MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Hokeiści Stoczniowca ładują akumulatory

Adam Suska
W szatni Stoczniowca pojawią się nowe twarze.
Fot. Robert Kwiatek
W szatni Stoczniowca pojawią się nowe twarze. Fot. Robert Kwiatek
Po wejściu do małej hali Olivia czuję się jak w kabinie do krioterapii. Na zewnątrz upał - wewnątrz orzeźwiający chłód. Różnica temperatur przekracza 20 stopni Celsjusza.

Po wejściu do małej hali Olivia czuję się jak w kabinie do krioterapii. Na zewnątrz upał - wewnątrz orzeźwiający chłód. Różnica temperatur przekracza 20 stopni Celsjusza. Na lodowisku uwija się ponad 20 hokeistów, w różnokolorowych kamizelkach. O tej porze roku, oprócz zawodników Stoczniowca, na hali trenują jeszcze tylko mistrzowie Polski z Unii Oświęcim. W Gdańsku jednak szykują się duże zmiany.

Nie ma już żadnego obcokrajowca. Brakuje też Adama Fraszko, Roberta Suchomskiego, Piotra Korczaka, Tomasza Proszkiewicza i Łukasza Sokoła. Uznali że z Bydgoszczy będzie im bliżej do Torunia, który awansował do ekstraligi. Sokół w Toruniu raczej sobie jednak nie pogra. Kontrakt ze Stoczniowcem wiąże go jeszcze przez dwa najbliższe sezony, a zwolnienia nie dostanie.

Nie wszyscy zawodnicy z Gdańska wyjechali. Pozostał kapitan drużyny Mariusz Justka, od którego co chwilę odbija się któryś z juniorów pobierających nauki w sosnowieckiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Macierzystego klubu nie opuścili też inni wychowankowie: Bartłomiej Wróbel, Adam Bagiński, Artur Kostecki i Robert Błażowski. Wrócił Bartosz Leśniak, na którego przestały się już gniewać najważniejsze w klubie osoby.
Akcje 2 x 1 i 3 x 2, kończone strzałami, co jakiś czas przerywa gwizdek trenera Mariana Pysza. Kolejne ćwiczenie, kolejne strzały i coraz więcej potu na czołach hokeistów.

Maser przynosipojemniki z isostarem. - Przyniósłbyś lepiej coś do żarcia - rzuca w jego kierunku Adam Borzęcki, któremu przed kolejnym skokiem za wielką wodę prezes pozwolił trenować ze Stoczniowcem. Pod koniec treningu ubytek sił jest coraz większy. Wysokoenergetycznymi płynami nie wszystko da się wyrównać, a przed nimi jeszcze gra na dwie piątki. Obiad zjedzą dopiero u mamy. W zeszłym roku w tym najcięższym okresie treningów klub jeszcze fundował obiady. Teraz jednak sytuacja jest trudniejsza i powiedziano im, że mają żywić się sami.

Niebiescy z czerwonymi grają w jednej drużynie, a żółci, biali i zieloni w drugiej. Sędziuje Robert Fraszko, który po operacji kolana ćwiczy indywidualnie. Ci pierwsi mają pewne miejsca w składzie na nowy sezon. W drugiej drużynie dominuje młodzież i juniorzy. Bramkarza Tomasza Wawrzkiewicza, który gra ze słabszymi, najpierw pokonuje Bagiński, a chwilę później Leśniak. Mecz kończy się zwycięstwem niebieskich i czerwonych 2:0. Jeszcze tylko karne i można będzie iść pod prysznic. Kto strzela, schodzi z lodowiska. Komu się nie udaje, musi poprawiać. Wreszcie trening dobiega końca. Młodzi zbierają krążki i do szatni.

Podchodzę do trenera Pysza. - Miał pan budować drużynę na ubiegłorocznym fundamencie, a tymczasem ten fundament się kruszy - zagaduję.
- Życie zweryfikowało te plany i jest to jeszcze jeden dowód na to, że jeśli nie dysponuje się dużymi pieniędzmi, najlepiej szkolić i stawiać na wychowanków - czujnie odpowiada trener, który przekazał dyrektorowi listę sześciu zawodników z Polski, jakich chciałby mieć w Stoczniowcu. - Nazwisk panu nie podam. Wszyscy otarli się o reprezentację. Na siłę ich jednak ściągać nie będziemy. Jak sami się zgłoszą, to klub podejmie z nimi rozmowy - twierdzi trener Pysz.

Tymczasem w korytarzu przed szatnią hokeistów czekają już zniecierpliwione dziewczyny
- Co tak długo ten trening trwał? - pyta jedna z nich pierwszego wychodzącego zawodnika. Pytanie dość zasadne. Dochodzi 14.30, a zaczęli o godz. 11. Najpierw była godzinka na siłowni. Potem 1,5 godziny na lodowisku i to jeszcze nie koniec. Wieczorem czeka ich jeszcze jeden trening na lodzie. Będzie ich jeszcze więcej, gdyż mają dojechać Czesi, Marek Moskal i Martin Malkus. Obaj byli już wcześniej w Gdańsku na testach i zostali zaakceptowani. Zdaniem trenera Pysza, nie są to gracze wybitni, lecz umiejętnościami nie powinni ustępować Romanowi Skutchanowi i Zdenkowi Juraszkowi, którzy grali w Stoczniowcu w poprzednim sezonie. Na powrót Skutchana szanse są raczej nikłe. Na Zdenka w Stoczniowcu ciągle czekają.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto