Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dornier DO X - historia największej łodzi latającej. Wizyta podniebnego giganta w Górkach Wschodnich

Marek Adamkowicz
Dornier Museum w Friedrichshafen
Dornier Do X był największą łodzią latającą przełomu lat 20. i 30. XX w. Dwunastosilnikowa maszyna obsługiwała połączenia transatlantyckie, ale w lipcu 1932 r. przyleciała do Gdańska, wzbudzając sensację wśród mieszkańców Wolnego Miasta. Na kilka dni stała się celem wycieczek - o czym przypomina Marek Adamkowicz

Przeglądając zdjęcia i pocztówki z Wolnego Miasta Gdańska, łatwo można zauważyć, że pewne motywy często się na nich powtarzają. I nie chodzi tylko o widoki charakterystycznych budowli. Dotyczy to również wydarzeń, o których opowiadano potem długimi miesiącami. Takich na przykład jak przelot zeppelina czy wizyta latającej łodzi.

100 szabel i bagnetów w Strefie Historycznej Wolnego Miasta Gdańska

Syn winiarza w chmurach

Przełom XIX i XX w. był na świecie czasem fascynacji techniką. Wynalazki zmieniające życie codzienne prowadziły do euforii graniczącej z ekstazą. Dotyczyło to również transportu. Wystarczy wspomnieć szał, jaki ogarnął Amerykę po przelocie w 1927 r. Charlesa Lindberga nad Atlantykiem. W tle tego wyczynu toczył się wyścig konstruktorów, którzy chcieli zbudować maszyny do lotów międzykontynentalnych. W wyścig ten wpisywało się dzieło Claude'a Dorniera (1884-1969).
Dornier był z pewnością jednym z najoryginalniejszych konstruktorów swoich czasów. Urodził się w bawarskim Kempten. Jego ojcem był francuski importer win, matką Niemka. Nie przejął jednak zainteresowania handlem, ale zwrócił się ku naukom ścisłym. W 1907 r. ukończył politechnikę w Monachium, a trzy lata później znalazł zatrudnienie w zakładach hrabiego Ferdynanda Zeppelina we Friedrichshafen nad Jeziorem Bodeńskim. Lepiej nie mógł trafić. Friedrichshafen zaliczało się w tamtym czasie do czołowych ośrodków produkcyjnych i badawczych lotnictwa. To właśnie tutaj budowano gigantyczne sterowce. Talent Dorniera został zauważony przez Zeppelina, który uczynił go asystentem naukowym. Wkładem Dorniera w rozwój lotnictwa okazało się wnet przewartościowanie spojrzenia na konstrukcje z lekkich metali. Udowodnił, że jest to materiał znacznie lepszy do budowy sterowców i samolotów niż drewno, które wykorzystywały konkurencyjne zakłady lotnicze.

Łodziami przez Atlantyk

Kariera Dorniera nabrała tempa, gdy otworzył własną fabrykę. Jej znakiem firmowym stały się łodzie latające, o których zwykł on mawiać, że są przyszłością awiacji. Pomysł budowania maszyn zdolnych do operowania na wodzie i w powietrzu wprawdzie nie był nowy, ale Bawarczyk wniósł powiew świeżości w myślenie o tego rodzaju konstrukcjach. A do historii niemieckiego lotnictwa przeszedł jako zwolennik budowania samolotów wielosilnikowych, czego Do X był najlepszym przykładem.
Maszynę zaopatrzono w 12 jednostek napędowych umieszczonych na skrzydłach nad kadłubem. W kadłubie mieściły się kabiny pilotów, mostek kapitański, a także sterownia i kabina radiooperatora. Środkową część giganta - patrząc od dziobu - przeznaczono na kabinę kapitana, przedział bagażowy, kabiny pasażerów, salonik, jadalnię, kolejne kabiny pasażerów i kwatery oficerskie. Bliżej ogona znajdowały się pomieszczenia załogi. Ostatni poziom, najbliżej lustra wody, zajmowały zbiorniki z paliwem.

Żeby to wszystko pomieścić, maszyna musiała mieć ponad 40 m długości, ponad 10 m wysokości, a rozpiętość skrzydeł wynosiła 48 m. Wymiarami przypominała zbudowanego 30 lat później boeinga 707, którego długość wynosiła ponad 46 m, wysokość prawie 13 m, a rozpiętość skrzydeł ponad 44 m.

Rekord nad jeziorem

W pierwszy nietestowy lot Do X wzbił się 21 października 1929 roku nad Jeziorem Bodeńskim. Wydarzenie zwróciło uwagę świata nie tylko ze względu na pojawienie się nowej konstrukcji, ale przede wszystkim liczbę osób na pokładzie. Było ich 169, z czego 150 stanowili pasażerowie.

Wolne Miasto Gdańsk: Za tym państwem nikt nie płakał

Udział w tym locie był w wielu przypadkach formą nagrody dla wyróżniających się pracowników fabryki Dorniera. Oczywiście, nie zabrakło też dziennikarzy, których depesze rozsławiły latającego olbrzyma. I słusznie. Przy okazji tego startu ustanowiony został bowiem rekord liczby pasażerów lotu, który utrzymał się przez następne 20 lat.

Pomimo obiecujących początków Do X okazał się konstrukcją zawodną, niemniej wszedł do służby. Na szlaku jego podróży znalazł się m.in. Nowy Jork, Wyspy Kanaryjskie, Brazylia.

Kolos w Wolnym Mieście

W lipcu 1932 r. maszyna o numerze bocznym D-1929 dotarła do Gdańska, wzbudzając prawdziwą sensację. Na pokładzie było wtedy 70 pasażerów i 12 członków załogi. Był to kilkudniowy pobyt, w zasadzie międzylądowanie w drodze z Królewca do Świnoujścia. Dornier zatrzymał się w Górkach Wschodnich, gdzie znajdował się port dla wodnosamolotów, a jego obecność sprawiła, że miejsce to stało się na pewien czas centrum Wolnego Miasta.

Załogę z kapitanem Friedrichem Christiansenem na czele powitano jak bohaterów. Podniosły charakter uroczystości podkreślała obecność przedstawicieli gdańskich władz, zaś do oglądania Dorniera ruszyły tłumy. Zwiedzających dowożono autobusami z Targu Siennego, choć można było też skorzystać z oferty firmy Weichsel, której parowce kursowały do Górek Wschodnich.

Trudno przecenić propagandowy wymiar tego wydarzenia i to nie tylko w wymiarze politycznym, jako pokaz niemieckiej potęgi, ale pamiętać trzeba, że wizyta Dorniera Do X była też odpowiedzią na społeczne potrzeby. Widać to było po rzeszy gości zjeżdżających do położonego na uboczu portu i zainteresowaniu, jakie towarzyszyło spotkaniu z członkami załogi w Wyższej Szkole Technicznej. Jego temat wyrażał zapewne marzenie niejednego gdańszczanina "Podróż do Ameryki i z powrotem".

Dornier DO X

Prace nad Dornierem Do X rozpoczęły się w połowie lat 20. Ukończono je w czerwcu 1929 r. Ze względu na ograniczenia, jakie nałożył na Niemcy traktat wersalski, maszyna powstawała w Szwajcarii na Jeziorem Bodeńskim. Egzemplarz, który odwiedził Gdańsk w 1932 r., został w następnym roku zdemontowany w Travemuende i przetransportowany do muzeum w Berlinie. W nocy z 23/24 listopada 1943 r. maszyna została zniszczona podczas nalotu aliantów. Pozostały po niej nagrania filmowe, które oglądane dzisiaj wciąż wzbudzają zachwyt latającym gigantem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto