Czy Gryf będzie grał dalej?

Wiele wskazuje na to, że piłkarze Gryfa Wejherowo mogą nie ukończyć gry w rundzie wiosennej III ligi. Na razie nie ma szans na rychłe otrzymanie obiecanej miejskiej dotacji. W tej sytuacji wyjazd drużyny na sobotni mecz do Bydgoszczy z Chemikiem Zawiszą stoi pod ogromnym znakiem zapytania.

Piłkarze wraz z działaczami gościli w Urzędzie Miasta. Tam usłyszeli, że obiecane pieniądze są przygotowane. Nie można ich jednak przelać, gdyż klubowy statut nie pozwala na to ze względów prawnych. Gryf nie spełnia trzech warunków umowy. To nieoficjalne informacje, bo od klubowej alfy i omegi, Wojciecha Borka, nie można było wczoraj niczego się dowiedzieć. Telefon milczał jak zaklęty. O wiele bardziej rozmowni byli zawodnicy.

- Zdałem już sprzęt i prawdopodobnie wyjadę do Anglii, by pograć tam do przyjemności - mówi Krzysztof Brede. - W obecnej sytuacji, panującej w Gryfie, nie widzę dla siebie miejsca w tym klubie. Czuję się oszukany przez działaczy, którzy obiecali wypłacenie zaległości, a nie otrzymaliśmy nawet złotówki. Dodatkowo, podczas wizyty w Urzędzie Miasta dowiedzieliśmy się, że dzieje się tak z winy klubu! Teraz postaram się odzyskać należne mi pieniądze inną drogą. A na razie jadę na Wyspy i latem poszukam innego klubu.
Brede twierdzi, że Gryf nie ma pieniędzy na wyjazd do Bydgoszczy. Nie ma z czego zapłacić za autokar i obiad.

- Z tego co wiem, to większość chłopaków nie ma zamiaru jechać na ten mecz - mówi Brede. - Jeżeli się na to zdecydują, to nie będę rozumiał ich postawy. Zresztą to ich prywatna sprawa.

Jeżeli Gryf wycofa się z rozgrywek, wówczas zostanie karnie zdegradowany do klasy okręgowej. Natomiast mecze, które pozostały mu do rozegrania w rundzie wiosennej, zostaną zweryfikowane jako walkowery na korzyść rywali.