Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grupa Behemoth w Gdańsku. Stu policjantów ochraniało koncert i małą demonstrację

Szymon Zięba
W niedzielę w pobliżu klubu, w którym miał grać zespół Behemoth, ustawił się sznur radiowozów. Policjanci wyszli, by pilnować imprezy. Inni pilnowali wozów. A pikietowało... kilkanaście osób
W niedzielę w pobliżu klubu, w którym miał grać zespół Behemoth, ustawił się sznur radiowozów. Policjanci wyszli, by pilnować imprezy. Inni pilnowali wozów. A pikietowało... kilkanaście osób przemek świderski
Z moralnego punktu widzenia to nie do przyjęcia - nie kryją oburzenia związkowcy z pomorskiej policji. Duże siły policyjne zaangażowano do obstawy pikiety, na którą przyszło tylko kilkanaście osób.

Oburzenie policjantów to pokłosie niedzielnej pikiety, a raczej... pikietki, przed koncertem grupy Behemoth w Gdańsku. Organizatorzy - członkowie Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę - zapowiadali bowiem, że się spodziewają ponad pół tysiąca osób oburzonych występem budzącego kontrowersję zespołu. Ostatecznie przyszło ich ledwie kilkanaście. Jednak po szumnych zapowiedziach do zabezpieczenia imprezy zaangażowano około 100 policjantów.

- Organizator takiej manifestacji musi brać pod uwagę fakt, że wielu spośród tych stu funkcjonariuszy, których bez sensu zaangażowało kilkanaście osób, mogło być w tym czasie na ulicy, a mieszkańcy Gdańska mogli od nich potrzebować pomocy - podkreśla podkom. Józef Partyka, szef policyjnych związkowców na Pomorzu.- Przy tak drastycznej rozbieżności między liczbą osób, które zgłoszono, a liczbą, która faktycznie była na pikiecie, uważam, że organizator powinien za to w jakiś sposób odpowiedzieć.

Koncert Behemotha w Gdańsku. ZOBACZ zdjęcia!

Od Antoniego Pawlaka, rzecznika prezydenta Gdańska, słyszymy, że miasto przyjmuje wniosek o spodziewanej przez organizatora liczbie demonstrantów i przekazuje go policji. Urząd nie ma możliwości weryfikacji liczby osób, których obecność deklaruje organizator pikiety. Nie może też sprawdzić wiarygodności organizatorów manifestacji. W efekcie, gdy nie istnieją żadne "przeciwwskazania formalne", miasto - jak mówi Pawlak - nie może się nie zgodzić np. na wielotysięczną demonstrację, którą zgłasza przeciętny Kowalski.

- Trudno jest przewidzieć dokładną liczbę osób, które wezmą udział w pikiecie, dlatego we wniosku mówi się o szacunkach. Niemniej uważam, że można się pomylić w przewidywaniach o 20, 50, może i sto osób, ale nie o 500, jak miało to miejsce w przypadku protestu przed koncertem grupy Behemoth - mówi Pawlak. - Myślę, że organizator powinien ponosić jakąś odpowiedzialność za takie "przestrzelenie". Bo, abstrahując od proporcji, jeśli chodzi o absorbowanie policji, można to porównać z fałszywym zgłoszeniem o podłożeniu bomby.

Pawlak obawia się jednak, że każda próba zmian przy ustawie o zgromadzeniach publicznych wywołałaby falę protestów, że oto ogranicza się wolność słowa. - Mamy więc pat - kwituje.

Nic do zarzucenia nie ma sobie organizator niedzielnej pikiety.
- Do tej pory, gdy organizowaliśmy cokolwiek w Gdańsku, przychodziło na przykład 5 tysięcy osób. Nie poczuwam się do winy. Ustawa i tak zobowiązuje policję do tego, żeby obstawiała takie demonstracje. A policja była tam potrzebna, ponieważ niektóre z osób, które przychodziły na koncert, zachowywały się agresywnie - mówi Marcin Dybowski z Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę i dodaje: - Była taka potrzeba, by panowie, którzy nie byli umundurowani, odprowadzali nas do samochodu, bo mieli informację, że część tych osób postanowiła nas zaatakować.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto