Około godz. 19.40 w sobotę prawie wszystko już powinno być jasne. Wtedy Polpharma powinna zakończyć u siebie mecz z Polonią Warszawa. Musi go wygrać, co da małą radość. Porażka da wielki smutek.
Tempo ligi jest nieprawdopodobne w 2008 roku. Trenerzy nie mają specjalnie czasu, by coś tam gruntownie zmieniać. Mogą liczyć tylko na to, że ich podopieczni podołają wyzwaniu, a to nie takie łatwe. Stąd zaskakujące wyniki, czasami przykre dla Polpharmy. Porażka z Górnikiem Wałbrzych u siebie nie musi jeszcze mieć dramatycznych konsekwencji, ale w środowy wieczór (nie znamy wyniku) starogardzianie grali w Koszalinie - z kolejnym kandydatem do spadku: AZS. Gdyby i to spotkanie przegrali, nie chcielibyśmy być w ich skórze. Dłonie znowu stracą pewność, a głowa będzie się bała wziąć na siebie odpowiedzialność za akcję czy rzut. To byłoby najgorsze, co może spotkać podopiecznych Adama Prabuckiego.
Już pierwsze odznaki załamania było widać w drugiej połowie meczu z Górnikiem, gdy nikomu rzut nie siedział. Trener mówi, że nastąpiło niezwykle rozluźnienie po wygranej z Basketem Kwidzyn, lecz tym wszystkiego tłumaczyć nie można. Koszykarze są profesjonalistami, pracownikami i o tym powinni przede wszystkim pamiętać.
Tymczasem sobotnie spotkanie z Polonią Warszawa może być trudne z jeszcze jednego powodu - będzie na żywo transmitowane przez Polsat Sport. No i nie wiadomo, w jakiej dyspozycji psychicznej przyjadą warszawianie. Grali w środę z Górnikiem u siebie. Też muszą to spotkanie wygrać, bo mają - jak Polpharma i AZS Koszalin, no i może Basket - nóż na gardle. Warto jeszcze zauważyć, że sobotnie mecze praktycznie zakończą starcia pomiędzy drużynami walczącymi o utrzymanie się. Później będą one grały z silniejszymi zespołami i o zwycięstwa zapewne będzie trudnej. Atlas Stal Ostrów już swoje "prezenty" słabszym pooddawała.
Musimy wierzyć, że Polpharma ograła AZS Koszalin i pokona Polonię Warszawa. Ma jeszcze co prawda u siebie dwa mecze, w których może powalczyć o zwycięstwo, ze Śląskiem Wrocław i Energą Czarnymi Słupsk, tylko że na to do końca byśmy nie liczyli.
Adam Prabucki jest ciągle optymistą. Wierzy, że już nigdy nie zdarzy się taka druga połowa, jak z Górnikiem Wałbrzych, kiedy to jego podopieczni trafili ledwie 7 z 34 rzutów z gry, ani jednego z 14 za trzy punkty. Dobrze, że wierzy, jeszcze koszykarze muszą w to uwierzyć. Już w Koszalinie.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?