Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk nigdy nie był wpływowym ośrodkiem kulturalnym

Stefan Wesołowski - muzyk
Piotr Vasco Wasilkowski
Propozycja zabrania głosu w tej dyskusji akurat teraz, jest wielką ironią losu, bo pojawiła się w momencie, kiedy moja wiara w możliwość skutecznie twórczego życia w Gdańsku mocno przygasła. To sytuacja raczej nienormalna, bo wszystkie bliskie mi osoby znają mnie raczej jako chorobliwego entuzjastę możliwości, jakie daje życie w mieście pozbawionym tożsamości kulturalnej.

Bo nie ma co się oszukiwać - Gdańsk miał w swojej historii lepsze i gorsze momenty, ale nigdy nie był wpływowym ośrodkiem kulturalnym, był jedynie ważnym miastem kupieckim, które kulturę sobie kupowało, ale nie potrafiło być jej źródłem. Można było za grubą kasę sprowadzić świetnego malarza czy architekta, można było nawet pozwolić sobie na niezatrudnienie Jana Sebastiana Bacha, który błagał o posadę kantora w Bazylice Mariackiej, ale rdzennie gdańskiego środowiska artystycznego, które pozostawiłoby po sobie naprawdę trwały i zauważalny na świecie, w Europie, czy nawet tylko w Polsce ślad, nie było tu nigdy.

Dlatego tak niezwykłe i inspirujące było to wszystko, co nadeszło po wojnie. Być może chodzi o ten orzeźwiający i dający poczucie wolności wiatr od morza, o którym wspomniał Maciek Szupica, ale zaczęli ściągać tu najwięksi szaleńcy, bezkompromisowi artyści, którzy wiele nie dyskutowali, tylko robili twórczy bałagan. Ówczesny Klub Żak, Teatrzyk Bim-Bom, big-beat – koktajl absurdalnego humoru, imprezy i wartościowej sztuki, którego cenzura nie potrafiła ani przełknąć ani wypluć.

Potem nadeszły kolejne głośne i nieskrępowane zasadami inicjatywy – Totart, yass, Dada von Bzdulow. Ta silna energia wraz z możliwościami jakie otworzyły się wraz z udostępnieniem terenów postoczniowych dała mi poczucie, że żyję w mieście-dziecku, które będzie takie, jakie sami je stworzymy, jak wykorzystamy jego potencjał.

Mimo tego poczucia, przez długi czas pracowałem zupełnie poza lokalnym obiegiem, nie starając się ani o wsparcie, ani o poklask dla realizowanych przez siebie projektów. Miałem świadomość tego kto i czym się w Gdańsku zajmuje, ale sam nie miałem zapotrzebowania wchodzić w te tryby. Ku memu zaskoczeniu i szczerej radości, okazało się że moje twórcze wysiłki wcale nie pozostają niezauważone – w 2007 otrzymałem z rąk prezydenta Nagrodę dla Młodych Twórców. Pomyślałem wtedy, że to jakiś symboliczny gest, zachęta do tego żeby działać dalej, że mogę liczyć na wsparcie.

Okazało się jednak, że im bardziej się później o nie starałem i im bardziej go potrzebowałem, tym bardziej wsparcia nie byłem w stanie uzyskać. Sądziłem, że potwierdzając słuszność przyznania Nagrody artystyczną aktywnością, wydawaniem płyt, koncertami na ważnych festiwalach, jakimiś nagrodami czy dobrymi recenzjami, zasłużę sobie na pozytywną ocenę przy składaniu wniosków o dofinansowanie dla kolejnych przedsięwzięć. Tymczasem złożyłem tych wniosków naprawdę sporo i każdy z nich został rozpatrzony negatywnie; patrząc na to statystycznie, nie znalazłem się więc w jednym procencie gdańskich twórców zasługujących na dofinansowanie.

Zacząłem się więc zastanawiać, czego właściwie Miasto ode mnie oczekuje, kim mam być? Wybitnym pisarzem wniosków, który tak zręcznie lawiruje pomiędzy swoim gustem a oczekiwaniami komisji, że dostanie stypendium zawsze? Twórcą nieaktywnym, który swoją działalność uzależnia o przyznanych dofinansowań i wówczas rozwija skrzydła? A może te dywagacje są pozbawione sensu, bo prawda jest taka, że jestem po prostu słabym artystą?

Może tak jest, może nie. Właściwie nie mam o to żalu, nie uważam nawet, żeby bycie mecenasem dla twórców było jakimś obowiązkiem Miasta, podobnie jak nikt nie ma obowiązku czytać swoim dzieciom książek albo zabierać je do muzeów. To jedynie kwestia dobrej woli i poczucia troski o tych którzy rosną i tych, którzy urosną po nich. Na pewno nie jest to obowiązek; wspomniałem o moich przygodach ze składanymi wnioskami tylko dlatego, że nie do końca wiem, czego Miasto ode mnie oczekuje.

Mogę natomiast powiedzieć, czego oczekuję od niego ja. Chciałbym, żeby Moje Miasto dbało o to, o co ja nie jestem w stanie zadbać. Chciałbym, żeby zaczęło się szanować, nie traktując jak Bogów turystów i robiąc wszystko, żeby to właśnie im było najlepiej i ich gust był najbardziej połechtany. Żeby szanowało swój wizerunek, nie mnożąc kamieniczkowych atrap, tylko dając przestrzeń dla wybitnych architektów. Żeby wreszcie uszanowało to, co naprawdę ma cennego, spektakularnego i wyjątkowego.

W marcu tego roku lokalne media obiegła informacja, że Miasto uratuje jeden z dźwigów stoczniowych – wśród błysków fleszy deklarowano, że żuraw zostanie najpierw wydzierżawiony, a w przyszłości wykupiony z rąk prywatnego inwestora. Z całą życzliwością dla tej inicjatywy warto jednak zastanowić się, jakim sposobem w tych rękach się znalazł, bez zobligowania nowego właściciela do ochrony tak niezwykłej (pod względem zarówno historycznym, jak i urbanistycznym) części tkanki Gdańska. Nie można najpierw wystawić swojego zniedołężniałego ojca za okno a potem czynić sobie zasługę z tego, że się go nie puściło, tylko szlachetnie wstawiło z powrotem do mieszkania.

Najbardziej przewrotne w tej sytuacji jest to, że mimo szumu jaki towarzyszył deklaracjom, dwa miesiące później dźwig został powalony na ziemię, rozebrany na części i sprzedany na złom – do transakcji nie doszło, bo ktoś gdzieś nie dopełnił jakichś formalności. Dla mnie osobiście jest nieistotne kto akurat na tym etapie zawinił, istotne jest dla mnie jedynie to, że krajobraz Mojego Miasta został wyszczerbiony i choćby wstawić tam bursztynowe gdańskie kamieniczki, nie będzie już taki sam. Jeśli więc Moje Miasto tak lekką ręką pozbywa się tych niewielu śladów swojej wyjątkowości, to nie wiem czy wciąż jest Moje. Chyba nie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto