Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy inwestor ukraiński zmodernizuje Stocznię Gdańsk?

Dawid Majer
Dawid Majer
Jeśli koncern ISD chce inwestować w Stocznię Gdańsk musi wydać bajońskie sumy pieniędzy. Oprócz statków kolebka Solidarności ma produkować konstrukcje stalowe do budowy mostów.

Spółka ISD Polska ma obecnie najwięcej udziału w gdańskim zakładzie. Jej ambicją jest budowa od dziesięciu do dwunastu statków rocznie. Ponadto spółka pragnie, aby produkowano nie tylko statki, ale również wieże do elektrowni wiatrowych oraz konstrukcje stalowe do budowy mostów.

Jakie może ponieść za to koszty? Od 2005 roku Komisja Europejska bada pomoc publiczną udzieloną polskim stoczniom, w tym np. kredyty. Bruksela zadecydowała, że Stocznia Gdańsk musi oddać pieniądze od państwa, albo ograniczyć swoją moc produkcyjną, czyli zamknąć dwie z trzech używanych tam pochylni.

Kłopoty na starcie
W ubiegłym tygodniu Ukraińcy z ISD i przedstawiciele Ministerstwa Skarbu pojechali w tej sprawie do Brukseli. Usłyszeli oni, że jeśli nie zamkną pochylni będą musieli zwrócić 700 mln zł. Inwestorzy są zaskoczeni. Skłonni byli zwrócić pieniądze, lecz liczyli się z siedmiokrotnie mniejszą kwotą. Kiedy zapoznawali się ze stanem zadłużenia stoczni, nie natrafili na takie rachunki. Nie rozumieją zatem sposobu wyliczenia prze KE takiej sumy. Być może Bruksela uznała, że jakaś część kredytów oraz poręczeń zaciąganych przez Stocznię Gdynia dotyczyła statków budowanych w Gdańsku. Czyżby zatem doszło do fatalnej pomyłki?

Ukraiński inwestor jest właścicielem 75 proc. akcji stoczni, a ich pakiet został wyceniony na 400 mln zł. Stocznię Gdańsk roku od państwa pod koniec 2007. Za firmę zapłaci w ratach ok. 400 mln zł. Po żądaniach KE Ukraińcy szukają korzystnego sposobu rozwiązania tej trudnej sytuacji. Brała nawet pod uwagę unieważnienie transakcji zakupu i wycofanie się z inwestycji. Obecnie natomiast chce wraz z polskim rządem rozmawiać z KE w tej sprawie. Czują się bowiem oszukani i sądzą, że zakupili „kota w worku”.

Zamknięcie dwóch pochylni mijałoby się z celem. Stocznia Gdańsk ma przecież budować statki i podnieść swoje standardy. Z kolei wycofanie się tego inwestora to gwóźdź do trumny dla gdańskiego przedsiębiorstwa. Licząc na wsparcie polskiego rządu ISD przygotowuje się do kolejnego spotkania w Brukseli, które ma się odbyć 11 lutego. Będą się starali wynegocjować mniejszą kwotę.

Z kolei już 8 lutego ma zostać ogłoszony przetarg w celu wyłonienia firmy, która zajęłaby się budową fabryki wież wiatrowych. To koszt ok 200 mln zł. Jak zapewnia Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska kolejną inwestycją ma być budowa pływającego doku oraz platformy, co wyniesie ok 500 mln zł. Wszystko jednak stoi na razie pod znakiem zapytania z powodu żądań KE.

W ramach nowej strategii rozwoju
Teren Stoczni Gdańsk miałby zostać ogrodzony oraz objęty monitoringiem. Stoczniowcy zaś mieliby mieć karty elektroniczne, które rejestrowałyby czas pracy. W planie również szkolenia dla obecnych i przyszłych pracowników, dzięki którym wdrożony zostanie nowy, bardziej wydajny system pracy.

Wreszcie zagraniczny inwestor pragnie wyleczyć Stocznię Gdańsk z jej wewnętrznych chorób, czyli złej logistyki, częstych nieobecności wielu pracowników oraz łapówkarstwa.

Stocznia Gdańsk jest obecnie trzecim co do wielkości producentem statków w Polsce. Firma ISD należy do koncernu metalurgicznego Donbas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto