Umowy wynajmu posiadłości za kwoty przekraczające nawet 10 tys. zł miesięcznie podpisywał zarząd fundacji "Pomoc dla rodziny", która prowadzi nielegalnie (bez zezwolenia wojewody) w Rumi dom opieki nad starszymi osobami. Tymczasem, jak się okazuje, fundacja nie posiada żadnego majątku - dlatego gdański Sąd Gospodarczy odmówił ogłoszenia jej upadłości.
Jeden z kontrahentów, Bogusław M., któremu fundacja jest dłużna 100 tys. zł, składa do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków zarządu fundacji.
- Sąd Gospodarczy orzekł, że fundacja nie ma ani grosza, więc upadłości nie można ogłosić, bo nawet nie byłoby z czego opłacić syndyka - mówi mecenas Michał Dmowski, pełnomocnik Bogusława M.
- W związku z tym nie ma też oczywiście możliwości, aby jej zarząd wywiązał się z zaległości wobec wierzycieli. Naszym zdaniem, przedstawiciele fundacji, podpisując umowy dzierżawy obiektów na wysokie kwoty, w obliczu tych faktów musieli zdawać sobie sprawę, że nie będą w stanie ich zrealizować. To klasyczny przykład wyłudzenia mienia. Zarząd fundacji najwidoczniej działa według schematu, który polega na tym, aby ciągle wynajmować nowe posiadłości, nie płacić za nie, a po usunięciu ich z tych posesji za długi wynajmować nowe wille i znowu nie płacić. Mimo że sąd w pierwszej instancji nakazał spłacenie należności wobec mojego klienta, nie ma majątku, z którego mogłyby być ściągane te wierzytelności.
Bogusław M., który wynajął fundacji liczącą ponad tysiąc metrów kwadratowych posiadłość przy ul. Batorego w Rumi, mówi, że zarząd tej instytucji nie płacił nie tylko kwoty wynajmu, ale także nie uiszczał podatku od nieruchomości oraz rachunków za prąd i inne media.
- Poszedłem im na rękę i początkowo, przez trzy miesiące, zwolniłem ich z opłat wynajmu - twierdzi Bogusław M. - Szybko okazało się jednak, że oni nie mają zamiaru w ogóle za nic płacić. Gdy dług przekroczył 80 tys. złotych, a ja, jako właściciel posesji, zacząłem otrzymywać wezwania do zapłaty za nieopłacone media, zdecydowałem się ich z mojej willi w Rumi usunąć.
Fundacja "Pomoc dla rodziny" pobiera od rodzin starszych osób miesięczne opłaty za sprawowaną opiekę sięgające nawet 1,6 tys. zł. W niektórych przypadkach pensjonariusze oddają jej swoje całe renty lub emerytury.
- Co się dzieje z tymi pieniędzmi? - zastanawia się jeden z wierzycieli fundacji.
- Pracowałam u nich dwa miesiące, ale nie otrzymałam ani grosza i swoich racji muszę teraz dochodzić przed sądem pracy. W fundacji ciągle zmieniają się opiekunowie, bo jej zarząd notorycznie nie wywiązuje się z podpisywanych z nimi umów.
Janusz Daszuta, prezes fundacji, z "Polską Dziennikiem Bałtyckim" nie chce rozmawiać. W zeszłym roku zapewniał jednak, że liczni wierzyciele fundacji będą sukcesywnie spłacani. Ale przed sądem nie chce podpisywać z nimi ugód.
- Ja tej sprawy nie będę komentował, bo wyłączyłem się już z zarządzania tą organizacją - mówi Aleksander Żubrys, kolejny z założycieli fundacji.
Niewiele bardziej rozmowny jest Maciej Stolarczuk, dyrektor prowadzonego przez fundację ośrodka opiekuńczo-rehabilitacyjnego przy ul. Rajskiej w Rumi. - Nie jestem wtajemniczony w sprawy finansowe fundacji - twierdzi Stolarczuk. - Nie wiem więc, jak mógłbym skomentować tę sytuację.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?