Gdańsk znowu idzie na wojnę z handlarzami

Tym razem jednak miasto wytoczyło działa znacznie cięższe niż węże z wodą, którymi w lipcu próbowano przegonić handlujących. To przepisy, a konkretnie jeden - ten pozwalający urzędnikom na skuteczną walkę ze szpecącym miasto problemem. Sposób polegający na konfiskacie handlarzom towaru wprowadziła już Warszawa i Łódź.

- Faktycznie, nasz pomysł z myciem chodników okazał się skuteczny jedynie na krótką metę - przyznaje Michał Piotrowski z biura prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. - Handlarze po prostu rozłożyli się z towarem w nieco innym miejscu, a przecież nie chodzi o to, żeby na każdym skrawku chodnika w Gdańsku stale czuwał pracownik ZDiZ ze szlauchem.

Podjęcia konkretnych działań, które sytuację z kramami na Głównym Mieście uporządkują, zażądał na początku tygodnia prezydent Paweł Adamowicz. Gdańsk pójdzie wzorem stolicy. W środę odbyło się spotkanie, na którym ustalano konkrety. Urzędnicy uprawnieni do konfiskaty towaru w miasto wyruszą w ciągu najbliższych dwóch tygodni.

- Jak tylko zacznie to działać, na pewno stąd zniknę. Nie potrzebuję problemów , pójdę handlować na targ - zapowiada jedna z handlujących pod LOT-em pań. Ale głos kobiety jest w mniejszości. Większość jej kolegów po fachu nowy pomysł miasta bulwersuje.

- Znowu chcą nas wykiwać. Nie mamy takich pensji jak w urzędzie, nie możemy znaleźć innej pracy. Jedyne, co nam pozostało, to wyjść na ulicę i handlować - denerwuje się pani Maria, właścicielka straganu w okolicach Katowni.

Handlarze zarzucają urzędnikom brak logiki w podejmowaniu działań. - Z jednej strony walczą, brutalnie leją wodą i chcą zabierać towar, a z drugiej na nas zarabiają, bo codziennie przysyłają inkasenta, który bierze pieniądze za miejsce - wskazuje pan Tadeusz.

Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta, wyjaśnia, że pobieranie tzw. opłaty targowej wynika z uchwały Rady Miasta i dotyczy wszystkich, którzy chcą prowadzić działalność handlową.
- Ale nie oznacza automatycznie zgody na handel w dowolnym punkcie miasta. Nie jesteśmy przeciw handlarzom, a jedynie przeciw temu, że rozkładają stragany w nieodpowiednim miejscu. Bez przeszkód mogą to robić na targowiskach - podkreśla Pawlak.

Nielegalni handlarze działają poza wszelką kontrolą

Z Antonim Pawlakiem, rzecznikiem prezydenta Pawła Adamowicza, rozmawia Ewelina Oleksy

Miasto przymierza się do wprowadzenia metody warszawskiej. Kiedy przejdziecie od słów do czynów?

W tej chwili dopracowywane są jeszcze szczegóły dotyczące całej procedury. Nie chcemy zbyt wcześnie zdradzać szczegółów, ale proszę się nie martwić - w kwestii magazynów skonfiskowanego towaru na pewno znajdziemy odpowiednie rozwiązanie. A co do terminu, powiem tylko: już wkrótce.

Na jakiej podstawie prawnej możecie konfiskować towar?

Podobnie jak Warszawa i Łódź opieramy się na paragrafie 343 Kodeksu cywilnego, według którego miasto jako właściciel terenu ma prawo przywrócić na nim stan sprzed nielegalnego zajęcia przez handlarza.

Czy nie uważacie, że organizując co roku Jarmark św. Dominika sami poniekąd dajecie przyzwolenie dla handlu na kocach, stolikach i zachęcacie do prowadzenia takiej działalności także po jego zakończeniu

Jarmark św. Dominika organizują Międzynarodowe Targi Gdańskie - kwestia określenia tego "gdzie" i "jak" handlarze będą oferować swój towar należy więc do nich. Aczkolwiek - może poza "targiem staroci" - wszystkie stoiska od dawna mają z góry ustalony wygląd. Wiadomo też, gdzie, czym i kto konkretnie handluje - odbywa się to w sposób kontrolowany. Natomiast w przypadku "dzikich" handlarzy - działają oni poza wszelką kontrolą.