MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dominet Bank Ekstraliga. Cenne zwycięstwo Polpharmy w Słupsku

[email protected]
Od dawna marzyliśmy, by dać to zdjęcie. Wreszcie jest okazja.
Od dawna marzyliśmy, by dać to zdjęcie. Wreszcie jest okazja.
Tematem tygodnia jest oczywiście zmiana na stanowisku prezesa klubu, ale dla nas - kto wie, czy i nie ważniejszym wydarzeniem - tematem głównym jest wygrana Polpharmy z Czarnymi Energą Słupsk i to na wyjeździe.

Tematem tygodnia jest oczywiście zmiana na stanowisku prezesa klubu, ale dla nas - kto wie, czy i nie ważniejszym wydarzeniem - tematem głównym jest wygrana Polpharmy z Czarnymi Energą Słupsk i to na wyjeździe. Imponujące są rozmiary tego zwycięstwa, drugiego w sezonie, ale w euforię popadać wręcz nie wypada.

Wynik 98:79 dla Polpharmy na niewygodnym dla niej terenie w Słupsku budzi uznanie. Szkoda tylko, że inne zespoły - o podobnym potencjale - także wygrywały i to z wyżej notowanymi rywalami. AZS Koszalin rozbił w pył Anwil Włocławek, a Basket Kwidzyn pewnie pokonał Atlasa Stal Ostrów. Taka jest ta liga i będzie do końca - nieprzewidywalna, stąd i tak z każdego zwycięstwa należy się niezmiernie cieszyć. O wygranej w Słupsku zadecydowało coś, co się do tej pory nie zdarzyło. Już w pierwszej kwarcie podopieczni Jerzego Chudeusza dali do zrozumienia gospodarzom, że są w świetnej dyspozycji. Leończyk rewelacyjnie grał pod koszem, trafiając wszystkie rzuty za dwa punkty. Pomagał mu Hall, a z dystansu trafiali Witos i Lubeck. Ten ostatni koszykarz to małe "dziwadło". W Słupsku łatwiej mu było trafić do kosza zza linii 6,25 metra, niż z bliska, ale za te trzy punkty rzucał skutecznie. Po 10 minutach było 29:15 dla gości, tak świetnie grających w ataku starogardzian nigdy nie widzieliśmy. Copeland mógł sobie nawet tak na tym boisku "wypoczywać". Nie musiał się wreszcie szarpać, nie musiał trzymać wyniku.

Do przerwy Polpharma prowadziła 53:44, naprawdę po świetnej grze. Szkoda tylko, że od paru spotkań nie może się odnaleźć Łukasz Majewski. My tego chłopaka lubimy, ma ducha koszykarskiego, ale gdzieś on z niego na razie uleciał i jakby nie chciał w to ambitne ciało sportowca powrócić. Gdyby jeszcze Łukasz grał na swoim poziomie, Czarni dostaliby baty, o których przez lata krążyłyby legendy po mieście aspirującym ciągle do miana wojewódzkiego. Ambicje to w tym Słupsku zawsze mieli i mają, także dotyczące koszykówki. Klęska w meczu z Polpharmą była dla tych ambicji czymś gorszym niż czarna polewka dla kawalera.
Baliśmy się jednak drugiej połowy spotkania, mając w pamięci te wszystkie horrory z ostatnich sobót. Baliśmy się nawet po trzeciej części, wygranej przez gości 24:18. Po trzech kwartach Polpharma prowadziła z Czarnymi 77:62, piętnastoma punktami! Przewaga to wielka jak stopa dwumetrowca w butach koszykarskich, ale w koszykówce można ją zniwelować błyskawicznie. Pięć celnych rzutów za trzy punkty bez odpowiedzi i jest remis. Ileż scenariuszów przelatywało przez naszą głowę! I rzeczywiście, czwarta kwarta zaczęła się nerwowo, na szczęście gra nie układała się obu zespołom. Aż gospodarze na dwie minuty zaskoczyli - wyciągali dziwaczne piłki zza linii, trójka, trójka i coś jeszcze, i nagle zrobiło się ledwie 79:72 dla gości. Oj, co się wtedy działo. Powróciły te wszystkie wątpliwości, te pytania o to, czy starogardzianie mają mentalność zwycięzcy - sportowego zabójcy. Czy ten zespół ma tę mentalność?

Wtedy okazało się, jak ważna była dobra gra całej drużyny we wcześniejszych fragmentach spotkania. Copeland znowu przebywał na boisku prawie 40 minut, ale był zdecydowanie mniej zmęczony w ostatnich minutach niż w poprzednich meczach. Miał siły i odpowiednim momencie zaczął dorzucać te swoje punkty. Tyle, ile ich zespół potrzebował, by wybić gospodarzom resztę nadziei z głów. Ci się wyłącznie już szarpali. Rzucali na siłę, licząc, że ponownie zaskoczą, że cudem dojdą starogardzian. Mecz koszykówki to nie kampania wyborcza. Marzeniami o cudzie spotkania się nie wygra. Czarni nie byli w stanie odpowiedzieć niczym. Zanosiło się na pogrom, na sto kilka punktów dla Polpharmy. Szkoda, że w końcówce nie udało się postawić tej pięknej kropki nad "i". Ale piękny wynik poszedł w świat. I nic, że Czarni są w wielkim kryzysie, że zamykają teraz tabelę. W tym zespole ciągle tkwi spory potencjał. Podopieczni Griszczuka mieli się właśnie przełamać w spotkaniu ze starogardzianami. Kończyli je kompletnie załamani.
W jakże innym nastroju byli goście i Jerzy Chudeusz. Wcale nie chodzi o to, że trener obronił posadę. Ta nie była - wbrew pozorom i plotkom - jeszcze zagrożona. Nawet przegrana w Słupsku nie miałaby na jego sytuację wpływu. No chyba, że Polpharma przegrałaby w takim stylu jak Czarni. Tylko że Chudeusz od tygodni przekonywał, iż jego chłopaki w końcu zaczną wygrywać, bo mają takie możliwości. Czegoś tylko ciągle brakowało. I nie ma co ukrywać, że ciągle brakuje. Gdyby ten zespół wzmocnił dobry środkowy i jeszcze jeden niezły gracz na obwód, mielibyśmy drużynę chyba najsilniejszą z dotychczasowych. To nie są słowa na wyrost. Copeland jest przecież najlepszym strzelcem ligi, Hall najlepiej zbiera na tablicach, obaj należą w ogóle do najlepszych graczy ligi, do tego ten Leończyk - jeden z najlepszych Polaków, i jeszcze kilku niezłych graczy. Szczególnie mieć takiego Copelanda w składzie to skarb. Na boisku wcale nie prezentuje się jak lider. Spokojny, wyważony, tylko czasami pozwala sobie na wariackie zagrania. Trafia tak po cichu, bez zbędnego rozgłosu. Nie jest typem gwiazdora, ale potrafi rywala poniżyć, wbić w go parkiet. Tylko pewnie natychmiast chciałby powiedzieć "przepraszam".

Szkoda, że teraz Polpharma zagra ponownie na wyjeździe i to jeszcze trudniejsze spotkanie - z ASCO Śląskiem Wrocław. Ta drużyna także odbija się od dna. Będzie się pięła w górę tabeli, wolno, ale systematycznie. Czy starogardzianie są w stanie jej w tym przeszkodzić, są w stanie wydłużyć tę drogę? Trudne pytanie. Chudeusz jest przekonany, że tak. A co trener ma mówić? Przed kolejnym spotkaniem on musi być optymistą, największym z możliwych. Jeżeli jednak we Wrocławiu znowu wszyscy będą zdobywać punkty, a swoje wreszcie dorzuci jeszcze Majewski, nie można wykluczyć kolejnej miłej niespodzianki. Tak na Mikołaja - także dla kibiców. Ci już ponownie chcą być ze swoim zespołem. Może przeproszą się nawet z trenerem? Niektórzy to zrobili. A sam Chudeusz okazał się człowiekiem o silnym charakterze. Przetrzymał przyśpiewki, przetrzymał białe chusteczki skierowane w jego stronę. Może myślał, że one oznaczają coś innego? W "Krzyżakach" Sienkiewicza biała chusteczka położona na głowę Zbyszka przed Danusię uratowała porywczemu młodzieńcowi życie... To oczywiście żart, zaś Chudeusz do porywczych raczej nie należy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dominet Bank Ekstraliga. Cenne zwycięstwo Polpharmy w Słupsku - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto