MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Cukrownia Pelplin. Desperaci przed fabryką

Krystyna Paszkowska
Plantatorzy i pracownicy obawiają się, że stracą źródło utrzymania dla swoich rodzin
Plantatorzy i pracownicy obawiają się, że stracą źródło utrzymania dla swoich rodzin
- Jeszcze w poprzedniej kampanii 80 procent ceny za dostarczony surowiec płacono nam w ciągu najwyżej 21 dni - mówi Roman Lubiński, rolnik z Nowej Cerkwi. - Resztę pieniędzy dostawaliśmy po zakończeniu kampanii.

- Jeszcze w poprzedniej kampanii 80 procent ceny za dostarczony surowiec płacono nam w ciągu najwyżej 21 dni - mówi Roman Lubiński, rolnik z Nowej Cerkwi. - Resztę pieniędzy dostawaliśmy po zakończeniu kampanii. Teraz chcą nam płacić pierwszą ratę dopiero w marcu, a resztę w czerwcu. A za co mamy żyć przez tych kilka miesięcy.
Protest plantatorów i cukrowników przybrał na sile.

Wcześniej akcje ograniczały się do prób pertraktacji i oflagowania. Teraz nikt już nie wierzy w zapewnienia Anglików, że jeszcze nie zapadły ostateczne decyzje o wygaszeniu produkcji. Po próbie narzucenia rolnikom niekorzystnych warunków kontraktacji przed biurowcem pelplińskiej cukrowni pojawiło się około 200 osób.

W Pelplinie coraz częściej mówi się o zwolnieniach grupowych w cukrowni i to już w kwietniu. - Jeżeli nikt nie myśli o likwidacji, to po co zarząd cukrowni spotykał się z przedstawicielami wojewódzkiego i powiatowego urzędu pracy - pytali protestujący.
- To były rozmowy na przyszłość - próbował uspokoić zgromadzonych Stanisław Marchlewicz, prezes Cukrowni Pelplin. - Na razie nie ma żadnej decyzji w tej sprawie...
- To niby po co przyjechali - pytają pracownicy. - Przecież jeżeli nie planuje się zwolnień, to nie ma powodu, aby zostawiać jakieś broszury na temat jak sobie pomagać w zespole, czy jak walczyć z depresją i stresem.
- Jaka będzie decyzja w sprawie dalszych losów cukrowni w Pelplinie jeszcze nie wiadomo - mówił Marcin Lis, przedstawiciel BSO w zarządzie cukrowni, który zastrzegł się jednak, że wypowiada się jedynie w imieniu zarządu fabryki. - Wpływ na nią będą miały opracowywane wskaźniki mikro i makroekonomiczne. Przeprowadzimy symulację kosztów...

Przewodniczący Rady Nadzorczej Cukrowni Pelplin na pytanie o przerób buraków w miejscowej cukrowni stwierdził, że będzie ale częściowy. Do Pelplina buraki odstawia ponad 400 plantatorów. Dla większości z nich jest to jedyne źródło utrzymania.
- Anglicy mówią, że buraki będą nadal kontraktowane i najwyżej wożone do innej cukrowni - mówi Jerzy Wąchalski, przewodniczący Stowarzyszenia Plantatorów Buraka Cukrowego. - Wystarczy przyjrzeć się sytuacji w Kętrzynie, jednej z "wygaszonych" cukrowni, której właścicielem jest BSO. Jeszcze przed dwoma laty było tam około 800 plantatorów. Teraz jest ich zaledwie 180. Wystarczy stworzyć odpowiednie warunki, a producenci sami będą musieli zrezygnować.
- W umowie kontraktacyjnej nie wspomina się, gdzie miałby być dostarczany surowiec - mówi Stanisław Dziak z Garca. - Gwarantuje się nam zwrot kosztu dowozu do cukrowni, do której dostarczane będą buraki jedynie za 20 km...

- ... właśnie, przecież jeżeli wyznaczony zostanie Glinojeck, to trzeba je wozić aż 250 km - dodaje Adam Kamiński. - Mamy je transportować na własny koszt, a może w prezencie przekazać Anglikom. A co z wysłodkami. Zwierząt ekwiwalentem się nie nakarmi, a z Glinojecka na pewno nie będą ich wozić specjalnie dla nas. Przecież wkrótce padnie też hodowla.
- To nie jest pierwsza próba zamknięcia cukrowni przez Anglików - mówi Marek Modrzejewski, starosta tczewski. - Niepokoi, że właściciel nie chce wskazać miejsca dostawy i przerobu buraków w Pelplinie. To raczej uzasadnia podejrzenie, że Anglicy coś knują...
Mówi się, że do wejścia Polski do Unii Europejskiej byt cukrowni jest pewny. Zdaniem fachowców decyzję o likwidacji fabryki bez żadnych przeszkód będzie można podjąć już w maju. W kwietniu kończy się okres ważności tzw. złotej akcji, dzięki której Skarb Państwa mógł zablokować poczynania Anglików.

• Andrzej Stanuch, burmistrz Pelplina

- Rozmawiałem z Anglikami w Warszawie, w siedzibie BSO na temat cukrowni. Zastrzegłem, że będę walczył o byt cukrowni wraz z pracownikami fabryki i plantatorami wszelkimi dostępnymi środkami. Anglicy nie ukrywali, że interesuje ich jedynie limit cukru. Jeżeli Cukrownia Pelplin miałaby większy limit wówczas mogliby rozważyć decyzję o przerobie buraków w naszym mieście. Mam nadzieję, że ich deklaracje o woli współpracy w szukaniu wyjścia z obecnego impasu nie były tylko pustymi słowami. Prawdopodobnie 17 marca odbędzie się spotkanie BSO, z przedstawicielami Skarbu Państwa, wojewody, samorządów, lokalnego i rolniczego oraz cukrowników.

• Sabina Ostojska, gospodyni domowa:

- Wiem, jak ciężko jest żyć na wsi. Rozumiem protest plantatorów i załogi cukrowni i popieram ich działania. Pracy, nie tylko w gminie, nie ma. Trzy miesiące, kiedy prowadzona jest kampania cukrownicza, można wytrzymywać. Mam brata, który pracuje w spółce odstawiającej buraki do cukrowni. A co z pracownikami. Kto ich utrzyma, jak stracą pracę, opieka? Za 50 zł zapomogi nie wyżywi się nawet jedna osoba.

• Adam Kaszowicz, przewodniczący Rady Miejskiej:

- Protest jest jak najbardziej zasadny. Obawiam się jedynie, że jest już za późno i Anglicy przeforsują likwidację mając w cukrowni aż 98 procent udziałów. Zamknięcie fabryki to nie tylko utrata miejsc pracy przez pracowników i plantatorów. Brak wysłodków może również spowodować upadek hodowli. Uprawa buraka cukrowego jest jedynym stałym źródłem utrzymania dla rolników.

• Zofia Wysocka, emerytka:

- Plantatorzy i pracownicy cukrowni powinni wykorzystać wszystkie możliwości w walce o utrzymanie swoich miejsc pracy, a więc i źródła utrzymania dla swoich bliskich. Podpisuję się pod tym protestem obiema rękami. Sama przez jakiś czas pracowałam w cukorwni. To jedyny taki zakład w gminie. Gdy zabraknie cukrowni nie będzie też wysłodków, którymi karmią rolnicy zwierzęta. Padnie hodowla.

• Józef Wasiuk, dyrektor Zespołu Szkół nr 1:

- Zakłady w Polsce są sprzedawane bardzo tanio, czasami za wartość "magazynową". Kupujący obiecują utrzymać zakład i załogę i zazwyczaj nie dotrzymują umów. Cukrownia przynosiła w ostatnich latach duże zyski. Jej upadek, to utrata pracy przez cukrowników i plantatorów. Obiecanki, że za dowóz buraków będzie płacił właściciel, to mrzonki. Anglikom nie zależy na ludzkim traktowaniu polskich pracowników.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto