszego regionu.
- Trzy osoby zginęły, a kolejne trzy są poszukiwane - poinformowała Anna Dyksińska, rzecznik wojewody pomorskiego.
Nieoficjalnie służby odpowiedzialne za akcję ratunkową przyznają niestety, że liczba ofiar, w tym również mieszkańców Pomorza, może być większa. Już wczoraj wieczorem mówiło się nawet o pięciu zabitych. Do zamknięcia tego numeru ,Dziennika" nadal 17 ofiar pozostawało niezidentyfikowanych.
Pod zawalonym dachem hali targowej zginęło trzech mieszkańcow powiatu gdańskiego. To Witold Zaporowski i Wiesław Jereczek z Pszczółek oraz Grzegorz Ogórek z Kleszczewa. Los Aleksandra Lewandowskiego z Łęgowa do momentu zamknięcia gazety był nieznany.
Jakim cudem przeżyłem? - zastanawia się Andrzej Sobieraj z Pszczółek, jeden z dwudziestu mieszkańców powiatu gdańskiego, którzy uczestniczyli w katowickich targach. - Na wystawę wybraliśmy się w piątkę. Powiesiliśmy kurtki na wieszaku. Koledzy zostawili mnie, bym ich pilnował i poszli oglądać gołębie pocztowe, które miały reprezentować Polskę na olimpiadzie w Turynie. Ledwo odeszli, usłyszałem potężny huk. Hala zaczęła się walić od przeciwległej strony. Rzuciliśmy się do najbliższych drzwi. Były zamknięte łańcuchem z kłódką. Dach runął. Zrobiło się ciemno. Blachy i warstwa lodu zawisły metr nad podłogą. Było słychać przeraźliwe jęki. Słabły z każdą minutą. Czołgałem się w szczelinach. Po kwadransie, na zewnątrz, powiedziałem strażakom, jak można tam wejść. Wynieśli dwóch mężczyzn z połamanymi nogami. Przed halą spotkałem mojego brata Leszka Sobieraja oraz Henryka Zaporowskiego i Andrzeja Marko. Szczęście, a zaraz potem ogromny niepokój o Witka Zaporowskiego i Wieśka Jereczka...
Wczoraj o godz. 15 nadeszło potwierdzenie, że obaj zginęli. 35-letni Grzegorz Ogórek z Kleszczewa od października pracował w Anglii jako stolarz. Wyprawę do Katowic planował pół roku. Specjalnie wziął urlop.
- W sobotę o godz. 16.30 rozmawialiśmy przez telefon. Potem jego komórka milczała - płacze Małgorzata Ogórek, siostra Grzegorza. - Łudziliśmy się, że może zgubił telefon lub leży nieprzytomny w szpitalu. Przed drugą nad ranem policjant z Katowic zadzwonił z jego komórki z informacją, że brat nie żyje. Zabił go kawałek betonu.
- Tyle niespełnionych marzeń... - Felicja Ogórek, mama Grzegorza, mówi cichym głosem. - Za co ja go pochowam? Mam 580 zł renty.
- Od poniedziałku w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pruszczu Gdańskim będą zbierane dary dla rodzin ofiar tragedii - zapowiada Bogdan Dombrowski, starosta gdański.
Adres PCPR - Pruszcz Gdański, ul. Wojska Polskiego 4. Tel. 058 773 20 85.
26-letni Ukrainiec próbował nakłonić Polaka do szpiegowania
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?