Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk. Dlaczego projekt ożywienia Ogarnej nie działa?

Jacek Wierciński
Przedsiębiorcy uważają, że proste rozwiązania mogłyby ożywić ulicę
Przedsiębiorcy uważają, że proste rozwiązania mogłyby ożywić ulicę fot. Przemek Świderski
Przedsiębiorcy z Ogarnej i okolic wiedzą najlepiej dlaczego Strefa Prestiżu, czyli projekt, który miał ożywić ich ulicę, nie działa. Gdzie widzą przyczyny niepowodzenia i jak sprawić, by zawitali tam gdańscy spacerowicze i turyści - pyta Jacek Wierciński

Elżbieta Szczęk, właścicielka butiku Ella przy Garbarach
Jestem "reemigrantką", która do Polski wróciła po 20 latach życia w Stanach Zjednoczonych. Swój malutki butik otworzyłam na Garbarach 2,5 roku temu. Z czasem interes się rozwinął, więc latem zainteresowałam się pustym lokalem przy skrzyżowaniu z Ogarną. Okazało się, że ma prywatną właścicielkę, która z chęcią przekształci go na zakład usługowy. Był jeden problem - brak schodków prowadzących bezpośrednio na ulicę i konieczność korzystania z klatki schodowej, więc na moją prośbę właścicielka wystąpiła o zgodę na możliwość wybicia drzwi. I zgoda się pojawiła, ale pod warunkami. I tu tkwi problem.Wynajęty przez nią architekt chodził do konserwatora wiele razy, ale za każdym pojawiały się inne przeszkody. W międzyczasie po opłaceniu czynszu przez dwa miesiące z rzędu, kiedy biznes nie mógł ruszyć, musiałam się wycofać. Zresztą cała sytuacja tak podkopała mój mały biznes, że teraz jestem na etapie poszukiwania wspólnika lub zamykania butiku. Wciąż utrzymuję kontakt z właścicielką - do dziś drzwi nie powstały, podobno jest już zgoda konserwatora, kolejną musi, w oparciu o nią, podjąć magistrat, ma na to kolejne 30 dni. Czy urzędnicy nie mogli by mieć trochę zrozumienia dla przedsiębiorcy?

Zobacz także: Nieudane plany ożywienia centrum Gdańska

Adam Derewicz, właściciel Amsterdam Bar przy ul. Garbary
Biznes i urząd funkcjonują w dwóch różnych światach. Przekształcenie lokalu na funkcję gastronomiczną to koszt rzędu 500 tys zł. By się opłaciło, właściciel musi mieć co najmniej roczną perspektywę najmu, tymczasem gdański magistrat proponuje mu przy Ogarnej lokal z umową z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia. To zbyt duże ryzyko. To nie wszystkie absurdy, podam przykład jednego z lokali przy Ogarnej. Magistrat po ok. 1,5 roku, kiedy witryny stały puste, w czerwcu ogłosił przetarg z trzytygodniowym terminem składania ofert - w środku Euro 2012 i na początku sezonu, kiedy restauracje się otwiera, a nie zaczyna przygotowywać! Adaptacja pizzerii na sushi trwa trzy miesiące, a tu, gdzie nie było wcześniej funkcji gastronomicznej, może potrwać jakieś sześć czy nawet osiem miesięcy. Choć lokal tak długo stał pusty nikt nie zadbał, by spróbować uzyskać od wspólnoty mieszkańców często konieczną dla biznesu zgodę na sprzedaż alkoholu czy absolutnie kluczową - zgodę na montaż wentylacji gastronomicznej.

Krzysztof Chądzyński, właściciel restauracji "Naleśnikowo" przy Ogarnej
Na naszą ulicę trafia nieporównywalnie mniej turystów czy gdańszczan niż na przykład na Piwną, dlatego chciałem by wiedzieli, że ich zapraszam. Zainwestowałem w tak zwane "koziołki", czyli ustawiane na ulicy drewniane tabliczki. To teren wyjątkowy, więc musiałem wystąpić o pozwolenie, a wygląd zyskać musiał akceptację magistratu. Rozumiem dbałość o estetykę miasta, ale miałem tydzień, że strażnicy miejscy trzykrotnie przychodzili sprawdzać czy na koziołki mam zgodę. Mało tego - zgoda udzielana jest na sześć miesięcy. Później w sprawie tych samych koziołków przejść muszę całą drogę za każdym razem od nowa - wydział geodezji, architektury, ZDiZ... Kolejny problem miałem latem - chciałem otworzyć ogródek i dostałem zgodę, ale na drewniany podest, jakie ma wiele restauracji na Długiej, już nie. Ogarna jest bardzo nierówna, ale od urzędnika usłyszałem, że kostka tam jest "zabytkowa". Na mój argument, że ktoś może się przewrócić z krzesłem albo oblać gorącą zupą urzędnik odpowiedział: "Ale przecież jest pan ubezpieczony"!

Wiesława Nurzyńska, właścicielka księgarni katolickiej Betlejem przy Ogarnej
Przy Ogarnej od lat pusty stoi budynek dawnej przychodni dermatologicznej. Wyprowadzka placówki miała stworzyć miejsce pod hostel. Problem w tym, że lata mijają, a chętnych do jego stworzenia nie ma i lokal stoi pusty. Wizja jest ważna, ale tylko jeśli ma oparcie w rzeczywistości, inaczej nie tworzymy niczego, w dodatku zrażając okolicznych mieszkańców, którzy tracą szansę na łatwy dostęp do lekarza.
Co zrobić? - propozycje.
Uporządkować plac Tadeusza Polaka. Może stworzyć tam zielony skwerek i małą scenę, na której latem mogłyby się odbywać niewielkie koncerty czy recitale? Jeśli z Ogarnej między Garbarami a Pocztową zrobić chcemy "sezonowy deptak" trzeba fizycznie zagrodzić wjazd na ulicę. Argument konieczności wjazdu np. straży pożarnej jest ważny, ale przecież przejazd zapewnić mogą lekkie przeszkody - np. kosze z kwiatami. Wzdłuż ulicy stanąć powinny ławki, bo one zachęcają do spacerów. Na Długiej powinny się pojawić tablice zachęcające do odwiedzenia sąsiedniej ulicy - np. "Zapraszamy na Ogarną!". Na krajobraz ulicy wpływają rzeczywiste działania - na przykład remont będącej w fatalnym stanie nawierzchni. Deklaracje - nawet najbardziej szczytne, same w sobie nie poprawiają sytuacji i nie ożywiają okolicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto