Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Etap szalonych pomysłów

Maciej Szupica
Maciej Szupica, muzyk, twórca multimedialny.
Maciej Szupica, muzyk, twórca multimedialny.
Z natury jestem optymistą i rzadko jest mi naprawdę źle. Pewnie na Alasce - tak jak i w Gdańsku - też byłbym szczęśliwy, znajdując możliwości twórczego działania. Ale nie znaczy to , że nie mogłoby być mi tu lepiej.

Martwi mnie dalszy los pracowni na terenie Stoczni, w których żyjemy i działamy z innymi artystami w pewnego rodzaju komunie/zespole. Przenikanie się z ludźmi jest dla mnie szalenie ważne, bardzo twórcze. Trzy czwarte składu mojego zespołu Gipsy Pill mieszka właśnie tutaj. Praca w teamie napędza, przynosi owoce. Tymczasem nasze funkcjonowanie na terenach Stoczni pozostaje w ciągłym zawieszeniu. Umowy w każdej chwili mogą być rozwiązane. To mało komfortowa sytuacja. Życzyłbym sobie, aby miasto wyszło naprzeciw naszym potrzebom i ujęło w planach zagospodarowania przestrzeni w Gdańsku miejsce alternatywne do tego.

Gdańsk w sosie słodko-kwaśnym

Brakuje mi też narzędzi do realizowania coraz ambitniejszych i wymagających projektów. Budżety jakimi dysponuje są znikome. W większości przypadków lepię je sam używając kontaktów i korzystając z tego, że środowiskowo jestem lubiany. Ale nie uważam tego za dobre rozwiązanie. Nie zależy mi na tym, aby zasilać konto i odcinać kupony od tego co robię, po prostu chciałbym iść do przodu. Większe fundusze pomogłyby mi w nabraniu rozmachu i rozpędu, tworzeniu w pełni własnej estetyki. Przy tym oczywiście byłoby miło, gdybym nie musiał pilnować terminów realizacji przelewów, zastanawiać się czy po dwóch tygodniach zwłoki wypada ponownie odezwać się do instytucji, która miała mi zapłacić i czy przypadkiem nie potraktują mnie jako intruza. To są drobne, ale mimo wszystko dyskomfortowe sytuacje, które warto byłoby zmienić.

Doceniam, że doszliśmy w Gdańsku do etapu, w którym nasze autorskie, szalone pomysły, niekoniecznie kierowane do szerokiego odbiorcy, są coraz częściej realizowane. Wcześniej tak nie było. Projekty finansowaliśmy z własnej kieszeni. Dużo w tym względzie zrobiło Biuro ESK wprowadzając w Gdańsku radykalne zmiany. Świetnie, że mimo przegranej będą działać tu dalej. Rozpoczęli edukacje widza, który żyje od pierwszego do pierwszego. I mam wrażenie, że pozyskali szersze grono odbiorców. Streetwaves np., które wychodzi wprost do ludzi podając sztukę na tacy, jest akcją, która stawia sobie takie właśnie cele. Cieszę się, że miasto postanowiło wychowywać nowego odbiorcę przy wykorzystaniu naszej twórczości.

Mam jednak wrażenie, że dużo w Gdańskich działaniach chaosu. Być może za dużo tu linii programowych, zbyt obszerne pole działań, z których na dodatek wiele niedomaga technicznie. Koncerty np. bywają źle nagłośnione. Gdy kuleją realizacyjnie, mijają się z celem. Mają mniejszą szansę dotrzeć do widza, który konsumuje je po raz pierwszy. Poza tym miewam problem z programem wielu gdańskich festiwali. Nie odnajduję klucza, według którego dobiera się artystów. Mam wrażenie, że rządzi nimi dewiza „u nas jest wszystko”. W rezultacie powstaje przysłowiowa sraczka. Kogo tak naprawdę interesuje „wszystko”? Będąc belfrem na uczelni (ASP w Gdańsku) nie raz tłumaczyłem studentom, że ograniczenia nie muszą niczego odejmować, że w gruncie rzeczy są wartością. W przypadku gdańskich festiwali rozmydlenie tematu, który jest tak otwarty, że właściwie wszystko można pod niego podciągnąć, jest jedną, wielką ściemą. W ten sposób tracą swoją charyzmę. Tej charyzmy brakuje także w imprezach budowanych wokół tematu wolności, bardzo istotnego. Pytam dlaczego w ramach All about freedom nie wystąpił u nas Rage Against the Machine albo inny zespół konkretnie zaangażowany w kwestie autonomii, niezależności, swobód? M.I.A dała na Open’ erze świetny, zaangażowany politycznie koncert. Takiego przekazu nam brak. Jest za to masa populistycznie podchodzących do zagadnienia artystów, dużo asekuranctwa, rzeczy przyjemnych lub przyjemniejszych. Tymczasem wolności nie brata się z kompromisem. Show, który dała Kylie Minogue, potraktowałem jako żart. Koncert The Scorpions był odgrzanym kotletem. Nie chcę ujmować działaniom tych artystów, niech sobie żyją, grają, wydają pływy, ale nie mam pojęcia dlaczego pojawiają się na gdańskich, okolicznościowych imprezach. Świetnie, że miasto potrzebuje artystów, że zgłasza się do nas o pomoc, że realizuje działania edukacyjne, ambitniejsze niż naiwne miejsko-plastyczne akcje. Wszystko to działa na „+”. Nie możemy jednak w kontekście poważnej debaty o naszej najnowszej historii pokazywać ludziom Roba Stewarda. To jest żenada, działanie nie mające nic wspólnego z kulturą. Tylu jest na świecie ciekawych muzyków, tyle nowych działań w sztuce, które jeszcze do nas nie dotarły. To mnie martwi.

Kolejny problem to zarzewia i konflikty. Jako osoba przyjezdna obserwuję - trochę z boku - środowisko, w którym pracuję. Żałuję, że zamiast być ściśle związanym, jest bardzo mocno skłócone. Instytucje, które stawiają sobie te same cele, nie utrzymują kontaktów, rywalizują w godny ubolewania sposób. Chciałbym zmiany w mentalności ludzi sztuki, jak i szerzej - Gdańszczan i Polaków w ogóle. Nie epatujmy zawiścią. Jeżeli komuś jest dobrze, to świetnie, bo oznacza to, że Tobie za chwilę też będzie lepiej. Tak ta machina działa, nie odwrotnie.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Często słyszę zarzut jakobym zmonopolizował w Gdańsku sferę działań audio-wizualnych, że zbyt często, nieadekwatnie do twórczego wysiłku, pokazują mnie media. To nonsens. Za wszystkim moimi działaniami stoi ciężka praca, często deficyt snu. Jestem po prostu bardzo aktywny. A uznanie nie oznacza u nas życia usłanego różami. Nagrody jakie otrzymałem na Yach Film Festiwalu – 4 statuetki, w tym jedno Grand Prix - w żaden sposób nie wpłynęły na moje życie. Ktoś myśli „Dostał nagrodę. Jest mu łatwiej”. To nieprawda, muszę zapierdalać dalej. Po otrzymaniu Grammy, pewnie telefon nie przestaje dzwonić. Tutaj wręcz przeciwnie. To wszystko uczy mnie tylko i wyłącznie pokory.

Poza tym mamy w Trójmieście coś, czego brak innym metropoliom - Wiatr od morza. Zawsze świeży. Zachciejmy go czasem poczuć na twarzy!

Więcej w serwisie Kulturalniej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto