Festiwal Streetwaves w Gdańsku. Czy udało się ożywić dzielnice? ZOBACZ!

Niedzielna odsłona gdańskiego festiwalu Streetwaves zakończyła się w późnych godzinach wieczornych, czyli po zamknięciu tego wydania, więc nie mamy pewności, czy na finał nie było podobnych atrakcji jak w sobotę, czyli przyjazdu kawalkady 10 radiowozów wyładowanych zamaskowanymi funkcjonariuszami policji.

Festiwal Streetwaves w Gdańsku.ZOBACZ, jak kultura wyszła z klubów na ulice.

Ruchome święto
Tegoroczna edycja Streetwaves była już szósta z kolei. Pomysł polega na tym, by wchodzić z kulturą i z zabawą w gdańskie dzielnice pozostające na uboczu wydarzeń i przez dwa dni je ożywiać, równocześnie pokazując je ludziom, którzy w normalnych okolicznościach by się tam raczej nie wybrali. W poprzednich latach spenetrowane przez Streetwaves były m.in. Górny Wrzeszcz, Dolne Miasto, Olszynka, Siedlce, a w tym roku przyszedł czas Dolnego Wrzeszcza i Wyspy Sobieszewskiej, czyli najmniej chyba znanej przeciętnym gdańszczanom części miasta.
Jak pokazały wszystkie edycje, łącznie z tegoroczną, istnieje potrzeba spędzania czasu w taki sposób. Tym bardziej że na Streetwaves zgadzają się grać coraz bardziej znane formacje - w sobotę byli to np. Pablopavo i Ludziki oraz L.U.C., a w niedzielę Młynarski plays Młynarski i Pustki.

Akcje społeczne i społeczeństwo
Siłą Streetwaves jest społeczna mobilizacja wspólnot sąsiedzkich. Przy okazji festynów ujawniają się niewielkie stowarzyszenia działające w okolicy i to one dbają o program imprez towarzyszących koncertom, wystawom i performance'om. Było to widoczne także w tym roku.
Drugim rodzajem mobilizacji jest rozdrażnienie z powodu najazdu hałaśliwych obcych na sielski zakątek, owocujące telefonami na posterunek...