Czy Gdańsk sprosta wymaganiom Jennifer Lopez? J.LO. kaprysi na biało, a jak inne gwiazdy?
Również anegdotycznie można by powspominać kaprysy gwiazd sopockiego festiwalu. Ricky Martin w 2003 roku był przyjmowany w Sopocie jak gwiazda. Bo wtedy nią rzeczywiście był. Management latynoskiego artysty miał więc sporą listę życzeń. Do dyspozycji gwiazdora i jego ekipy (a było ich razem 40 osób, bo Ricky Martin nie rusza się bez swojej garderobianej, księgowej i kucharza) miało być całe piętro w hotelu i kolumna czarnych, amerykańskich limuzyn. Przed koncertem do garderoby miał być dostarczony polski indyk i polska szynka. Za to ani grama alkoholu. W tej kwestii management Martina miał specyficzne - jak na polskie warunki - żądanie. Otóż minibarki w pokojach ekipy piosenkarza miały być opróżnione z alkoholu. Bo zdaniem Ricky'ego Martina zły muzyk to skacowany muzyk. Czytaj też: Ricky Martin zawojował Operę Leśną