Pani rzecznik zażyczyła sobie m.in., aby kamerzyści, reporterzy i fotoreporterzy wchodzili na salę obrad tylko w asyście pracowników biura prasowego Ratusza. To dlatego, że zdarzało się podobno, iż poruszając się samowolnie przeszkadzali radnym. Co więcej, według instrukcji, wydanej przez Joannę Grajter, od tego momentu także wszystkie wywiady, jakich udzielać mieliby przy okazji Sesji Rady Miasta Gdyni radni, miały być umawiane za pośrednictwem rzecznika prasowego. Dziennikarzy poinformowano, że ci z nich, którzy nie będą stosować się do nowych zarządzeń porządkowych, mogą spodziewać się wyprowadzenia przez Straż Miejską.
Tego typu regulacje nie spodobały się jednak przede wszystkim radnym opozycji. Wielu z nich, widząc tę instrukcję, łapało się za głowę. Inni tylko znacząco się uśmiechali.
- To kpina - grzmiał radny Tadeusz Szemiot z Platformy Obywatelskiej.
Część radnych od razu zapowiedziała też, że do instrukcji, wydanych przez Joannę Grajter, nie zamierza się stosować.
- Jestem wolnym człowiekiem, żyję w wolnym kraju, więc jeśli będę miał ochotę udzielić dziennikarzowi wypowiedzi podczas sesji, po prostu wyjdę na chwilę z posiedzenia i nie będę uważał, co na ten temat sądzi rzecznik prasowy urzędu - skomentował pomysły Joanny Grajter radny Marcin Horała z Prawa i Sprawiedliwości.
Na stronie internetowej "Dziennika Bałtyckiego" przeczytać możecie, jak Joanna Grajter argumentowała konieczność wprowadzenia tego typu zasad. Dowiecie się także, czy podobne regulaminy planowano ustanowić wówczas w Gdańsku i Sopocie.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?