Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dr Rafał Maszewski: Polska zmierza w kierunku klimatu węgierskiego

Anita Czupryn
Anita Czupryn
Rafał Maszewski, klimatolog. Autor i pomysłodawca serwisu pogodowego pogodawtoruniu.pl i powiązanej z nim aplikacji "pogoda w Toruniu". Absolwent geografii (specjalizacja klimat i ochrona klimatu) na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Popularyzuje naukę o pogodzie, klimacie w mediach zarówno lokalnych jak i ogólnopolskich
Rafał Maszewski, klimatolog. Autor i pomysłodawca serwisu pogodowego pogodawtoruniu.pl i powiązanej z nim aplikacji "pogoda w Toruniu". Absolwent geografii (specjalizacja klimat i ochrona klimatu) na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Popularyzuje naukę o pogodzie, klimacie w mediach zarówno lokalnych jak i ogólnopolskich Materialy prasowe
Patrząc na trendy i cyrkulację, to jeszcze chyba nie raz zeskrobiemy szron z samochodu, odśnieżymy chodnik i trochę zmarzniemy. To jeszcze nie jest wiosna; zdarzało się, że luty był najzimniejszym miesiącem roku. Powinniśmy być przygotowani na to, że zima może nas postraszyć i to jeszcze na początku wiosny – mówi Rafał Maszewski, klimatolog, popularyzator nauki o pogodzie.

Skorzystał Pan w tym roku z zimy i z możliwości, jakie ona daje?

Odpowiem na pani pytanie w taki sposób: trzeba mieć refleks, żeby z tej zimy w tym roku skorzystać (śmiech). Trzeba się spieszyć, bo jak ktoś się chwilę spóźni, to niestety – już jest po śniegu. W ostatnich dniach mieszkańcy wschodniej Polski nie muszą się jednak spieszyć, a może tak, ale z odśnieżaniem…

No, tak. „Spieszmy się kochać zimę, tak szybko odchodzi” – internauci trawestują znany wiersz księdza Jana Twardowskiego.

Stąd uważam, że trzeba mieć refleks, aby się na tę zimę załapać.

Okazuje się, że coś, co było zupełnie normalne – czyli śnieg w styczniu – dziś jest wyjątkowym i rzadkim zjawiskiem. Jak to się stało?

Mamy globalny wzrost temperatury, który jest wyraźnie widoczny także w Polsce i to jest niezaprzeczalny fakt. Nawet nie wchodząc w te dywagacje, kto to powoduje – czy człowiek, czy przyroda – każdy widzi, że tak jest, są też dane pomiarowe, które na to wskazują. Temperatura rośnie, ten wzrost jest coraz wyraźniejszy a nawet nieco szybszy niż był przewidywany. Tym samym zmienia się cyrkulacja atmosferyczna; powietrze niegdyś bardzo zimne, dziś jest nieco cieplejsze. Dodatkowo w listopadzie, grudniu wchodzimy w zimę z małą ilością lodu na północy, w związku z tym tego chłodu, zimnego powietrza jest mniej. Trzeba przy tym pamiętać, że nad wodą, która ma 2-3 stopnie Celsjusza powietrze nie wychłodzi się tak, jak nad lodem, który ma ujemną temperaturę. Grudzień w ogóle bardzo mocno się nam ociepla; przyjmuje się już jakby to praktycznie nie był zimowy miesiąc, bo temperaturę średnią ma już dodatnią na przeważającym obszarze kraju.

W grudniu media społecznościowe zalały zdjęcia kwitnących róż w ogródkach czy owocujących w doniczkach poziomek. Sama jeszcze w styczniku widziałam w miejskim lasku zielone listki na krzewach i zielone poszycie, które ruszyło z wegetacją.

To jest właśnie dowód na to przesunięcie – coraz cieplejszy grudzień, więc te ochłodzenia przesuwają nam się w ostatnich latach nawet na marzec. Rok temu na przykład mieliśmy taką sytuację, że w wielu regionach kraju w marcu zanotowaliśmy niższe temperatury niż zimą. To było niecodzienne. No, cóż, pory roku się zmieniają. Zanim zaczęliśmy odczuwać skutki wzrostu temperatury większość zim była „najbardziej zimowa” w styczniu i w pierwszej połowie lutego, a okres od 20 stycznia do 10 lutego był najzimniejszy w roku.

Czy to oznacza, że roślinność też się przestawi i będzie – dajmy na to – dwa razy w roku owocować?

Na to jeszcze za wcześnie, na razie – wiele na to wskazuje – zbliżamy się do klimatu węgierskiego, czyli łagodniejsze zimy, lata bardziej gorące. Ale mimo wszystko wciąż mamy tę chłodną porę roku, mimo że zimy są cieplejsze, to jednak wegetacja roślin ustaje. Temperatury nie są aż tak wysokie i jeszcze długo nie będą, aby ta wegetacja była kontynuowana. Zatem, można powiedzieć, że to jest, być może, melodia dalekiej przyszłości; aczkolwiek przyroda często w lutym czy marcu, kiedy średnie dobowe temperatury przekraczają 5 stopni, rozpoczyna wegetację. Później, w kwietniu, w maju przychodzą przymrozki, które nam nie zniknęły i wtedy przyroda i rolnicy na tym na pewno tracą. Zimą z kolei takie ciepłe okresy też osłabiają roślinność, bo ona powinna odpoczywać, a często jest pobudzana przez tydzień, dwa czy trzy. Rok temu na przykład było naprawdę ekstremalnie, bo cała zima była bardzo ciepła, co niekorzystnie wpływa choćby na oziminy; osłabia roślinność. W dalszym okresie zapewne nastąpi przystosowanie, bo rośliny przystosowują się do zmieniających się warunków, chociaż, trzeba przyznać, że zmiana warunków pogodowych jest bardzo szybka. Już dawno nie zdarzyło się tak, aby tak szybko zachodziły zmiany, więc to też jest problem, żeby przyroda nadążyła za nimi. Naturalnie, one byłyby dużo wolniejsze, a teraz naprawdę mamy spore przyspieszenie i jak wspomniałem, zmienia się cyrkulacja, rośnie temperatura. Kiedy patrzymy na przeszłe zimy, to widać, że obecnie coraz częściej mamy zimy ciepłe i bardzo cieple.

Jak czytam, to co dla jednych jest dowodem na globalne ocieplenie, dla innych jest dowodem na to, że nic takiego się nie dzieje, no bo przecież jest styczeń, mamy zimę, więc wszystko jest, jak trzeba i ocieplenie klimatu to mit.

Często powtarzam, że należałoby rozdzielić definicje klimatu i pogody. Mając na myśli klimat, mówimy o średnich warunkach z ostatnich kilkudziesięciu lat. Pogoda to aktualny stan atmosfery, czyli w uproszczeniu to, co się dzieje za oknem. Na zmianę klimatu musimy patrzeć w długiej perspektywie czasowej, a nie pojedynczego rekordu temperatury, czy mroźnej zimy lub gorącego lata- jedna czy nawet dwie mroźne zimy pod rząd czy chłodnego miesiące letnie nie świadczą, że klimat nam się nie ociepla. W Polsce zima może być mroźna, ale już globalnie może być jedną z najcieplejszych i w ten sposób też należy na to patrzeć. Zimne powietrze nie zniknęło od razu, bo ono się tworzy, czy to nad biegunem, czy w Azji; to mroźne powietrze jest. To kwestia naprawdę długiego czasu zanim zima od nas całkowicie odejdzie. Na razie, przez kilkanaście, kilkadziesiąt lat możemy liczyć na zimowe chwile i ponad 20 stopniowe mrozy, wciąż jeszcze stać na to nasz klimat. Chociaż oczywiście prawdopodobieństwo takich temperatur spada. Jeśli popatrzymy na ostatnie 10-20-30 zim, to coraz więcej mamy ciepłych zim, tych powyżej normy. Za to tych chłodnych zim jest coraz mniej. Nawet 50 czy 100 lat temu nie było tak, że każda zima była mroźna, ze śniegiem po kolana i minus 30 stopniami przez 2-3 miesiące. Też zdarzały się zimy cieple i dłuższe odwilże. Tyle, że teraz zdarza się to częściej niż kiedyś, a dużo rzadziej pojawiają się długotrwałe mrozy, a jeśli nawet, to widzimy, że taka zima jest przejściowa, a często możemy mówić o incydentach zimowych niż trwałej zimie. Styczeń był najzimniejszym miesiącem; mogliśmy wtedy liczyć na długie tygodnie mrozu i śniegu z okresowymi, to jest normalne w naszym klimacie. Nie jest normalną zima z temperaturą minus 20 czy minus 30 i pół metra śniegu, i to przez trzy miesiące. Zima u nas powinna być przeplatana odwilżami, a teraz stało się odwrotnie. Odwilż panuje przez większą część zimy, natomiast pojawiają się jedynie epizody zimowe. Jeśli spojrzymy na dane pomiarowe, to ewidentnie widać, że zimą coraz więcej jest dodatnich temperatur, coraz więcej deszczu zamiast śniegu. To są fakty.
Ale przy sprzyjającej cyrkulacji, tak jak mieliśmy jeszcze parę dni temu, kiedy to mogło napłynąć do nas mroźne powietrze polarno-kontynentalne, od razu a na północnym wschodzie było prawie minus 30 stopni. Oznacza, że jest to jak najbardziej możliwe. Powietrze zimne jeszcze nie zniknęło, ono wciąż jest; owszem, jest nieco cieplejsze niż kiedyś, ale znaczne spadki temperatury są wciąż możliwe. Polska akurat ma takie położenie, że powinniśmy przygotować się również na skrajności: zarówno na coraz częstsze fale upałów, jak i coraz rzadsze fale mrozów. Co więcej, okazuje się, że ta ekstremalność pogody może rosnąc. Ostatnie mroźne i okresami śnieżne zimy zdarzyły się dość dawno w 1996, 2010, 2011 i 2012 roku, ale potem mamy ciąg zim cieplejszych. Nawet tegoroczny styczeń, mimo fali mrozów, jeśli chodzi o temperaturę zapisze się nieznacznie powyżej normy. Co do lutego, to zobaczymy, ponieważ zdarzało się niejednokrotnie, że ten miesiąc był najzimniejszym podczas zimy. Są przesłanki na to, że zima nie powiedziała jeszcze swojego ostatniego słowa. Niedawne intensywne opady śniegu na południowym wschodzie i wschodzie też nie świadczą o tym, że nie ma globalnego ocieplenia; po prostu pojawił się niż – jest zimniejsze powietrze i pada śnieg. Nic w tym niezwykłego. Jeżeli ktoś mówił i twierdził – a były takie głosy – że zimy już znikają, że w niedługim czasie całkiem znikną, to nie wie, co mówi, bo to nie jest taki proces, że miną dwa-trzy lata i nie będzie już zimy. One będą, ale rzadziej, a mróz pojawi się incydentalnie i na krótko. Co więcej w przyszłości zdarzy się zapewne jeszcze mroźna i śnieżna zima. Zatem po jednej albo nawet i dwóch mroźnych zimach nie można wysnuwać twierdzenia, że nie ma globalnego ocieplenia. Samo słowo „globalne” świadczy o całym świecie.

Jak interpretować pojawiające się fale chłodu w miejscach, w których ich wcześniej nie było? Zima w Madrycie, śnieg i mróz w Afryce?

Generalnie przy ociepleniu klimatu zmienia się cyrkulacja i słabnie prąd strumieniowy, który w postaci bardzo silnego wiatru przemieszcza się nad północną półkulą z zachodu na wschód, w miarę równoleżnikowo. Napędza go różnica temperatury pomiędzy obszarem podbiegunowym (Arktyką) i niższymi szerokościami geograficznymi. Arktyka ociepla się znacznie szybciej niż inne regiony świata; tym samym prędkość wiatru zaczyna się zmniejszać i prąd strumieniowy zaczyna meandrować jak rzeka – to na północ, to na południe i zimne powietrze wlewa się głęboko na południe, a ciepłe na północ i stad duże wahania temperatury i jej rekordy. Ktoś mógłby powiedzieć, jakie globalne ocieplenie, jeśli w Madrycie wystąpiły tak wielkie opady śniegu. No, ale to jest uproszczone spojrzenie, bo w przyszłości będziemy mieli takie fale chłodu również daleko na południu, a ciepło na północy, te zmiany będą się dziać pod wpływem zmian w cyrkulacji i to jest normalne i zgodne z prognozami globalnego ocieplenia.

To, że teraz mamy zimę to dobrze, w kontekście lata, bo nie będzie suszy?

Ta zima jest bardzo istotna, jeśli chodzi o śnieg, a przez to nawodnienie gleby. Nic lepiej niż śnieg, który pada na tylko lekko zamarzniętą ziemię, albo w ogóle nie zamarzniętą, topiąc się nie nawadnia lepiej gleby i nie uzupełnia wód gruntowych - mało wody spływa z tego śniegu do rzek. Jest to wiec bardzo wskazane, zwłaszcza, jak ten śnieg topi się w lutym, marcu; gleba potem jeszcze długo jest dobrze nasączona. Jeśli leży śnieg, to praktycznie z gleby nie paruje woda. Najgorsza jest taka zima, jaka była w ubiegłym roku, czyli trochę deszczu, zero śniegu, wysoka temperatura, wiatr, który przesusza glebę – to jest bardzo niekorzystne. Teraz śnieg, który pada na wschodzie na pewno podniesie później poziom wód w rzekach i w gruncie wód gruntowych.

Możliwe są powodzie? Rzeki będą wylewać?

Powodzie roztopowe dawno u nas nie były widziane, a kiedyś były normalnym zjawiskiem na przełomie zimy i wiosny. Teraz zaniknęły, bo nie ma takich zim, ale zobaczymy, jak będzie w tym roku, bo śniegu jest więcej. Wszystko zależy od tego, jak to będzie się topiło, czy przy deszczu, czy przy wysokiej temperaturze. Najlepiej, kiedy śnieg topi się, gdy w dzień jest plusowa temperatura, a w nocy przymrozek, bez opadów i przy pochmurnym niebie. Wtedy wzrost wód w rzekach jest spokojniejszy. Najgorzej jest, jak przy wysokiej temperaturze popada intensywny deszcz, wtedy następuje gwałtowne roztapianie i wzrost stanów wody. Jak będzie w tym roku, nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć, ale zapasy śniegu zaczynają nam rosnąć.

Susza to, jeśli chodzi o klimat, nasz największy problem? Czy zapowiedzi stepowienia kraju, Europy oznaczają, że już jesteśmy w tym procesie?

To jest coraz poważniejszy problem, bo gdy rośnie temperatura – a ona wyraźnie rośnie – to rośnie tez parowanie. Opady co prawda wzrastają, ale wolniej niż parowanie. Zatem ten klimatyczny bilans wodny (różnica pomiędzy opadem, a parowaniem), jest u nas niekorzystny, więcej tej wody paruje niż spada. A przy dalszym wzroście temperatury może się okazać, że w okresach letnich będzie problem, szczególnie przy falach upałów, które mogą być coraz potężniejsze. Dlatego każdy deszcz, każdy śnieg szczególnie teraz jest ważny i ma znaczenie. Ostatnie lata mieliśmy suche i to uzupełnienie wody w postaci śniegu jest bardzo wskazane. Długoterminowe modele klimatyczne wskazują na pogarszanie się bilansu wodnego w Polsce jak i na południu Europy.

Naukowcy już od jakiegoś czasu odkrywają u nas rośliny i owady, jakich tu nigdy nie było, a które to gatunki typowe są dla ciepłych krajów.

Taka sukcesja będzie postępować w miarę ocieplania się; natura się dostosowuje; taki jest cykl, że tam, gdzie się ociepla pojawiają się rośliny, które wolą cieplejsze klimaty. Aczkolwiek na razie nie ma co liczyć u nas na te przysłowiowe palmy za oknem.

Drzewka pomarańczowe też nie zakwitną jeszcze na skwerach?

No, jak wspomniałem, jeszcze te zimy mogą u nas być mroźne. A to wyklucza tego rodzaju rośliny, które szybko by zmarzły.

Czy zmiany klimatyczne posunięte są już tak dalece, że zagrażają naszej egzystencji? A może pandemia, przez którą cały świat zwolnił, przyczyni się do naprawy klimatu i tego, że coś dobrego dla ziemi jednak robimy?

Obserwuje się taki skutek uboczny pandemii jak zmniejszenie emisji dwutlenku węgla, aczkolwiek to jest chwilowe. To nie zmieni trendu ocieplania; nie ma na to szans. Za rok, dwa wrócimy do tego, co było, a może i przebijemy emisje dwutlenku węgla. Ale to nie tylko o CO2 chodzi, bo i o metan, który pojawia się naturalnie – wieloletnia zmarzlina topnieje i dużo metanu się wydobywa, a to jeszcze silniejszy gaz cieplarniany. Pandemia może na chwilę nieznacznie spowolnić globalne ocieplenie, ale tylko na chwilę i to jest bez większego znaczenia. Choć dziś bardziej zdajemy sobie sprawę z klimatycznych zagrożeń niż 10-20 lat temu, coraz bardziej zauważamy te problemy, dzieci również, do czego przyczyniają się specjalne programy edukacyjne, zatem wszystko to idzie w kierunku większej świadomości.

W związku z tym, że pogodę obserwuje się już od kilkudziesięciu lat, rysuje się wykresy, tworzy statystyki, analizuje, dzięki czemu można dziś mówić o pewnych prawidłowościach, to jak w Polsce zmieniła się przez ostatnie lata pogoda i jaka prawidłowość jest już stała? Jeśli przez dwa lata nie ma zimy, to w trzecim roku ona na pewno przyjdzie? – teraz mamy właśnie taką sytuację. Co już jest tą prawidłowością, a co nią będzie?

Sytuacja zmienia się w takim kierunku, że coraz więcej będzie ciepłych zim, czyli dodatnich temperatur w zimowych miesiącach. Będzie coraz więcej deszczu zamiast śniegu. Podobnie, jak ociepla się wiosna, chociaż prawdopodobnie te przymrozki w kwietniu i maju to tak szybko nie znikną, co niestety nie będzie korzystne, bo przyroda zdąży się obudzić po łagodnych zimach. Lato bardzo mocno się ociepla; kiedyś było o połowę mniej dni upalnych, czyli takich z temperaturą powyżej 30 stopni niż teraz. Już ponad 20 lat nie mieliśmy chłodnego lata, już się przyzwyczailiśmy do wysokich temperatur i dziś niektórzy normalne letnie temperatury traktują jako zimne lato. Pod tym kątem pogoda nas rozpieściła, że nawet normalnie termiczne miesiące dla niektórych mogą być dziś chłodne. Co niekorzystne, to latem wzrasta ekstremalność opadów – długie okresy suszy są przeplatane gwałtownymi opadami, które zamiast nawodnić glebę spływają do rzek i kanalizacji w miastach. Jesień również się ociepla, czyli generalnie można powiedzieć, że ocieplenie dotyczy wszystkich pór roku. Ale zimą odczuwamy to chyba najbardziej. Wszystko to nie są tylko obserwacje zza okna, choć dla każdego są widoczne, nie trzeba być meteorologiem czy klimatologiem, żeby to zaobserwować, ale na to wskazują również twarde dane pomiarowe, pozyskiwane z sieci obserwacyjnej Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy, jak i stacji meteorologicznych na uczelniach wyższych.

Obecna zima potrzyma jeszcze? Co nas czeka w pogodzie w najbliższym czasie?

Ta zima jest zupełnie inna niż zeszłoroczna, która była rekordowo ciepła. Zeszłej zimy mieliśmy cyrkulację zachodnią, co oznaczało, że często niże pędziły z zachodu na wschód, przynosząc bardzo ciepłe masy powietrza. W tym roku jest inaczej, inna jest cyrkulacja. W ubiegłym roku bardzo silny był wir polarny, bardzo zresztą głośny w mediach i on trzymał to zimne powietrze w okolicy bieguna, które sobie tam krążyło, nie mogąc spłynąć do nas, na południe. W tym roku wir się rozpadł, był słabszy, rozdzielił się na dwa, a to osłabiło cyrkulację zachodnią - zimne, mroźne powietrze może się wydostawać i rozlewać na południe. I mamy z tym do czynienia.

W tym roku za to medialnie głośno jest o „bestii ze Wschodu”.

Unikałbym takich określeń; choć je rozumiem, bo są medialne i nośne. Ale to po prostu zwykły mróz, nie przesadzajmy. O „bestii ze Wschodu” można by było mówić, gdybyśmy mieli spadki do minus 35-40 stopni i ponad pół metra śniegu; wtedy to rozumiem. Teraz mamy po prostu zwykły incydent z silnym mrozem, nic nadzwyczajnego, takie incydenty się zdarzają. Taki mróz się zdarzał i wcześniej, i nikt kiedyś bestią tego nie nazywał (śmiech).

Mróz jeszcze potrzyma?

Teraz mamy odwilż, potem znów będziemy szli w stronę zimy, a następnie wiele wskazuje na kolejną odwilż. Jeśli chodzi o luty, to wygląda na to, że zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Oczywiście trudno o wiarygodną miesięczną prognozę, ale patrząc na trendy i cyrkluację, to jeszcze chyba nie raz zeskrobiemy szron z samochodu, odśnieżymy chodnik i trochę zmarzniemy. To jeszcze nie jest wiosna; zdarzało się, że luty był najzimniejszym miesiącem roku. Powinniśmy być przygotowani na to, że zima może nas postraszyć i to jeszcze na początku wiosny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dr Rafał Maszewski: Polska zmierza w kierunku klimatu węgierskiego - Portal i.pl

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto