Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Dzień otwarty budowy ECS. Debata na temat terenów postoczniowych i Młodego Miasta

Jacek Wierciński
Jacek Wierciński
O tereny postoczniowe - Młode Miasto, spierali się architekci z... architektami, ale tymi realnie podejmującymi decyzje - wiceprezydentem Wiesławem Bielawskim i przewodniczącą Komisji Rozwoju Przestrzennego Rady Miasta, Małgorzatą Chmiel. Pretekstem był dzień otwarty budowy Europejskiego Centrum Solidarności.

O pierwszym elemencie Młodego Miasta - Europejskim Centrum Solidarności opowiadał autor jego projektu – architekt Wojciech Targowski. Wskazywał swoje inspiracje – proste cele i działania ruchu Solidarności i surowe blachy wykorzystywane do budowy statków magazynowane na terenie stoczni, ukośne ściany mające symbolizować kostki domina i dynamizm zmian w latach osiemdziesiątych. - Długie świetliki jak w halach stoczniowych, wąskie przestrzenie, jak te między statkami w suchym doku, rdzawy kolor dominujący w stoczni – wymieniał nawiązania do stoczni, kolebki "S".

Szybko jednak temat poszerzony został o całość terenów postoczniowych, o których dyskusja, choć powraca regularnie od kilkunastu lat, nie przestaje budzić gorących emocji.

ZOBACZ KONIECZNIE: Dzień otwarty Europejskiego Centrum Solidarności [ZDJĘCIA]

- Mówimy o mieście, o żywym organizmie, który cały czas się zmienia i nigdy nie będzie skończonym. Problem Młodego Miasta jest taki, że ono po prostu wystartowało za wcześnie. Obszar 70 hektarów nie może zostać zabudowany w tak szybkim czasie jak się wydaje – tłumaczył,dlaczego zmiany wciąż są "w planach" wiceprezydent Wiesław Bielawski.

Rację przyznał mu były prezes Synergii 99, Janusz Lipiński. - Sama budowa to kwestia 2-3 lat, wcześniej jednak muszą powstać plany, a miejscowy plan zagospodarowania dla tych terenów uprawomocnił się dopiero w 2004 r. Problemem jest też brak dróg, bo te pozostałe po stoczni absolutnie nie nadają się do komunikacji – dodał. Podkreślił, że szansą jest budowa Nowej Wałowej.

- Ja wizją tej drogi jestem zaniepokojony - odpowiedział mu Jacek Dominiczak, architekt, i profesor gdańskiej ASP. - Ta droga przetnie teren stoczni, pozwoli szybko zabudować teren deweloperom wykrawającym tam kawałek po kawałeczku. Za kilkanaście lat przyjdzie tam mieszkaniec i zapyta – gdzie jest wizja miasta? A odpowiedź będzie brzmiała: taka właśnie jest wizja - "zabudować" – mówił. Przekonywał, że Nowa Wałowa będzie kopią Chłopskiej czy ulic na Przymorzu – szeroką arterią rozdzielającą miasto.

W sprawie Nowej Wałowej zgodził się z nim historyk sztuki, Jacek Friedrich. - Sytuacja będzie podobna do tej przy trasie WZ, która sprawia, że część położona za trasą – tak na prawdę 100 m od centrum, mentalnie jest 100 km od tego centrum – mówił.

Czytaj także: Nowa Wałowa furtką dla Młodego Miasta

Obaj przekonywali, że są niepokoi ich także burzenie budynków w stoczni i brakiem uwzględnienia deklarowanego genius loci (ducha miejsca) w podejmowaniu praktycznych decyzji.

Krytycznie o projektach komunikacyjnych wypowiadał się także Wojciech Targowski. - Problemem jest jednak także to, że my projektanci nie potrafimy pokazać innych rozwiązań – zaznaczył.

- Trochę dziwią mnie zarzuty, że Gdańsk nie szanuje swojej historii – odpowiedział im Bielawski. Podał przykłady - Muzeum Morskiego i nowozabudowanego kwartału ulic Świętojańska, Szeroka, Grobla II i Tandeta na Głównym Mieście. - Nowa Wałowa musi powstać, bo Młode Miasto wygeneruje ruch kilku tysięcy samochodów – przekonywał. - Możemy jednak dyskutować nad tym jak sprawić, by droga miała lokalny charakter - dodał.

- Nie mówiłem o dialogu przez nową architekturę, mówię o celowym niszczeniu istniejących budynków. Powoli dochodzi do sytuacji, że nie licząc XVI-XVII-wiecznych zabudowań, nie możemy już prawie mówić o autentycznej tkance miejskiej - podkreślił Friedrich.

"Żywotność" terenów stoczniowych podkreślał dyrektor ECS, Basil Kerski. - To przestrzeń, w której my się piekielnie dobrze czujemy. Przeraża mnie brak odwagi inwestorów, którzy boją się zainwestować w istniejące, niszczejące budynki. Powstaje pytanie, co zrobić, kiedy ktoś zwiedzi naszą ekspozycję i nie będzie mu się podobała. Będzie chciał zobaczyć miejsce, gdzie to wszystko się działo. Co mu pokarzemy? – pytał. - Największym problemem jest dla mnie to, jak pokazać to, co na stoczni już jest – dodał.

- Nie kwestie transportowe są najważniejsze, kluczowe kwestia to komunikacja i przestrzeń publiczna – dopowiedział Dominiczak. - Problem w tym, że dopominają się o nią nie urbaniści a artyści – mówił.

- Rozwiązania muszą być praktyczne. Jesteśmy nie poetami a inżynierami, potrzeba realnych pomysłów. Nie łudźmy się, że zbudujemy miasteczko dla pieszych, gdzie samochody będą nam ustępowały. Nie jestem przekonany czy genius loci tego miejsca uda się uratować – to choćby kwestia dźwigów, które bardzo mi się podobają, ale nie jestem przekonany, że wszyscy mieszkańcy będą chcieli płacić za ich utrzymanie, a ono jest bardzo kosztowne – podkreślił Targowski.

- Nie wszystko zbudowane przed laty to zabytki warte zachowania – tłumaczył z kolei Bielawski. - Problemem jest to, że budynkom, które chcemy zachować trzeba wymyślić jakąś realną funkcję – mówi. - Inaczej przedłużamy po prostu ich agonię – zaznaczył.

Przeczytaj też: Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Trwa budowa na placu przy Wałowej

- Od 20 lat rozmawiamy o tym samym – pytamy dlaczego ta Nowa Wałowa musi taka być? Słyszymy, że ona "musi taka być" i to ucina dyskusję. Żeby budynek ECS był "ekonomiczny" powinien mieć 2,20 m wysokości, tymczasem w tym, który powstał sama klimatyzacja będzie kosztowała majątek. Chcę przez to powiedzieć, że nie można opierać się tylko na kryteriach ekonomicznych – przekonywał Dominiczak.

Głos zabrała także obecna na sali, choć nie wśród zaproszonych dyskutantów, przewodnicząca Komisji Rozwoju Przestrzennego Rady Miasta, Małgorzatą Chmiel. - Swoje słowa kieruję przede wszystkim do kolegów architektów. Uczyliśmy się w poprzedni systemie, gdzie decyzje zapadały inaczej, jak dobrze wiecie, urbanistyka polega dziś głównie na realizowaniu i zmienianiu planów zagospodarowania przestrzennego. To nasza komisja w radzie miasta zajmuje się przygotowywaniem planów i ja na jej obradach nie widuję kolegów architektów ani zainteresowanych mieszkańców, a sprawami Młodego Miasta zajmowaliśmy się już dawno – podkreśliła. - Pamiętajmy, że to nie są nasze tereny, ale tereny należące do prywatnej firmy, jedyny nasz wpływ mogą mieć plany zagospodarowania - dodała.

Więcej na temat terenów postoczniowych w Gdańsku

Bielawski odpowiedział z kolei na "ekonomiczny" zarzut Dominiczaka. - Architektura i urbanistyka to dwie różne rzeczy – architektura jest arystokratyczna, ale urbanistyka musi być użyteczna - demokratyczna – przekonywał.

Do porozumienia nie doszło. Kerski zadeklarował jednak, że sobotnia debata nie będzie ostatnią, a ECS przygotuje kolejne spotkania dotyczące planów Młodego Miasta.

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdańska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto