Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Henryka Krzywonos: Kobieta, która zatrzymała gdańskie tramwaje

Barbara Szczepuła
Anna Arent/Polskapresse
Henryka Krzywonos-Strycharska - to ona 15 sierpnia zatrzymała swój tramwaj przy Operze Bałtyckiej i poinformowała pasażerów, że ten "tramwaj dalej nie jedzie". W ten sposób, za jej sprawą gdańska komunikacja miejska przyłączyła się do strajku.

[mp]Piętnastego sierpnia Henryka Krzywonos jedzie "trójką" koło stoczni, ociera pot z czoła, bo lato jest upalne, i myśli: zatrzymać tramwaj - nie zatrzymać, zatrzymać - nie zatrzymać, tak jak nastolatki obrywają płatki z kwiatów, wróżąc sobie: kocha - nie kocha - Stanę - kombinuje - a pasażerowie rzucą się na mnie, że się spieszą, że praca, że dzieci, może nawet pobiją, ludzie są nerwowi, ale jeśli nie zatrzymam tramwaju, choć stocznia już strajkuje podnosi wzrok i patrzy na stoczniowców stających przy bramie. - Więc jeśli nie stanę, to znaczy, że jestem tchórzem Jeśli zatrzymać tramwaj, to najlepiej "piętnastkę" koło opery, zablokuję wszystkie linie.

Nie śpi całą noc. - Co mam do stracenia - myśli, przewracając się z boku na bok. - Kurde, już chyba czas powalczyć Jest sama, rozwód w toku, młodsza siostra, którą wychowywała, właśnie wyszła za mąż, nie musi się o nią martwić Czytała ulotki, które stoczniowcy rozrzucają w tramwajach. Wolne związki zawodowe to dobry pomysł, ktoś musi bronić praw pracowniczych Haruje strasznie. Czasem śpi ledwie cztery, pięć godzin i pędzi znowu do roboty Z podziwem patrzy na nazwiska i adresy opozycjonistów, którzy podają je do publicznej wiadomości i się nie boją, jakiś Borusewicz na przykład, co to za facet? Rano wyjeżdża "piętnastką" z zajezdni, raz kozie śmierć - powtarza sobie, im bliżej gmachu opery, tym bardziej jest zdecydowana. Wyskakuje z wagonu i przekłada zwrotnicę: - Tramwaj dalej nie jedzie! Stocznia stoi, to i tramwaje nie będą jeździć! Pasażerowie zaczynają klaskać. Skrzydła jej rosną, jest bliska płaczu Jakimś autobusem zabiera się do bazy. Tam już poruszenie, ogłaszają strajk okupacyjny, trzeba wspomóc stoczniowców, pojedzie tam Henia.

Wchodzi do stoczni, a strajk właśnie się kończy! Szlag ją trafił.

- Jaki ja opierdol w zajezdni dostanę! - denerwuje się. Przy drugiej bramie wskakuje na wózek akumulatorowy. - Nazywam się Henryka Krzywonos, jestem motorniczą, zatrzymałam tramwaje, stanęły autobusy, a wy dostaliście swoje 1500 i idziecie do domu? Opamiętajcie się! Jak nas zdradzicie, zgniotą nas jak pluskwy! Rozjadą czołgami!

Alinka Pienkowska i Ania Walentynowicz - dopiero potem się dowiedziała, że tak się nazywają - więc te dwie kobiety, jedna starsza, druga młoda, też krzyczą, przekonują, zaganiają z powrotem do stoczni, a stoczniowcy jakby nie słyszeli, idą ku bramie, ale niektórzy zaczynają się zatrzymywać, rozglądają się niepewnie. Przy wózku, na którym stała Henia, zatrzymali się dwaj mężczyźni.

- Co robimy? - pyta jeden, zdenerwowany.

- Strajkujemy! - drugi nie ma wątpliwości. Ten pierwszy wdrapuje się na koparkę: - Robimy strajk solidarnościowy!

Balon strachu pęka. Ludzie zawracają. Ten na koparce - słyszy Henryka - nazywa się Lech Wałęsa, jego towarzysz to Bogdan Borusewicz, który kręci całym strajkiem. W sali BHP Henia zgłasza tramwajarskie postulaty, potem podchodzi do Borusewicza:

- Czy mogę pana uściskać?

"Borsuk" robi zdumioną minę:

- No to ściskaj, kobieto.

- To za te ulotki w tramwajach i za to, że się pan podpisywał nazwiskiem.

Sala BHP zapełnia się ludźmi. Odbywają się wybory do Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Jak to podczas rewolucji, kto głośniej krzyczy, zostaje przywódcą. - Więc i mnie wybrali, zaczynam się uczyć polityki - opowiada Krzywonos-Strycharska. - Wiem już, że strajk zaczął się o przywrócenie Ani Walentynowicz do pracy. Czytam "Robotnika Wybrzeża", Alinka i Ania mnie uświadamiają, pomagają zrozumieć sytuację. Noszę je obie głęboko w sercu. Boże, jak ja przeżyłam odejście Alinki, a teraz śmierć Ani Wciąż o nich myślę - przerywa.

(...)

- Kolejne dni mi się pomieszały. Śpimy na krzesłach, na podłodze, krótko, bo emocje ogromne, szkoda czasu na sen, siedzimy w sali BHP, śpiewamy, a Lenin nam się przygląda. Początkowo stale chodziłam głodna, mało tych kanapek było, potem ludzie zaczęli przynosić jedzenie. Kiedyś byłam na drugiej bramie, a tam stoi kobieta z siatką. Chce przekazać synowi jedzenie, ale koledzy nie mogą go znaleźć. Chwyta mnie za rękę i mówi: Niech pani weźmie i zje na zdrowie. Wtedy się popłakałam. Miałam twarde życie, żadnych prezentów nikt mi nie dawał, nawet gdy byłam dzieckiem, nawet pod choinkę na Boże Narodzenie, a tu obca kobieta ofiarowała mi kanapki.

(...)

- Jakie uczucie dominowało? - powtarza pytanie Henia Krzywonos-Strycharska. - Niepokój. Nie bałam się, bo ta masa ludzi zgromadzonych w stoczni stanowiła kokon ochronny. Dopiero gdy Ewa Milewicz powiedziała, że za zatrzymanie tramwaju i wyprowadzenie cysterny mogę mieć prokuratorską sankcję, przestraszyłam się. Ale w gruncie rzeczy to nie my się wtedy baliśmy, ale oni. Gdy delegacja rządowa wjeżdżała do stoczni na negocjacje, widać było w ich oczach strach.

- Podczas podpisywania porozumień płakałam. Z radości, że zwyciężyliśmy w sposób pokojowy, że nic się nikomu nie stało - opowiada Krzywonos-Strycharska. Po raz pierwszy poczułam zapach wolności. Już nie chodziło tylko o nowe wozy tramwajowe i podwyżki, ale i o coś, czego nie potrafiliśmy wcześniej wyrazić, bo nikt nie używał takich wielkich słów jak wolność, godność, solidarność. Uczyliśmy się tych pojęć w przyspieszonym tempie. Ruszam z zajezdni na miasto oklejoną plakatami "piętnastką", a pasażerowie wsiadają i skandują: dziękujemy, dziękujemy.

Barbara Szczepuła

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Henryka Krzywonos: Kobieta, która zatrzymała gdańskie tramwaje - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto