Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy pracownicy pogotowia chcieli wyłudzić pieniądze?

Maciej Pawlikowski
Najpierw chcieli, żebym zapłacił im 240, później 100 złotych, a na końcu władowali mnie siłą do karetki - opowiada Roman Studziński z Gdańska. Jego zdaniem zachowanie załogi jednej z karetek gdańskiego pogotowia ...

Najpierw chcieli, żebym zapłacił im 240, później 100 złotych, a na końcu władowali mnie siłą do karetki - opowiada Roman Studziński z Gdańska. Jego zdaniem zachowanie załogi jednej z karetek gdańskiego pogotowia ratunkowego spowodowało, że urazy, jakie odniósł w wypadku, pogłębiły się. Co się stało?

8 lipca po południu pan Roman wykonywał zleconą naprawę samochodu w Gdańsku Wiślince. Podczas pracy uległ wypadkowi. Poczuł ból w okolicach kostki. Wieczorem w jego mieszkaniu przy ulicy Ławniczej odbywała się uroczystość rodzinna.

- W pewnym momencie, około godz. 21, ból nasilił się do takiego stopnia, że postanowiłem pójść po pomoc do Szpitala Wojewódzkiego. Po drodze noga zaczęła tak boleć, że nie miałem siły iść - opowiada pan Studziński.

- Właścicielka sklepu spożywczego przy ulicy Ogarnej wezwała karetkę pogotowia. Około godz. 22 ambulans przyjechał i wtedy wszystko się zaczęło.

Załoga karetki uznała, że gdańszczaninowi nic nie jest, a pogotowie wezwano niepotrzebnie. Pan Roman musi więc zapłacić 240 złotych, jeśli chce dojechać do szpitala.

- Nie miałem pieniędzy, tylko dokumenty i karty kredytowe. Kierowca ambulansu zaproponował, abym wypłacił gotówkę z bankomatu. W budynku banku zaproponowali mi, że mogę zapłacić tylko 100 złotych, ale nie mam co liczyć na rachunek. Kilka minut później byłem ciągnięty po ulicy - wyjaśnia gdańszczanin.

Przez cały czas byłem obrażany. Ubliżano mi. Tego dnia co prawda obchodziliśmy w domu rodzinne święto, byłem więc pod wpływem alkoholu, ale nie byłem pijany - opowiada Roman Studziński.

Pan Roman nie chciał zapłacić za karetkę, postanowił więc wpisać w bankomacie trzykrotnie niewłaściwy kod PIN. Kierowca ambulansu zauważył to, zdenerwował się i powiedział, że w takim razie mogą podjechać pod kamienicę, w której mieszka Studziński. Weźmie pieniądze z domu i wszyscy pojadą do szpitala.

- Gdy wchodziłem do klatki schodowej, kierowca zdenerwowany moją ,opieszałością", popchnął mnie i ponownie wyzwał. Powiedziałem mu, że takie zachowanie jest skandaliczne i powinno zostać opisane w mediach - mówi. - Wtedy chwycił mnie za obie dłonie i dosłownie zawlókł do karetki. Kłóciliśmy się. W pewnej chwili wezwał policję. Po kilku minutach przyjechał radiowóz. Policjanci usłyszeli, że awanturuję się i nie można sobie dać ze mną rady. Bez słowa wyjaśnień zawieziono mnie do Izby Wytrzeźwień.

Tam również nie udzielono mu pomocy. Dopiero następnego dnia Studziński pojechał do jednej z klinik Akademii Medycznej w Gdańsku. Diagnoza - zerwane ścięgno Achillesa. Niezbędny był kilkugodzinny zabieg, 12-dniowa hospitalizacja, gips i przynajmniej 3 miesiące zwolnienia lekarskiego.

- Złożyłem oficjalną skargę w siedzibie Pogotowia Ratunkowego przy ulicy Elizy Orzeszkowej w Gdańsku. Opisuję w niej szczegółowo całą sytuację. Czekam na szybkie wyjaśnienie sprawy i podjęcie przez dyrekcję odpowiednich kroków dyscyplinarnych. W przeciwnym razie złożę w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - deklaruje pan Roman.

Sprawą zbulwersowany jest również dr Jerzy Karpiński, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku.
- To nie mieści mi się w głowie. Nie dopuszczam myśli, że to może być prawda - mówi dyr. Karpiński. - Jednak, jeśli potwierdzą się słowa pana Romana, z całą surowością wyciągnę konsekwencję w stosunku do załogi tej karetki, do zwolnienia z pracy włącznie. Myślę, że w poniedziałek lub wtorek, wszystko powinno się wyjaśnić. Na razie sprawdzamy, która z załóg wyjechała 8 lipca do tego zgłoszenia.

Według Romana Studzińskiego jego wersję wydarzeń może potwierdzić kaseta z nagraniem zapisu z kamer monitorujących wnętrze i najbliższą okolicę banku BPH przy ulicy Ogarnej. Reporter "Dziennika" próbował dotrzeć do jednej z tych kaset, jednak nie jest to możliwe. - Udostępnimy nagranie tylko na wniosek prokuratury lub innych organów ścigania. Jeśli dyrekcja pogotowia ratunkowego zwróci się do nas z formalną prośbą, rozważymy ją - zapewnia Jacek Skrzynecki, dyrektor oddziału banku BPH przy ulicy Ogarnej w Gdańsku.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto