Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Człowiek Roku 2009: Prof. Jacek Jassem

Barbara Szczepuła
Profesor Jassem nagrodzony za determinacje z jaką chroni przed zgubnymi skutkami nikotyny - biernych i mimowolnych palaczy.
Profesor Jassem nagrodzony za determinacje z jaką chroni przed zgubnymi skutkami nikotyny - biernych i mimowolnych palaczy. Fot. G. Mehring
Jeśli w niedzielę o dwudziestej trzeciej wyślę e-maila z jakimś pytaniem, to jestem pewien, że jeszcze tej samej nocy otrzymam odpowiedź. Nie znam innego profesora, który byłby tak dostępny - opowiada mi doktor Rafał Dziadziuszko.

Wszyscy podkreślają, że profesor Jacek Jassem jest niebywale pracowity. Sam profesor mówi, że pracuje kilkanaście godzin na dobę. Gdy w ciepłe południe siadamy na tarasie w jego domu, odkłada długopis i pokreślony tekst. Chwilę wcześniej wrócił z kortów, bo każdy sobotni ranek gra w tenisa, we wtorki w siatkówkę, a w czwartki w koszykówkę. Szare komórki muszą się regenerować. Rysuje się więc przed moimi oczami obraz profesora znanego z amerykańskich książek i filmów: w sile wieku, z imponującym dorobkiem naukowym, wysportowany, otoczony wianuszkiem współpracowników, promujący najbardziej utalentowanych, skracający dystans, ale bez przesady. No i wybitnie zdolny.

Wiadomo jednak, że same zdolności to za mało, by odnieść sukces, a Jacek Jassem to niewątpliwie człowiek sukcesu. Ambitny, owszem, nawet bardzo, a przy tym konsekwentny w realizacji planów, cały czas na pełnych obrotach, aby osiągnąć cel, wybić się nie tylko w Gdańsku, nie tylko w Polsce, ale wyjść poza "komunistyczny barak", dać się poznać w Europie i na świecie. Do niedawna naukowców z Polski traktowano z pewnym pobłażaniem, jak ubogich krewnych w najlepszym razie. To irytowało. By zaistnieć, należało więc być lepszym, wiedział o tym od początku. Angielskiego nauczył się na prywatnych lekcjach, bo w szkole wówczas uczono rosyjskiego. Piotr Moszkowski, przyjaciel profesora z Lions Clubu, opowiada, że był okres, gdy Jacek uczył się angielskiego codziennie przez godzinę. Nawet gdy wpadali niespodziewani goście, nie przerywał nauki, tylko przechodził z książką do kuchni albo do łazienki, a żona bawiła znajomych. W rezultacie nauczył się języka znakomicie i dziś prowadzenie wielkich konferencji w tym języku albo wygłaszanie wykładów w zagranicznych uczelniach nie jest dla niego żadnym problemem.

Podczas studiów medycznych spędzał wakacje w Sztokholmie, pracując jako laborant w Karolinska Hospital. Nieźle zarabiał. Mógłby nawet kupić używanego volkswagena, który dla młodego Polaka był w latach siedemdziesiątych przedmiotem marzeń, ale wolał odkładać korony na koncie w banku i po dyplomie zafundować sobie staż w tej znakomitej klinice. - Tak jak w szachach trzeba myśleć na kilka ruchów w przód - uśmiecha się, dolewając herbaty.

***
Gdy w 1975 roku skończył studia, wybrał onkologię, bo wówczas sukcesów w walce z nowotworami było niewiele. Rak to był wyrok.
Najpierw zajmował się czerniakiem, opracował nową metodę leczenia polegającą - najogólniej mówiąc - na pobudzaniu układu odpornościowego człowieka. Nie wychodził z laboratorium, pracował jak szalony, nie miał nawet patrona naukowego, bo jego szef, profesor Tadeusz Zieliński, nagle zmarł. Doktorat sprawił, że stał się znany. Chorzy z całej Polski zaczęli zjeżdżać do Gdańska, by poddać się stosowanej przez niego metodzie leczenia. Po profesorze Zielińskim został współkoordynatorem programu rządowego dotyczącego raka płuca. Ogromny materiał zbierany u chorych z całej Polski. Należało go uporządkować, wyciągnąć wnioski, zaproponować odpowiednią terapię. Czasy były pionierskie, brakowało standardów leczenia. Zaczął się w to wgryzać i zakończył habilitacją w roku 1986. Miał 35 lat.

***
Wcześniej był stan wojenny. 3 maja 1982 roku, po mszy w bazylice NMP, zdelegalizowana Solidarność wezwała do manifestacji pod pomnikiem Sobieskiego. Jacek Jassem, członek uczelnianej Solidarności, zorganizował w kościele ambulatorium. Gdy podczas starć z milicją zaczęto tu przynosić rannych i pobitych, opatrywano ich i odsyłano do szpitali. Ostatnią karetką lekarze i pielęgniarki chcieli odjechać do domów, ale już po kilkuset metrach zostali zatrzymani. Dwie doby minęły, nim rektor Mariusz Żydowo zdołał wyciągnąć ich z aresztu przy Kurkowej. Po jakimś czasie przyszedł do domu Jassema esbek, by jeszcze raz przestrzec, czym grozi mieszanie się do polityki.
- Co mi zarzucacie? - zapytał Jassem.
- Zorganizowanie nielegalnego punktu opatrunkowego - odpowiedział poważnie funkcjonariusz.
Żartów w stanie wojennym nie było. Doktorowi Jassemowi nie pozwolono jeździć na obozy naukowe ze studentami. Jako element wrogi mógłby mieć zły wpływ na młodzież. Mimo habilitacji nie został kierownikiem kliniki.

***
W 1989 roku otrzymał zaproszenie na prestiżowe stypendium do Holandii. Wszyscy byli przekonani, że wyjeżdża na stałe, tym bardziej że zabrał ze sobą żonę i córki, a brat, architekt zaangażowany w Solidarność, otrzymał już wcześniej bilet w jedną stronę do Kanady.
To był punkt zwrotny w jego karierze naukowej. Wkrótce wygrał konkurs na szefa kliniki w Amsterdamie i już przymierzał się do nowego wyzwania, gdy PRL zaczął się walić. Doktor Jacek Jassem po raz pierwszy w życiu poszedł głosować, oczywiście na kandydatów Komitetu Obywatelskiego Solidarność. Po naradzie z żoną postanowili wracać.
W trzy miesiące później był już kierownikiem Kliniki Onkologii i Radioterapii w Akademii Medycznej w Gdańsku.
- Moje pierwsze lata w zawodzie to był ugór, ale gdy powstały warunki do rozwoju, umiałem je wykorzystać - mówi dzisiaj.
Stworzył prężny zespół, gdańską szkołę onkologii, wypromował blisko dwudziestu doktorów, pięć osób zrobiło habilitację. Pozwala im się rozwijać, zachęca do publikacji w zagranicznych czasopismach, wysyła na konferencje, staże i stypendia.
- Onkologia niebywale rozwinęła się przez te lata - ocenia. - Nowotworów mamy wprawdzie coraz więcej, ale też coraz bardziej skutecznie je leczymy. Doktor Rafał Dziadziuszko uzupełnia: - Profesor posiada ogromną wiedzę pozwalającą mu na racjonalne decyzje diagnostyczne i wybór odpowiedniego leczenia. Stosuje nowe metody leczenia raka piersi i płuca. Jest niekwestionowanym autorytetem w tej dziedzinie i to nie tylko w Polsce, choć nasz kraj ciągle jeszcze nie należy, delikatnie mówiąc, do czołówki, jeśli chodzi o opiekę medyczną.

- Czasy na szczęście się zmieniły i już nie czujemy się dziećmi gorszego boga. Jesteśmy w Unii Europejskiej i możemy korzystać ze wszystkich możliwości, jakie to nam stwarza. Polacy zajmują prestiżowe stanowiska w naukowych organizacjach europejskich, są wśród nich moi wychowankowie - mówi profesor. - Ustąpiło poczucie beznadziei, które towarzyszyło nam w PRL.

Nie patrzy się już na nas z politowaniem. Ani z litością. Polska jest krajem sukcesu. Polacy są inteligentni, pomysłowi i zaradni.
- Ale czy chorzy z Francji albo z Niemiec przyjeżdżają do nas się leczyć? - pytam.
- Na razie nie, bo baza materialna naszych szpitali jest słaba, ale często konsultuję chorych z zagranicy.
- Przyjeżdżają na konsultacje?
- Najczęściej otrzymuję pełną dokumentację choroby pocztą elektroniczną. Dziś to normalna procedura.

Doktor Dziadziuszko dodaje, że razem z profesorem Jassemem prowadzą kursy w Europejskiej Szkole Radioterapii (w ramach ESTRO, czyli European Society for Therapeutic Radiology and Oncology).
Zaś Piotr Moszkowski przypomina, że profesor Jassem jest bardzo ceniony w Amerykańskim Towarzystwie Onkologii Klinicznej (ASCO) i przez lata był tam szefem komisji zagranicznej przyznającej stypendia onkologom z całego świata. To też miara sukcesu.

***
W ostatnich latach profesor Jacek Jassem zaangażował się w projekt ustawy o całkowitym zakazie palenia papierosów w miejscach publicznych. Napisał w ciągu kilku dni projekt, skonsultował go z prawnikami i przekazał sejmowej komisji zdrowia. Wywołał burzę. W grę wchodzą bowiem ogromne pieniądze. Nie tylko dla biznesu tytoniowego, ale i dla państwa, które zarabia na papierosach około dziesięciu miliardów złotych rocznie z VAT-u i akcyzy. Lobbyści straszyli perspektywą zamykania fabryk, zwalniania pracowników…

Profesor zaczął dostawać anonimy z pogróżkami, odsądzano go od czci i wiary, porównywano nawet z Hitlerem. To miara tego, jak wielkie interesy naruszył.
Działo się to jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu, gdy szefową komisji zdrowia była namiętna palaczka Ewa Kopacz, a ministrem także palący profesor Zbigniew Religa. Oboje poparli jednak, choć bez większego entuzjazmu, projekt ustawy. Profesor Jassem powoływał się na przykłady Irlandii i Włoch, gdzie wprowadzenie podobnej ustawy spowodowało ograniczenie palenia. Tłumaczył, że co roku z powodu palenia przedwcześnie umiera w Polsce około pięćdziesięciu tysięcy osób. Profesor chce jednak chronić przede wszystkim biernych palaczy, którzy wbrew swojej woli, przez samo przebywanie wśród palących, narażeni są na chorobę. Liczbę śmiertelnych ofiar biernego palenia w Polsce ocenia się na dziewięć tysięcy rocznie.
Sejm rozwiązano i po nowych wyborach trzeba było całą procedurę zacząć od nowa. Przykład jednej z pacjentek profesora, 72-letniej Hanny N. z Gdańska, która nigdy nie paliła papierosów, ale pracowała w jednym pomieszczeniu z palaczami i zachorowała na raka, zrobił wrażenie.

Więcej czytaj w sobotnim dodatku do Dziennika Bałtyckiego - Człowiek Roku 2009

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto