Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańskie zoo: Gdańscy kandydaci na basiora. Żeby objąć tę funkcję, musiałyby walczyć

Kazimierz Netka/ red. Tamina
Piotr Dziki / Archiwum Zoo w Oliwie
Gdańscy kandydaci na basiora - wygra Lech, Czech czy Rus? O krwawej walce, dokuczliwym mrozie, katarze szympansów i spirytusie na rozgrzanie dla... słoni!

Dorosły wilk szary, czyli europejski, samiec, szef stada, to w gwarze łowieckiej basior.

Gdańskie zoo ma trzech kandydatów do tego tytułu i stanowiska. Trzy wilczki: Lech, Czech i Rus, liczące obecnie po około 9 miesięcy życia, w dzikim środowisku niebawem poszłyby każdy w swoją stronę i szukałyby swego rewiru łowieckiego. Inna możliwość to pozostanie w stadzie, ale jako podwładni właśnie basiora - samca alfa. Jeszcze inne wyjście dla nich - pokonać przywódcę watahy i samemu rządzić, mając waderę za małżonkę. Ale taki etat jest tylko jeden. I tak więc dwoje z wilcząt musiałoby się podporządkować swemu bratu.

ZOBACZ SERWIS SPECJALNY I ZDJĘCIA ZOO W ZIMOWEJ ODSŁONIE!

Walki o przywództwo w stadzie czasami są bardzo krwawe. Z opowieści myśliwych wynika, że ta rywalizacja trwa nieraz już od małego. Bywa, że jeżeli aktualny przywódca zauważy, że jego szczeniak jest zbyt hardy, nie chce podporządkować się regułom obowiązującym w rodzinie, to w obawie przed tym, że może mu zagrozić, gdy dorośnie - uśmierca swego potomka. Wataha wilków potrafi bardzo sprawnie wspólnie zdobywać pożywienie - urządzając polowania z nagonką.
Wilki w oliwskim zoo to niezwykłe zwierzęta ze względu na swój rodowód - są potomkami Maxa, który kiedyś żył w Gdańsku. Potem był samcem alfa, czyli basiorem, w Opolu i Wrocławiu. Lech, Czech i Rus to jego prawnukowie.

Wilki żyją w Polsce dziko głównie w Bieszczadach, ale też na Warmii i Mazurach, w Puszczy Białowieskiej, na Wysoczyźnie Elbląskiej - dokąd przywędrowały prawdopodobnie z obwodu kaliningradzkiego. Zaglądają też do Pomorskiego - widziano je w rejonie Kwidzyna i w Borach Tucholskich.

Zima dokucza zwierzętom tak samo jak ludziom. Metody leczenia są podobne

Nagłe mrozy dały się we znaki także mieszkańcom gdańskiego zoo.

Najbardziej ucierpiały szympansy. Gdy temperatura nagle spadła do 10 stopni Celsjusza poniżej zera dostały kataru. Kichały niemal tak jak ludzie. Współczesna medycyna pozwala im pomagać, leczyć niemal w takim samym stopniu jak ludzi: katar leczony u małp trwa siedem dni, a bez zabiegów weterynaryjnych - tydzień.

W nieco dawniejszych czasach bywały inne sposoby uzdrawiania ssaków. Zwłaszcza w przypadku słoni stosowano także sprawdzone metody: te potężne ssaki dostawały coś na rozgrzewkę.

- Dawka wynosiła zwykle pół litra spirytusu - wspomina Michał Targowski, dyrektor Miejskiego Ogrodu Zoologicznego Wybrzeża. - Alkohol ten mieszało się z sokami malinowym i żurawinowym, rozcieńczało wodą do około 10 litrów i podawało słoniowi do wypicia. Zwykle pomagało. Wtedy, w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, spirytus znajdował się w magazynie lecznicy weterynaryjnej w oliwskim zoo. Leczenie czymś mocniejszym częściej było stosowane niż teraz.
Zwierzęta, podobnie jak ludzie, mogą się poślizgnąć na lodzie czy śniegu. Takie nieszczęście przydarzyło się niedawno kucowi szetlandzkiemu. Pękło mu kopyto, a w szczelinę wbił się kawał lodu. Trzeba było dokonać drobnego zabiegu weterynaryjnego, by zwierzę nie cierpiało.

Zwierzęta z minionych epok. W gdańskim zoo możesz zobaczyć także dinozaury

Potężne drapieżniki sprzed milionów lat mają w Oliwie swe terytorium - niedaleko rewirów łosi oraz danieli.

Kiedyś na pewno żyły w Polsce, być może także na terenie dzisiejszego województwa pomorskiego. Ich ślady znajdowane są na przykład w Górach Świętokrzyskich. W Gdańsku można je oglądać niemal jak żywe - w zoo. Chodzi o dinozaury - gady, które zniknęły z naszej planety kilkadziesiąt milionów lat temu.

- Posiadamy kilkanaście dinozaurów - mówi Michał Targowski, dyrektor gdańskiego zoo. - To oczywiście rekonstrukcje, wykonane w rzeczywistych rozmiarach.
Wejście na teren dinozaurów w Gdańsku Oliwie, to jak wkroczenie w czasy ich panowania na ziemi. Można dowiedzieć się prawie wszystkiego o każdym z przedstawionych tam gatunków. Przy każdym modelu znajduje się tablica z informacjami. Nie trzeba kupować dodatkowego biletu, by je oglądnąć.
W gdańskim zoo można też zobaczyć... "konia Gomułki". To dwukołowy ciągnik, wykorzystywany do drobnych prac. Świetnie nadawał się do przemieszczania ładunków, wykonywania prac na polu. Teraz jest pokazywany na ekspozycji maszyn, używanych w latach 60. i 70. ubiegłego wieku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto