Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniew. Saga rodu Czerwińskich strażakami stoi

Krystyna Paszkowska
Rodzina Czerwińskich w komlecie. Od lewej w drugim rzędzie stoją: Czesław junior, Jadwiga, Irena, Bogdana, Czesław "Chłop", Stanisław. W pierwszym najmłodsi z rodu Elżbieta i Jacek.
Rodzina Czerwińskich w komlecie. Od lewej w drugim rzędzie stoją: Czesław junior, Jadwiga, Irena, Bogdana, Czesław "Chłop", Stanisław. W pierwszym najmłodsi z rodu Elżbieta i Jacek.
Nie masz gniewiaka, który nie znałby Czerwińskich. W tym około ośmiotysięcznym miasteczku ród to znany, jak mało który. A jak jeszcze natrafisz na kogoś związanego ze strażą pożarną, to już nic tylko słuchać opowieści ...

Nie masz gniewiaka, który nie znałby Czerwińskich. W tym około ośmiotysięcznym miasteczku ród to znany, jak mało który. A jak jeszcze natrafisz na kogoś związanego ze strażą pożarną, to już nic tylko słuchać opowieści związanych z Chłopem. Takim przydomkiem bowiem jeszcze za życia obdarowano nestora rodu Czesława Czerwińskiego, wieloletniego dawnego komendanta gminnego Straży Pożarnych w Gniewie.

Co ciekawe wszyscy jego męscy potomkowie łyknęli strażackiego bakcyla ojca i również od wielu już lat służą ludziom. Jedni działają w szeregach zawodowców, inni jak Jacek Czerwiński, obecny komendant miejsko-gminny w Gniewie, w Ochotniczej Straży Pożarnej? Przygodę ze strażą przeżyła też jedna z córek Czesława - Elżbieta.
A przed laty nikt nawet nie pomyślał, że losy rodu Czerwińskich zwiążą się tak mocno ze strażą ogniową. Jeszcze teraz, chociaż zasłużony komendant nie żyje już od sześciu lat, realizacja obietnicy złożonej pod hasłem "słowo Chłopa" jest pewniejszą niż lokata w szwajcarskim banku.
Parafrazując Waldemara Pawlaka z polskiej trylogii filmowej "Sami swoi", "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" u Czesława Czerwińskiego również "słowo było droższe od pieniądza".
- Ojciec z zawodu był elektrykiem - wspomina Jacek Czerwiński. - Do Gniewa przywiodła go praca. W ówczesnej gromadzie Gniew ojciec miał za zadanie odbudować sieć energetyczną. Rodzice pobrali się w lipcu 1945 roku. Początkowo mieszkali na stancji. Rozrywek w mieście wówczas żadnych nie było, ale za to była straż.

- To były kryzysowe czasy, a Czesław Czerwiński był bardzo dobrym organizatorem - podkreślają starsi strażacy. - Swoje talenty często wykorzystywał właśnie dla dobra OSP. Szybko więc awansował w "ogniowej" hierarchii. Już w 1947 roku nasi ochotnicy wybrali go na naczelnika. Straż pod jego panowaniem dosłownie "rosła" w oczach.
W budynku dawnej wozowni dla potrzeb straży zaadaptowano dwa pomieszczenia na boksy garażowe, a trzecie na świetlicę. Już w rok później gniewska jednostka wzbogaciła się, co prawda z demobilu wojskowego, czy jak to żartobliwie określano od "cioci UNRY", ale o w pełni sprawną ciężarówkę - fordson.
- A że mieliśmy w Famie dwóch superzdolnych stolarzy, to bez problemu zdobyczne auto wzbogaciło się o drewnianą konstrukcję zastępującą plandekę - opowiada Jacek Czerwiński. - Wcześniej na wyposażeniu straży była jedynie poniemiecka motopompa. Dopiero później mieliśmy polską Leopolię na silnik spalinowy. STARa20 dostaliśmy na przełomie lat 50.-60. To była pierwsza polska ciężarówka, typowo pożarniczy wóz, co prawda bez beczki, ale za to z autopompą.

Jeszcze jak Jadwiga i Czesław Czerwińscy mieszkali na stancji, w niewielkim pokoiku, urodziło im się pięcioro dzieci: Bogdana, Irena, Czesław, który tak właściwie miał nosić imię Zdzisław, Stanisław i Elżbieta. Jedynie najmłodszy, czyli Jacek, urodził się już na nowym mieszkaniu.
- Kiedy bracia mieli z 6, 7 lat ojciec powołał Dziecięcą Drużynę Pożarniczą - wspomina Jacek Czerwiński. - To jedyna w historii pożarnictwa taka drużyna w Polsce. Wówczas było dużo dzieci, chyba ponad setka. Widać to było zwłaszcza w grudniu, jak organizowane były zabawy choinkowe dla dzieci strażaków.
Mali strażacy mieli własne umundurowanie wzorowane na tym dorosłym. Kombinezony poszyły im mamy. Na wyposażeniu mieli też "profesjonalny" sprzęt, jak choćby minisikawkę.
- Ojciec uważał, że dla kobiet nie ma miejsca w straży - wspomina syn. - Kiedy na początku lat 60. w Gniewie, zgodnie z ogólnym trendem, powołana została Dziewczęca Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza ojciec i tak twierdził, że kobiety w straży nie zdadzą egzaminu. Siostra - Elka miała wówczas chyba z 13 lat. Też koniecznie chciała do straży. Dziewczęca drużyna powstała w 1967 roku i faktycznie przetrwała zaledwie dwa lata... Nowe dziewczyny w straży pojawiły się dopiero 20 lat później.

Jeszcze teraz w Gniewie ludzie wspominają, jak Chłop najmłodszego syna ze szpitala wozem strażackim do domu przywiózł.
Najstarszy z synów Czesława, imiennik ojca, po zawodówce przez jakiś czas pracował w Famie. Potem przeniósł się do Gdyni do Stoczni Komuny Paryskiej. Tam akurat brakowało strażaków w zakładowej jednostce. Odezwała się
"ogniowa" krew
- niemal z marszu wstąpił do straży. Potem pracował jeszcze w magazynach paliw w Dębogórzu, w Redzie i znowu w stoczni. Jego syn Krzysztof również przejął strażacką "pałeczkę" po tacie i dziadku. Ukończył Szkołę Chorążych w Poznaniu. Jest dowódcą sekcji JRG we ... Wrocławiu. To chyba największy zapaleniec w rodzie. Kolekcjonuje wszystko co tylko ma jakikolwiek związek ze strażą pożarną. Także jego wujek Jacek został przez niego obdarowany niewielką częścią zbiorów. W biurze gniewskiej OSP można zobaczyć m.in. 8 zagranicznych hełmów z Niemiec, czy też z różnych stanów USA. Zgromadził też wiele plakietek, naszywek.
- Tym co dotąd udało mu się odnaleźć można by spokojnie zapełnić co najmniej kilka pokoi - mówi Jacek Czerwiński. - Małe muzeum straży pożarnej można otwierać choćby od zaraz, tylko gdzie to wystawić...

Młodszy z braci Staszek ożenił się w 1974 roku. Jego żona trzy lata później została stomatologiem i przeprowadzili się do Elbląga. Tam trafił do Państwowej Straży Pożarnej. Pracował w ówczesnej komendzie wojewódzkiej. Równocześnie kończył najpierw szkołę chorążych w Poznaniu, a później Wyższą Szkołę Oficerską w Warszawie. Przeszedł przez
wszystkie szczeble strażackiej kariery od służby technicznej, przez prewencję po funkcję zastępcy komendanta miejskiego w Elblągu. Z Elbląga przeprowadził się do Gdańska. Jako dowódca sekcji uczestniczył m.in. w akcji ratunkowej po wybuchu budynku przy ul. Wojska Polskiego w Gdańsku. Krótko po tej akcji został dowódcą I Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Gdańsku Wrzeszczu, a po kolejnych 2 latach zastępcą komendanta miejskiego w Gdańsku. Wraz grupą poszukiwawczą z psami jeździł na ratunek do Albanii i Turcji. Chociaż już jest na emeryturze, to i tak straży nie opuścił. Chociaż w niepełnym wymiarze nadal działa w portowej straży pożarnej.

Także najmłodszy z synów Czesława nestora działa od 34 lat w gniewskiej straży. Od 21 lat jest jej naczelnikiem. Pozostał wierny Gniewowi. Wraz z żoną Grażyną i najmłodszym w rodzie Czerwińskich, synem Florianem duszą i ciałem oddał się miejscowej straży.
- Teść cenił tylko słownych ludzi - wspomina Grażyna Czerwińska. - Sam zresztą nigdy nie złamał danej obietnicy. Jeżeli nie był pewny, że będzie mógł wywiązać się z przyrzeczenia, to go nie składał.
Jak wspominają najbliżsi, Chłop nie miał w zwyczaju
nikogo chwalić. uważał, że dobra praca jest czymś oczywistym.
- Ojciec był skąpy w okazywaniu zadowolenia, ale jak mu coś nie pasowało, to potrafił tak powiedzieć, że aż w "pięty poszło" - wspomina rodzina. - To że coś go ucieszyło można było wywnioskować jedynie z ojca miny. Najbardziej ucieszył się chyba, gdy brat Stanisław w 1985 roku ukończył, jako prymus Wyższą Szkołę Oficerską w Poznaniu. Postawił wtedy mu kolację. Ojciec zawsze był oszczędny w słowach. Na wspominki trudno go było namówić.

Jak po 13 latach oczekiwań Jackowi Czerwińskiemu urodził się syn na strażackiej remizie zawyła syrena alarmowa.
- Wtajemniczeni wiedzieli co to oznacza - mówi z uśmiechem pan Jacek. - Od początku chciałem, aby syn nosił imię Florian. Żonie początkowo to się nie spodobało. Znajomi nie wierzyli nam, że daliśmy synowi na imię Florian. Dopiero jak im pokazałem akt urodzenia, to uwierzyli. Ojciec bardzo się ucieszył, że urodził mu się jeszcze jeden wnuk i to jeszcze noszący imię patrona strażaków. Nawet wszystkie swoje pamiątki przekazał synowi. Florian, jak żaden inny członek rodziny, miał po prostu fory u dziadka.
Obecnie najmłodszy strażak w rodzie uczy się w gniewskiej podstawówce. Jak przyznają rodzice największą karą, jaka może go spotkać jest zakaz zbliżania się nie do telewizora, czy komputera, ale do ...straży.

• Druh
Czesław Czerwiński
urodzony 10 lutego1922 roku
w Zblewie
Komendant Gminny
Straży Pożarnych
w Gniewie

Społeczną służbę w ochronie przeciwpożarowej pełni od 1946 roku, w 1947 roku został wybrany naczelnikiem Ochotniczej Straży Pożarnej, a następnie powierzono mu funkcję komendanta gminnego straży pożarnych w Gniewie. W podległych jednostkach zainicjował wiele nowatorskich form szkolenia, działalności prewencyjnej oraz utrzymywania i podnoszenia poziomu gotowości i sprawności operacyjno-tecznicznej. Swój wolny czas poświęca na kontrolowanie i udzielanie pomocy 17 strażom ochotniczym w gminie, w których zorganizował kobiece i młodzieżowe drużyny pożarnicze. Był inicjatorem i współrealizatorem budowy 11 strażnic. Dzięki jego organizatorskim wysiłkom Ochotnicza Straż Pożarna i Zarząd Miejsko-Gminny OSP w Gniewie od szeregu lat zdobywają pierwsze miejsca we współzawodnictwie statutowym. Cieszy się dużym autorytetem w społeczności miasta i gminy.

Druh Czesław Czerwiński został odznaczony między innymi Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski i Złotym Znakiem Związku OSP.

Warszawa, maj 1986 rok

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto