Właściciel feralnego mieszkania zapadł się pod ziemię, a jego pełnomocnik obiecał, że... będzie ciszej. Panie świadczące usługi mówią zaś "wolność Tomku w swoim domku..." i przeprowadzać się nie zamierzają.
- Mamy już dosyć takiego sąsiedztwa! Mieszkam tu przeszło 25 lat i nigdy czegoś takiego nie było, żeby pijani, przeklinający mężczyźni dzwonili do mnie do mieszkania w środku nocy, bo szukają mieszkania prostytutek - mówi zbulwersowana mieszkanka ul. Dworskiej w Gdańsku, która ze strachu pragnie zostać anonimowa.
Zobacz także: Sex Shop - skandal czy potrzeba?
Inna mieszkanka tego bloku uskarża się na bałagan, jaki pozostawiają po sobie "klienci".
- Na klatce nieraz zostawiali butelki i zużyte prezerwatywy. W nocy pod domem nam sikają i łażą po schodach, głośno się zachowując - mówi. - Nie wiemy też, co mamy odpowiadać dzieciom, które pytają, kim są i co robią te panie. Na osiedlu roi się przecież od plotek.
Psycholog o problemie: Dziecko nie powinno widzieć świata dorosłych
Mieszkańcy w tej sprawie interweniowali już na początku listopada. Skierowali wtedy pismo do Biura Zarządcy Nieruchomości "Administrator", ponieważ niepokoiły ich hałasy, dobiegające z mieszkania. Ale szybko sami zorientowali się, co to za odgłosy i sprawę zgłosili radnym.
- Rozumiem rozgoryczenie mieszkańców, którzy mieszkają w bliskim sąsiedztwie. Sprawę przekazałem policji, ale jak się okazuje, jest to bardzo specyficzna, delikatna materia i policja nie ma za bardzo instrumentów prawnych, by coś tu zdziałać - tłumaczy radny Marcin Skwierawski. - Aby tego rodzaju sytuacji uniknąć, być może powinniśmy pomyśleć o takich rozwiązaniach jak na Zachodzie, gdzie takie rzeczy nie dzieją się w prywatnych mieszkaniach, w sąsiedztwie innych mieszkańców, ale w specjalnych dzielnicach. O tym jednak nie decydują radni.
Policja mówi: Nie mamy prawa do interwencji
Policjanci potwierdzają, że dostali zgłoszenie zarówno mieszkańców, jak i radnego. Informują też, że w mieszkaniu byli i pouczyli przebywające tam panie o potrzebie zachowania ciszy nocnej. Choć kobiety nie ukrywały, w jaki sposób "pracują", policjanci więcej zrobić nie mogą, bo - jak się okazuje - prawo takiej działalności nie zabrania.
Ogłoszenia kobiet pracujących w mieszkaniu w Brzeźnie łatwo znaleźć w internecie. Mimo że wzbudziły one protesty wśród mieszkańców, kobiety podkreślają, że nie zamierzają zmieniać miejsca swojej działalności.
- Nikogo nie powinno interesować, co się dzieje u nas w mieszkaniu, ponieważ jest to lokal prywatny. Sprawę wyjaśniłyśmy policji i śmieszy nas ciągłe zamieszanie wokół niej. Nie zamierzamy nigdzie się przeprowadzać - powiedziała nam jedna z kobiet.
Mieszkańcy zapowiadają jednak, że sprawy tak nie zostawią.
Biuro Zarządcy Nieruchomości "Administracja" oficjalnie na ten temat wypowiedzieć się nie chce. Zajmujący się sprawą pracownik wyjaśnia, że z właścicielem feralnego mieszkania skontaktować się nie udało, a jego pełnomocnik obiecał jedynie, że będzie ciszej.
Czytaj także:
- Prostytutki okradły klientów
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?