Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorąco wokół tematu wielkich dziur w centrum Gdańska

Magdalena Sapkowska
Grzegorz Mehring
Wielka jama przy skrzyżowaniu ulicy Rajskiej i Heweliusza, zwana Dziurą Wstydu, to nie jedyne miejsce, które z powodu niedokończonej inwestycji może budzić wstyd i niezadowolenie mieszkańców. Młodsza siostra Dziury Wstydu zieje tuż obok bazyliki Mariackiej, gdzie kiedyś stały ławy mięsne.

Od ponad trzech lat działka na tyłach Kaplicy Królewskiej nie jest nawet porządnie zabezpieczona. Otacza ją bowiem jedynie siatkowy płot, który podczas ostatniej wichury wpadł do wykopu.

Wykop przed budynkiem NOT straszy od 13 lat

Budują stadion w Letnicy

Dziura to pozostałość po pracach archeologicznych. Pełna jest przewodów, rur i - gdy nie ma mrozu - brudnej, zielonej wody. - To koszmarny widok. Wiem, że turyści często pytają miejskich przewodników, co to za miejsce. A przewodnicy nie wiedzą, co odpowiedzieć - wzdycha Michał Szymański, prezes stowarzyszenia Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej.

Działka została oddana w użytkowanie wieczyste firmie Hotele Gdańskie. Właściciel zamierza zbudować tam hotel. Warunkiem, który postawiło miasto, jest zrekonstruowanie średniowiecznych kramów, tzw. ław mięsnych, odsłoniętych podczas prac archeologicznych. Od kilku lat na tym terenie nic się jednak nie dzieje, a przejście za parafią między ulicami św. Ducha a Mariacką jest zagrodzone płotem.

- Wykop znajduje się w jednym z najbardziej reprezentacyjnych miejsc Gdańska. To, że żadne prace nie są tam prowadzone, jest jak najgorszą wizytówką miasta i zarazem ogromną stratą dla mieszkańców - mówi Tomasz Korzeniowski, konserwator zbiorów bazyliki Mariackiej, która sąsiaduje z dziurą.

Ale miasto, tak jak w przypadku Dziury Wstydu pod NOT, przekonuje, że w sprawie także tej jamy ma związane ręce. - W świetle obowiązującego w Polsce prawa nie ma możliwości zmusić właściciela gruntu, by coś na nim wybudował - mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta miasta.

Z takim podejściem nie zgadza się Tomasz Korzeniowski. - Jeśli magistrat pozbywa się terenu w najcenniejszym obszarze, a takim bez wątpienia jest Główne Miasto, powinien tak skonstruować umowę, by mieć możliwość wpływu na inwestora. Na przykład zaoferować mu bonifikatę w zamian za konkretny termin rozpoczęcia i zakończenia prac - mówi konserwator.

- Co do zasady nie zawiera się umów "pod warunkiem" - ripostuje Pawlak. - Oczywiście na siłę można "zabezpieczyć" się karami umownymi. Ale wyegzekwowanie tych kar jest niesłychanie trudne. To wieloletnie procesy sądowe, podczas których trzeba udowodnić właścicielowi, że inwestycja nie jest realizowana z jego winy. A często inwestor podaje powody obiektywne, które trudno zbić, na przykład kryzys czy odmowa kredytu bankowego itd.

- Ponadto biorąc po uwagę logikę, żadnemu inwestorowi nie zależy na rozciąganiu inwestycji w czasie. Bowiem im dłużej inwestycja trwa, tym jest droższa - dodaje rzecznik.

Jednak FRAG przekonuje, że czasem warto powalczyć o teren. - W zeszłym tygodniu w Krakowie udało się miastu na drodze sądowej odzyskać działkę, którą wcześniej oddano w dzierżawę wieczystą firmie Portico, czyli właścicielowi Dziury Wstydu w Gdańsku. Skoro udało się w Krakowie, czemu miałoby się nie udać w naszym mieście? - pyta.

Niestety, na rozpoczęcie prac pod bazyliką Mariacką na razie się nie zanosi. - Inwestor nawet nie przedstawił nam projektu do zaopiniowania - mówi Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto