Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ghostface Killah z legendarnego Wu-Tang Clan wrócił do lat 90. w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

Katarzyna Gruszczyńska
materiały prasowe
Bob Marley, Michael Jackson, a nawet Nirvana – największe przeboje tych muzyków zabrzmiały w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Sęk w tym, że podczas występu rapera Ghostface Killah z legendarnej grupy Wu-Tang Clan.

Artysta kazał na siebie czekać bardzo długo - koncert rozpoczął się z ponad godzinnym poślizgiem. Dla podgrzania atmosfery, w niemal każdym miejscu budynku GTS rozbrzmiewała ścieżka dźwiękowa z filmu Jima Jarmuscha „Ghost Dog”, której autorem jest kolega Ghostface Killah z Wu-Tang Clan, czyli RZA.

Na początku około pół tysiąca osób próbował rozgrzać Killah Priest, amerykański raper. Towarzyszył mu DJ Technician serwujący świetne podkłady. Gdy na scenie pojawił się Ghostface Killah, fani reagowali euforycznie. Niestety, połowę tego krótkiego występu, wypełniły hity z lat 90. Z głośników zabrzmiały klasyki Michaela Jacksona, Boba Marleya, a nawet Nirvany. Publiczność zachwycił natomiast cover „Killing Me Softly”.

Pojawiło się też więcej odniesień do klasyki hip-hopu, m.in. fragmenty „Can I Kick It” A Tribe Called Quest czy „I Got 5 on It” Luniz.

Nie był to jednak wykład muzyczny, jak w przypadku Grandmaster Flasha, który zaledwie dwa miesiące wcześniej „wygłosił” go zza decków w tej samej przestrzeni. Tu chodziło o czystą zabawę i energię. Nie mogło więc zabraknąć hitów Wu-Tang Clan, takich jak np. „Gravel Pit”.

Ghostface Killah na koncertach powtarza sympatyczny chwyt i zawsze zaprasza do wykonania „Protect Ya Neck” dwie osoby z publiczności. Ochotnicy z Polski świetnie sobie poradzili na scenie, wcielając się w Method Mana i Ol’ Dirty Bastarda.

49-letni Dennis Coles, bo tak naprawdę nazywa się Ghostface Killah, pokazał, że nadal jest świetnym narratorem, choć jego zdanie o hip-hopie nie jest najlepsze.

- Pod względem koncepcji i kreatywności hip-hop zmienił się na gorsze. Jeśli chodzi o prawdziwą sztukę, gdzieś została zatracona. Każdy brzmi tak samo. Przed laty każdy miał swoje własne brzmienie. Zarówno ja, NAS, Q-Tip, Biggie czy Snoop Dogg – mówił artysta w wywiadzie udzielonym w 2016 r. dla CGM.

To mogła być uczta dla wiernych fanów, którzy pojawili się w GTS w bluzach z charakterystycznym „W”. Jeśli ktoś oczekiwał czegoś więcej niż sentymentalnej wycieczki do lat 90., mógł się poczuć zawiedziony.

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto