Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk. Podwyżki czynszu jak w Białymstoku

Ewelina Oleksy
Nie ma takiej siły, żebyśmy z reformy się wycofali - mówią władze Gdańska
Nie ma takiej siły, żebyśmy z reformy się wycofali - mówią władze Gdańska G. Mehring
Klub radnych PiS był przeciwko, grupa inicjatywna protestowała i przerywała sesje Rady Miasta. Mimo to uchwała zebrała większość głosów, a podwyżki czynszu weszły w życie. Znajomy scenariusz? Tak, tyle że wprost z Białegostoku, na którym Gdańsk wzorował się, przygotowując swoją reformę komunalną. Wejdzie ona w życie 1 września.

Najpierw, w maju, do najemców trafią wypowiedzenia starej stawki bazowej czynszów, która teraz, w zależności od strefy, wynosi od 4,08 zł do 6,50 zł w lokalach nowych. Do listu będzie też dołączona informacja o wprowadzeniu nowej, ujednoliconej do 10,20 zł za m kw. Od tego naliczane będą ulgi dochodowe i techniczne. Ci, którzy załapią się na najwyższą, 60-proc. obniżkę, będą płacić 4,08 zł za m kw. Dodatkowo wprowadzone zostaną ograniczenia metrażowe. Jeśli ktoś je przekracza, albo wymieni mieszkanie na mniejsze, albo - tak jak ci, którzy z ulg nie skorzystają - będzie płacić 10,20 zł.

- Prawdopodobnie większość najemców będzie miała podwyżkę, ale nie oznacza to, że wszyscy maksymalną. Choć będą i tacy, którzy zapłacą o 150 proc. więcej niż teraz - przyznaje Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska. -To osoby mieszkające w za dużym metrażu i w mieszkaniu o wysokim standardzie. Pytanie tylko, czy w ogóle powinni być w lokalach komunalnych? Ten zasób nie jest po to, by wygodnie się mieszkało, tylko po to, by zapewnić przyzwoity dach nad głową najbardziej potrzebującym.

Gdańsk szacuje, że podobnie jak w Białymstoku obniżki zostaną przyznane zaledwie 30-36 proc. lokatorów. Reforma, której głównym celem jest pozbycie się z gminnych mieszkań osób bogatych i tym samym zlikwidowanie liczącej dwa tys. osób kolejki oczekujących na lokum, budzi ostre protesty opozycji i grupy inicjatywnej NIC O NAS BEZ NAS. Ci drudzy, sprzeciwiając się podwyżkom, regularnie przerywają sesje Rady Miasta i wraz z setkami oburzonych zmianami najemców maszerują przez ulice z transparentami w dłoniach. Ci pierwsi, czyli radni PiS, organizują konferencje, na których nie szczędzą Lisickiemu gorzkich słów.

- Ta reforma to poważny błąd i gdybyśmy tylko mieli wystarczającą liczbę głosów, nigdy nie dopuścilibyśmy do jej wprowadzenia - podkreśla Wiesław Kamiński, szef klubu PiS. - Problem polega na tym, że opiera się na doświadczeniach białostockich, a tam sytuacja społeczna jest nieporównywalna z Gdańskiem. Dlatego nikt nie wie, jakie tak naprawdę będzie miała skutki.

W Białymstoku nową stawkę czynszu wprowadzono w lipcu 2009 r. Stawkę bazową podniesiono z 1,57 zł za m kw. do 4,11 zł. Maksymalna, jaką najemca mógł płacić za lokal, wzrosła o 5,16 zł i wynosi obecnie 8, 35 zł za m kw.

- Połączono to z wysokimi obniżkami, których progi ustalono na 25, 35 i 50 proc. - informuje Andrzej Ostrowski, dyrektor Zarządu Mienia Komunalnego w Białymstoku. - W wyniku wprowadzenia podwyżki nasz przychód z wynajmu lokali mieszkalnych wzrósł o 85 proc. Przyspieszył się i zwiększył zakres remontów budynków, bo te pieniądze przeznaczyliśmy na poprawę stanu technicznego zasobu - mówi Ostrowski.

Białostoccy radni PiS głosowali przeciwko wprowadzeniu uchwały w życie. Apelowali też do prezydenta, by podwyżki rozłożył na raty. - Nie chcieliśmy, żeby wchodziły w życie takim niesamowitym skokiem. Ale i tak zostaliśmy przegłosowani - wspomina Rafał Rudnicki, szef klubu PiS, który w tej sprawie, podobnie jak gdańska opozycja, rozmawiał z grupą inicjatywną.

- U nas była ona bardzo podzielona na ludzi mających zupełnie różne interesy. Nic nie udało jej się zdziałać - mówi Rudnicki.

Jak z perspektywy czasu ocenia reformę?

- Nadal twierdzę, że podwyżka była zbyt wysoka, uderzyła w najsłabiej uposażonych białostoczan i na nich przerzuciła obowiązek utrzymywania budynków komunalnych - odpowiada.

Nawet pozwy zbiorowe składane przeciwko gminie przez najemców Białegostoku zdały się na nic. Wszystkie procesy przegrali. Aktywiści straszyli jeszcze, że sprawę oddadzą do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, po czym... zamilkli.

Lisicki takiego scenariusza się nie boi. - Nikt z nami w sądzie nie wygra. Nie ma takiej możliwości prawnej - mówi wiceprezydent.

Czytaj także:
Będzie zmiana w kontrowersyjnej reformie komunalnej
Bijąc w garnki protestowano przeciwko podwyżkom czynszów w komunalkach
Jaki jest koszt spotkań prezydenta z mieszkańcami Gdańska?

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto