Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duchowny odsunięty od pracy z dziećmi i młodzieżą. Powodem podejrzenie o zły dotyk wobec dziecka sprzed wielu lat

Rafał Mrowicki
Rafał Mrowicki
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne PxFuel
Ksiądz z jednej z gdańskich parafii otrzymał zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą. Powodem jest świadectwo kobiety, która 40 lat temu miała paść ofiarą złego dotyku z jego strony.

Historia pani Marii (imię zmienione na potrzeby publikacji - red.) rozgrywała się w latach 1978-1980 w Gdańsku. Gdy to się zaczęło, miała 12 lat, była uczennicą Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Gdańsku Wrzeszczu przy obecnej alei Legionów. Jak mówi w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" była wówczas dotykana przez duchownego, który uczył religii uczniów jej szkoły.

- Ksiądz wkładał rękę dziewczynkom pod spódnicę, klepał je po pośladkach. Drugą rękę miał pod sutanną, był czerwony na twarzy, pocił się. My tego nie rozumiałyśmy, ale chłopcy mówili nam, że się masturbował - wspomina kobieta.

Wspomnienia wróciły po obejrzeniu "Zabawy w chowanego"

Duchowny, o którym wspomina pani Maria, jest jezuitą. Posługę w Gdańsku rozpoczął pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Początkowo posługiwał w parafii Świętego Bartłomieja w centrum Gdańska, a od lat 90. w parafii Świętego Krzyża we Wrzeszczu, gdzie wówczas przenieśli się gdańscy jezuici. Obecnie ma niemal 90 lat.

W maju pani Maria podzieliła się publicznie na Facebooku swoim świadectwem. Zainspirował ją do tego film braci Tomasza i Marka Sekielskich "Zabawa w chowanego", w którym skonfrontowano ofiary pedofilii ze strony duchownych z jej sprawcami. W filmie pokazano też mechanizm przenoszenia księży z parafii do parafii oraz tuszowania pedofilii przez kościelnych hierarchów na przykładzie kaliskiego biskupa Edwarda Janiaka.

- Po obejrzeniu tego filmu zagotowało się we mnie. To do mnie wróciło - mówi pani Maria.

Nie każdy okazał wsparcie

Post kobiety spotkał się z szerokim odzewem, ale też z agresją ze strony osób, które jej nie dowierzały.

- Przestraszyłam się. Nie wiedziałam, że w Polsce jest taka nagonka i taki podział - mówi. Jak dodaje, wybaczyła już duchownemu krzywdy, które spotkały ją w dzieciństwie i nie szuka zemsty. - Nie jestem bojowniczką i nie chcę nikogo karać, jestem daleka od tego. Przepracowałam to w sobie i na jakimś poziomie to wybaczyłam. Mam w sobie współczucie do osoby, która tego dokonała, jest taki syndrom w osobach, które były wykorzystane seksualnie. Nie chciałabym żeby ten ksiądz trafił do więzienia i żeby stała mu się krzywda - dodaje.

Kobieta przez lata nie mówiła o tym nawet swoim rodzicom, bała się ich reakcji. Z czasem odeszła od Kościoła, wzięła ślub z mężczyzną, który był po rozwodzie cywilnym. Jak mówi, wpływ na jej zwątpienie miała też utrata zaufania do Kościoła po tym, co spotkało ją gdy była dzieckiem. Obecnie mieszka w Irlandii.

Dziecko nie zawsze rozumie, co się dzieje

Jako dziecko nie do końca rozumiała co się dzieje. Dopiero później do niej dotarło, na czym polegał czyn, którego wobec niej miał dopuścić się duchowny. Po jej majowym poście na Facebooku doszło do rozmowy między nią a przedstawicielem władz zakonu jezuitów.

- Teraz jako dorosła osoba i matka, wiem, że to nie jest "tylko". Sam ojciec Wojciech Żmudziński (Delegat Prowincjała ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego - red.), który ze mną rozmawiał, powiedział, że to przestępstwo i gdyby nie fakt, że było to dawno i sprawa uległa przedawnieniu, musiałby złożyć zawiadomienie do prokuratury - mówi pani Maria.

- W związku z niepokojącymi informacjami, jakie pojawiły się w internecie w maju tego roku, skontaktowałem się z panią Marią i poprosiłem ją, by opowiedziała o wspomnianym przez nią na Facebooku "złym dotyku", którego ofiarą padła w dzieciństwie przed około 40 laty - mówi nam ojciec Wojciech Żmudziński. - Jestem jej bardzo wdzięczny za to, że zgodziła się o tym opowiedzieć. Z pewnością nie było to dla niej łatwe. Następnie, po zbadaniu sprawy, ojciec Prowincjał podjął w stosunku do ojca (tu pada nazwisko - red.) decyzje, o których poinformował panią Marię listownie. Poczyniłem także starania odnalezienia innych osób, które mogłyby mieć podobne doświadczenia z dzieciństwa. Nigdy wcześniej nie zgłaszano do Kurii Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej tego typu zachowań tego duchownego. Wręcz przeciwnie, cieszył się w Prowincji nieposzlakowaną opinią - dodaje.

Sprawa uległa przedawnieniu, ale na duchownego nałożono zakaz

29.06.2020 do pani Marii został wysłany list podpisany przez ojca Tomasza Ortmanna, Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego. Prowincjał pisze w liście m.in., że sprawa uległa przedawnieniu zarówno wg prawa kanonicznego jak i prawa świeckiego. Dodał, że stan zdrowia oraz zaawansowany wiek duchownego nie pozwalają na weryfikację tych informacji na podstawie jego wspomnień - ma problemy z pamięcią - oraz, że zakonnik jest wyłączony z aktywności duszpasterskich i praktycznie sam nie opuszcza już domu, w związku z czym zachodzi małe prawdopodobieństwo istnienia podobnych zachowań.

Prowincjał poinformował także o nałożeniu na wiekowego duchownego zakazu jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej, która "zakłada bezpośredni kontakt z dziećmi i młodzieżą", a także "zakaz przebywania w środowiskach lub miejscach, w których kontakt z dziećmi i młodzieżą byłby nieunikniony". Ojciec Tomasz Ortmann podkreślił, że zdaje sobie sprawę, że te działania mogą mieć jedynie charakter prewencyjny i nie wynagrodzą ani nie odwrócą krzywd, których doznała kobieta.

Proboszcz parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża w Gdańsku (w której od lat przebywa zakonnik, który miał dopuścić się tego czynu) ojciec Jarosław Kuffel w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" mówi, że o sprawie został powiadomiony przez parafian w maju, gdy zobaczyli oni post na Facebooku pani Marii. Proboszcz niezwłocznie powiadomił o tym władze zakonu.

- Mogę zapewnić, że gdy rozpoczął się stan epidemii już wówczas ten ojciec nie udzielał się publicznie ze względu na wiek i stan zdrowia - mówi proboszcz. - Gdy dotarła do mnie informacja o tym czynie, tego samego dnia poinformowałem mojego przełożonego, czyli ojca prowincjała o takim wpisie. Po czym Delegat Prowincjała ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży rozpoczął badanie tej sprawy. Przyszła informacja od ojca prowincjała o zakazie publicznego działania dla tego ojca. Zdecydowanie nie ma on teraz kontaktu duszpasterskiego z jakąkolwiek grupą. Obecnie jest na urlopie w domu rodzinnym i nie ma go w tej chwili w Gdańsku, natomiast sprawował sakramenty tylko w naszej kaplicy domowej. Nie sprawował już sakramentów, spowiedzi, mszy świętej czy nabożeństw publicznie w naszej świątyni. Mogę o tym zapewnić.

- Jestem proboszczem w tej parafii już 3 lata i nie miałem wcześniej żadnych sugestii na temat tego ojca zarówno od moich poprzedników jak i osób świeckich. Wręcz przeciwnie. Przez pierwszy rok mojej pracy wszystkie sygnały były pozytywne. Rozumiejąc absolutnie, że ktoś napisał o tej sprawie, trzeba było działać. Chciałbym zapewnić, że bez względu na to, czy takie sytuacje będą dotyczyć osób duchownych czy świeckich, zgodnie z literą i duchem prawa, zarówno cywilnego jak i kościelnego, będziemy natychmiast reagowali - dodaje ojciec Jarosław Kuffel.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto