Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Związkowcy z gdańskiej Straży Miejskiej zawiedzeni po spotkaniu z prezydentem Adamowiczem

Ewelina Oleksy
Przedstawiciele gdańskiej straży od dawna zabiegali o rozmowę z prezydentem.
Przedstawiciele gdańskiej straży od dawna zabiegali o rozmowę z prezydentem.
Szefowie Związku Zawodowego Straży Miejskich i Gminnych Województwa Pomorskiego oraz NSZZ Solidarność gdańskiej straży wydali oświadczenie po spotkaniu z prezydentem Pawłem Adamowiczem. Mówią o obstrzale, nie dialogu.

- To nie był dialog, tylko osąd. Zostaliśmy postawieni pod obstrzałem - tak o długo wyczekiwanym spotkaniu z prezydentem Pawłem Adamowiczem mówią związkowcy z gdańskiej Straży Miejskiej. - Zdaniem funkcyjnych członków związków zawodowych zebranie nie było efektem wieloletniego zabiegania o spotkanie z włodarzem miasta bądź co bądź odpowiedzialnym z ramienia nadzoru za straż Miejską, ale wynikiem batalii medialnej jaka ostatnimi czasy przetoczyła się na łamach prasy - stwierdzają.

Adamowicz zastanawia się czy Straż Miejska jest potrzebna.

Na spotkanie zaproszeni zostali po tym, jak "Dziennik Bałtycki" opisał, że związkowcy apelowali o to by Adamowicz w końcu ich wysłuchał.

W liczącym kilka stron dokumencie związkowcy domagali się realnego wzrostu wynagrodzeń, poprawy wizerunku Straży Miejskiej i doposażenia formacji w nowoczesne środki łączności. Ta akcja wywołała reakcję prezydenta, ale nie taką jakiej oczekiwali związkowcy. Mimo, że zaproszenie na rozmowę z Adamowiczem dostali, mają co do niej mieszane uczucia, bo nie odbyła się tak jak liczyli oko w oko, tylko w obstawie miejskich urzędników oraz kierownictwa straży. Poza tym, jak podkreślają, nie poruszono tematów dla straży drażliwych.

Gdańszczanie są podzieleni w sprawie Straży Miejskiej.

- Rozmowa zakończyła się fiaskiem. Nic nie uzyskaliśmy, nie dokonano żadnych ustaleń ani uzgodnień. Nie dano nam czasu ani na przygotowanie, ani zorganizowanie właściwej delegacji. W ostatniej chwili udało się ściągnąć niezależnych obserwatorów - piszą w oświadczeniu związkowcy i jednocześnie żalą się, że prezydent rozmową pokierował tak jak chciał, przerywał osobom zabierającym głos i nie dawał rozwinąć poruszanych przez związkowców tematów.

- Strona społeczna była zdegustowana demonstracją siły zaprezentowaną przez prezydenta i komendanta straży. Siły, która nie miała nic wspólnego z prowadzeniem dialogu społecznego - oświadczają związkowcy. - Komendant przybył z prawie 20-osobową otoczką złożoną z zastępców, naczelników, kierowników, radcy prawnego i rzecznika. O dziwo zabrakło tylko inspektorów kontroli, co do których były największe uwagi - dodają.

Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta informuje z kolei, że podczas dyskusji okazało się, że zarówno związkowcom, jak i dowództwu straży chodzi o to samo.
- Czyli o dobro formacji. Tylko nie zawsze rozumiane było ono podobnie - mówi Pawlak.

Związkowcy zapowiadają, że broni nie składają.
- Na razie czekamy na pisemną odpowiedź prezydenta na naszą petycję - mówią.

Czytaj także: Poszukiwani świadkowie tragedii koło wrzeszczańskiego dworca PKP, bo monitoring miejski nie działał

Codziennie rano najświeższe informacje z Gdańska prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto