- To nie był dialog, tylko osąd. Zostaliśmy postawieni pod obstrzałem - tak o długo wyczekiwanym spotkaniu z prezydentem Pawłem Adamowiczem mówią związkowcy z gdańskiej Straży Miejskiej. - Zdaniem funkcyjnych członków związków zawodowych zebranie nie było efektem wieloletniego zabiegania o spotkanie z włodarzem miasta bądź co bądź odpowiedzialnym z ramienia nadzoru za straż Miejską, ale wynikiem batalii medialnej jaka ostatnimi czasy przetoczyła się na łamach prasy - stwierdzają.
Adamowicz zastanawia się czy Straż Miejska jest potrzebna.
Na spotkanie zaproszeni zostali po tym, jak "Dziennik Bałtycki" opisał, że związkowcy apelowali o to by Adamowicz w końcu ich wysłuchał.
W liczącym kilka stron dokumencie związkowcy domagali się realnego wzrostu wynagrodzeń, poprawy wizerunku Straży Miejskiej i doposażenia formacji w nowoczesne środki łączności. Ta akcja wywołała reakcję prezydenta, ale nie taką jakiej oczekiwali związkowcy. Mimo, że zaproszenie na rozmowę z Adamowiczem dostali, mają co do niej mieszane uczucia, bo nie odbyła się tak jak liczyli oko w oko, tylko w obstawie miejskich urzędników oraz kierownictwa straży. Poza tym, jak podkreślają, nie poruszono tematów dla straży drażliwych.
Gdańszczanie są podzieleni w sprawie Straży Miejskiej.
- Rozmowa zakończyła się fiaskiem. Nic nie uzyskaliśmy, nie dokonano żadnych ustaleń ani uzgodnień. Nie dano nam czasu ani na przygotowanie, ani zorganizowanie właściwej delegacji. W ostatniej chwili udało się ściągnąć niezależnych obserwatorów - piszą w oświadczeniu związkowcy i jednocześnie żalą się, że prezydent rozmową pokierował tak jak chciał, przerywał osobom zabierającym głos i nie dawał rozwinąć poruszanych przez związkowców tematów.
- Strona społeczna była zdegustowana demonstracją siły zaprezentowaną przez prezydenta i komendanta straży. Siły, która nie miała nic wspólnego z prowadzeniem dialogu społecznego - oświadczają związkowcy. - Komendant przybył z prawie 20-osobową otoczką złożoną z zastępców, naczelników, kierowników, radcy prawnego i rzecznika. O dziwo zabrakło tylko inspektorów kontroli, co do których były największe uwagi - dodają.
Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta informuje z kolei, że podczas dyskusji okazało się, że zarówno związkowcom, jak i dowództwu straży chodzi o to samo.
- Czyli o dobro formacji. Tylko nie zawsze rozumiane było ono podobnie - mówi Pawlak.
Związkowcy zapowiadają, że broni nie składają.
- Na razie czekamy na pisemną odpowiedź prezydenta na naszą petycję - mówią.
Czytaj także: Poszukiwani świadkowie tragedii koło wrzeszczańskiego dworca PKP, bo monitoring miejski nie działał
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?