MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Hałda w Wiślince, czyli urzędnik kontra obywatel

Oliwia Piotrowska
Oliwia Piotrowska
Hałda w Wiślince istnieje od 35 lat. Choć wydana została decyzja o jej zamknięciu, mieszkańcy mają wątpliwości, czy ten proces będzie bezpieczny. Zgodnie z prawem, próbują o tym rozmawiać z urzędnikami. Próbują – bo urzędy konsekwentnie odmawiają im prawa głosu.

Setki stron dokumentów, tysiące zdjęć, filmy, relacje świadków – „strona społeczna”, jak zwykło się urzędowo określać zaangażowanych w sprawę hałdy mieszkańców Gdańska, od lat dokumentuje prace GZNF Fosfory, właściciela tego miejsca. Nieformalna Grupa Inicjatywna „Fosfi”, jak sami siebie nazywają, publikuje efekty swojej pracy na stronie internetowej. Na czele grupy stoi Monika Orzechowska, drobna, cicha i stanowcza 27-letnia gdańszczanka.

- Chcemy doprowadzić do bezpiecznego zamknięcia składowiska i zachęcić mieszkańców Gdańska do rozmowy na ten temat – mówi Monika Orzechowska.- Od dawna, bezskutecznie, próbujemy zwrócić uwagę urzędników na błędy w projekcie zamknięcia. Ale współpraca z urzędem pozostawia wiele do życzenia. Odbyło się mnóstwo spotkań, rozmów, napisaliśmy dziesiątki dokumentów, ale wciąż jesteśmy traktowani jak wrogowie, którzy nie mają nic do powiedzenia.

Słówko o hałdzie

Składowisko w to żółto-biała góra. Zajmuje 34 hektary, wznosi się na wysokość ponad 40 metrów. Składa się ze 16 milionów ton fosfogipsu. Stoi obok Martwej Wisły. Jak czytamy w jednym z naukowych opracowań na jej temat, w jednym tylko miejscu odciekająca woda przenosi 500 ton „substancji rozpuszczonej”. Problem przecieków z hałdy do płynącej w pobliżu Martwej Wisły oraz na Żuławy stanowi największy spór między grupą Fosfi a urzędnikami. Dla laika znaczący może być obrazek z google maps - zdjęcie satelitarne pokazuje wyraźny biały ściek z hałdy do Martwej Wisły.

Fosfi przygląda się hałdzie bardzo szczegółowo. Oprócz obserwacji, czytają wszystkie dokumenty, rozmawiają z naukowcami, zamawiają też własne ekspertyzy. Ich zdaniem, choć decyzja o zamknięciu hałdy jest słuszna, sposób zamykania budzi poważne wątpliwości.

Ale odpowiedzialny za zamknięcie hałdy Urząd Marszałkowski nie chce tego słuchać. W ubiegłym tygodniu wicemarszałek Leszek Czarnobaj podpisał dokument, w którym odmawia im bycia stroną w sprawie o zamknięcie składowiska. Powód? Między innymi nie wykazali należycie, że miejsce ich zamieszkania ma związek z potencjalnym oddziaływaniem hałdy. Ponadto, jako grupa nieformalna, nie posiadają osobowości prawnej. Do tego, sprawa została przez urząd zamknięta.

- To kpina – mówi Monika Orzechowska. – Urząd od samego początku szuka wszelkich możliwych sposobów, by zniechęcić nas do działania. Prawo nie precyzuje, jak blisko trzeba mieszkać, by zostać stroną w tego typu sprawie. Urzędnicy w uzuasadnieniu odmowy nie odpowiedzieli na wszystkie nasze argumenty. Prawo daje obywatelom możliwość czynnego udziału w dbaniu o środowisko.

Spotkania

Fosfi wysyła do urzędu pisma, prosi o spotkania, zadaje niewygodne pytania.

MMka była w marcu na jednym z takich spotkań. Zaplanowana na godzinę rozmowa przerodziła się w spotkanie pełne emocji, wzajemnych pretensji i przykrych uwag. „Ma pani trochę za mało doświadczenia życiowego i zawodowego” – podsumowała Monikę Orzechowską zastępca dyrektora Departamentu Środowiska w Urzędzie Marszałkowskim, Anna Gapatyn- Korzeniowska. „Nie jest pani księżniczką, by panią w lektyce nosić” – odpowiedź tej samej urzędniczki na pytanie, dlaczego mimo umówienia się na przekazanie dokumentów, urząd ich nie przygotował.

Dziwne zachowanie urzędników na tym się nie kończy. Na uwagę Fosfi, że zakład sam nie przestrzega swojego planu zamknięcia, sypiąc fosfogips w innym niż planowane miejscu, urzędnicy odpowiadają „w tym miejscu kupka czy w tamtym, co za różnica”. Wznoszą też często oczy do nieba i uśmiechają się porozumiewawczo. „My tu mamy tylu petentów…” – rozłożyła ręce obecna na spotkaniu urzędniczka. Przygotowane przez Fosfi zdjęcia, dokumentujące nieprawidłowości w zamykaniu składowiska, wydają się nie interesować urzędników. „Macie to państwo spisane? To poproszę o kopię, prześlemy do zakłady Fosfory” - kończy spotkanie Anna Gapatyn- Korzeniowska.

- Nie jestem tym zdziwiona - Monika Orzechowska. – To nie wszystkie dziwne sytuacje. Urząd odpisuje nam na przykład po dwóch miesiącach. Albo na pismo składane urzędnikom odpowiada nagle zakład Fosfory. W dodatku obrażając nas.

Sprawdziliśmy. Z jednego z pism od zakładu Fosfory możemy na przykład dowiedzieć się, że „strona społeczna jest reprezentowana przez osoby nie tylko formalnie nieuprawnione, ale również nie posiadające elementarnego, kierunkowego wykształcenia”. Dalej możemy się dowiedzieć o „ewidentnym zacietrzewieniu” grupy Fosfi. Jak mówi Monika Orzechowska, zakład Fosfory od początku traktuje grupę Fosfi w taki sposób.

- Sprawa czeka teraz na rozpatrzenie u Rzecznika Praw Obywatelskich – mówi Monika Orzechowska. – Jeśli to nic nie da, pojedziemy do Strasburga. Zamknięcie hałdy to jedno, postępowanie urzędników wobec obywateli to drugie. Nie odpuścimy w obu tych sprawach.

Urząd Marszałkowski odmówił komentarza.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hałda w Wiślince, czyli urzędnik kontra obywatel - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto