Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Galeria muzycznych osobliwości pierwszego dnia Globaltiki

Łukasz Stafiej
Łukasz Stafiej
Uliczny grajek, afrykańskie plemię i awangardowa dama ze szklanką whisky - pierwszego dnia festiwalu Globaltica można było zobaczyć galerię muzycznych osobliwości.

I to właśnie do tych artystów należała w piątek scena w Parku Kolibki. Zaczęło się jednak raczej w atmosferze pikniku niż festiwalu z muzyką alternatywną - grające skomplikowane dźwięki Blisko Pola i Kyst nie rozruszały wygrzewających się na trawie nielicznych widzów, którzy woleli popijać piwo niż skakać pod sceną. Rola wodzireja przypadła dopiero Jackowi Kuleszy, który swoimi wesołymi przebojami na gitarę, tamburyn i walizę porwał kilka osób do tańca.



Tej energii nie zabrakło też czwórce Amerykanów z Howlin' Rain. W wytartych jeansach, z długimi włosami i brodami wyglądali niczym hippisi z ulic San Francisco w latach 70. Podobnie ich muzyka - dużo w niej było psychodeli, bluesa i mięsistych hardrockowych riffów, których nie powstydziłyby się tacy klasycy gatunku jak Led Zeppelin czy Deep Purple.

Jeśli koncert Amerykanów był wycieczką w czasie, to występ zespołu Ngoni Ba okazał się podróżą do dalekich afrykańskich krajów. Kilkuosobowy projekt czarnoskórych muzyków pod wodzą Bassekou Kouyate i jego żony tańczących w ozdobnych szatach muzyków sprawiał wrażenie plemiennego rytuału. Potęgowała to niezwykle transowa muzyka wykonywana prawie wyłącznie na różnych odmianach tradycyjnego strunowego instrumentu ngoni, używanego przez afrykańskich bardów.

Czarnym koniem okazał się Jason Webley ze swoim rosyjskim trio. Wyglądający niczym obdarty uliczny grajek z długimi włosami i przekrzywionym kapeluszem artysta zaczarował publiczność już od pierwszego utworu. Bieganie z akordeonem po całej scenie, tupanie ogromnymi buciorami i wręcz charczące wykrzykiwanie słów piosenek wychodziło mu równie dobrze, co wciąganie w wykonywanie ich publiczności, np. dzieląc ją na armię puzonów i skrzypiec akompaniujących jego wyczynom.

Pierwszy dzień Globaltiki zakończyła Lydia Lunch ze swoim najnowszym projektem Big Sexy Nosie, która jak na damę nowojorskiej awangardy przystało wyszła na scenę ze szklanką whisky, a towarzyszyli jej eleganccy panowie w garniturach. Grzecznie jednak nie było - mająca już swoje lata pionerka post-punka szalała na scenie niczym w początkach swojej kariery w latach 80., a towarzyszący jej muzycy generowali hałaśliwą ścianę improwizowanych gitarowo-elektronicznych dźwięków.

W sobotę, drugiego i ostatniego dnia festiwalu Globaltica na scenie w Parku Kolibki w gdyńskim Orłowie będzie można zobaczyć m.in. Firewater, Mariee Sioux, Murder By Death czy Orange Goblin. Start o godz. 16.

Czytaj też:


Globaltica 2009 - serwis festiwalowy

**

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto