Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Izabela Bełcik o reprezentacji Polski: Teraz u dziewczyn jest więcej takich męskich charakterów

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Izabela Bełcik w latach 2010-2015 grała w Atomie Treflu Sopot. W reprezentacji Polski w latach 1999-2016 rozegrała 322 mecze
Izabela Bełcik w latach 2010-2015 grała w Atomie Treflu Sopot. W reprezentacji Polski w latach 1999-2016 rozegrała 322 mecze Karolina Misztal
Siatkówka kobieca igrzyska olimpijskie. Reprezentacji Polski kobiet w piłce siatkowej nie było na igrzyskach olimpijskich od turnieju w Pekinie w 2008 roku. W Tokio w 2020 roku biało-czerwonych także zabraknie. Po turnieju ostatniej szansy w Apeldoorn rozmawiamy z Izabelą Bełcik, która w seniorskiej reprezentacji grała aż przez 17 lat, chociaż na igrzyskach nie było jej dane wystąpić.

Pani Izabelo, porozmawiamy o naszej reprezentacji?
Jasne, tylko ja już mówię, że mam córeczkę pod opieką, więc może być awanturka za jakiś czas.

Gratuluję! Nic nie wiedziałem.
Dziękuję. Nie obwieszczałam tego. Nie ukrywam, ale nie jestem też za tym, aby wszystko umieszczać w mediach społecznościowych. Córka ma już pół roku. To moja Nela.

Czyli będzie kolejna siatkarka? I to rozgrywająca?
Na razie ma taki atak na wszystkie maskotki, że nie wiem, czy to będzie rozgrywająca. Zobaczymy, wszystko się okaże. Mówimy, że będzie kim będzie chciała być, ale to nie nasza wina, że będzie siatkarką (śmiech). Wychowujemy ją teraz w Bydgoszczy, z moim partnerem Piotrem Matelą. Ja wychowuję bardziej, bo tata częściej jest na treningach Pałacu Bydgoszcz (tam jest pierwszym trenerem – red.). W ciąży jeszcze pomagałam klubowi w marketingu. A teraz jestem w domu. Tyle się w życiu napracowałam, że na razie nie spieszy mi się do pracy, bo wolę ten czas poświęcić dziecku.

CZYTAJ TAKŻE: Top 50 najbardziej znanych sportowców, którzy wywodzą się z Pomorza, a usłyszał o nich świat

Wszystko jasne. Może nie będzie awanturki. Wróćmy do reprezentacji. Jak ocenia pani postawę naszej drużyny narodowej w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk?
Grę odbieram całkiem pozytywnie, bo dziewczyny sobie fajnie radziły. Jest to jednak turniej niewykorzystanych ośmiu szans do walki w finale i o igrzyska. Nie powiem, że oglądałam każdą piłkę, bo, niestety, z dzieckiem na rękach nie da się tego zrobić. Prawda jest jednak taka, że się interesowałam i mocno trzymałam kciuki, żeby się udało, żeby żeńska siatkówka pojechała na igrzyska. Ja akurat nie miałam takiej możliwości, a wiem, jakie to jest marzenie każdego sportowca.

W półfinale turnieju z Turczynkami, późniejszymi triumfatorkami, było pięć meczboli…
Tak, z tego co pamiętam, to łącznie było osiem piłek w górze, żeby zakończyć mecz 3:1. Turczynki pojadą na igrzyska. Oglądałam ten mecz akurat z mamą i jak widziałam, co się dzieje w czwartym secie, to usłyszałam, że spotkanie trwa ponad dwie i pół godziny, a finał jest dzień później. Ja natomiast wiem, jak czuje się sportowiec, który wygra taki mecz. Powiedziałam więc, że zwycięzca tego półfinału zdobędzie olimpijską kwalifikację. Byłam o tym przekonana. Widziałam, że dużo ludzi stawiało na Niemki. Czułam jednak, że skoro Turczynkom udało się wyjść spod naszego „noża”, to pójdą za ciosem. Odbiegłam trochę od tematu, ale emocjonowałam się tym bardzo.

Myślę, że wiele osób się emocjonowało. Były piłki w górze i należało je skończyć…
Wiemy, jak ciężko jest skończyć taką ważną piłkę. Czasami trzeba błędu przeciwnika, odrobiny szczęścia. Gdyby Turczynki się zawahały, po raz kolejny nie skończyła Meryem Boz, to Polska grałaby w finale.

Wysłała pani jakiegoś SMS-a Meryem? Macie jeszcze kontakt z czasów gry w Atomie Treflu Sopot?
Z Meryem akurat kontaktu nie utrzymuję. Pewnie, gdybym jej coś wysłała, to by mi odpowiedziała. Patrzę jednak na nią i widzę, jak się rozwinęła przez te lata (w sezonie 2010/2011 w Sopocie była tylko rezerwową – red.). To zawodniczka, która w wieku 23 lat nie była w najwyższej formie. Rozwinęła się dopiero później. W Sopocie była nieopierzonym kurczaczkiem. Śmiałyśmy się z niej wtedy, że śliczna, zgrabna dziewczyna. Już wtedy miała swój naturalny duży skok. Ciągnie się tak nadal, jak wtedy ciągnęła się do ataku. Jej siła jest teraz nieporównywalnie większa i jakość jest inna. Pamiętam, jak na treningu wyszła z lewego skrzydła, dostała taką fajną piłkę, ja skoczyłam do niej do bloku, a ona uderzyła po swojej stronie w moje buty. To była kiedyś taka zawodniczka. Ale to było kiedyś (śmiech).

Teraz w meczu z Polską zdobyła aż 36 punktów i poleci na igrzyska. A tam będą też Serbki, Amerykanki, Brazylijki, Rosjanki, Włoszki. Kto może między sobą dzielić medale?
Okaże się, że trudniej dostać się na igrzyska, niż zdobyć na nich medal.

Europa w siatkówce tak niestety już ma…
Tak. Wiadomo, że Serbia jest teraz jedną z większych potęg. Myślę, że leci tam po złoto. Jeśli to im się nie uda, to będzie to odebrane jako rozczarowanie. Liczyć się będą Włoszki, które zawsze są trudne do przejścia. Jeśli nie grają super, to po prostu dobrze. Ostatnimi czasy Brazylia, mimo braku wielkich gwiazd, zaczyna turnieje średnio, a później jest w finale. Jeśli Turczynki będą grać tak, jak w końcówce kwalifikacji, to też jest to kandydat do medalu. Rosjanki nie zachwycają mnie grą, ale może akurat wystrzelą z formą.

Po turnieju w Apeldoorn więcej jest głosów, że ta sportowa lekcja zaprocentuje w przyszłości. Przed nim dużo było o konfliktach, niechęci do pracy z trenerem Jackiem Nawrockim. Działo się dużo.
Tak, działo się. Szczerze mówiąc, byłam tak bardzo poza tym, że nie chciałam w tej sprawie zabierać głosu. Nie jestem w środku, nie rozmawiałam z dziewczynami, z trenerem. Nie będąc w kontakcie z tymi ludźmi, nie można opiniować sprawy. Ktoś powiedział, że czasami w kotle musi wrzeć. Jeśli jest za dobra atmosfera, to bywa, że ktoś wpada w strefę komfortu i nie pokazuje progresu. Bez sensu, że ta cała awantura przetoczyła się przez media. Potem każdy patrzył na reprezentację przez pryzmat tych kłótni. W Apeldoorn chyba każdy widział, że animozje poszły w kąt i każdy dawał z siebie wszystko. Widzę, że teraz u dziewczyn jest więcej takich męskich charakterów. Potrafiły to rozgraniczyć. Wiele tego nie umiało zrobić. Sama się zastanawiałam, że gdybym nagadała coś na trenera, to jak później miałabym z nim znowu pracować i przybijać piątki? Widocznie one to dźwignęły. Zrobiły to jak męska drużyna, gdzie dajemy sobie po razie, ale za chwilę wychodzimy na boisko i bijemy się razem. Szacunek dla nich.

Sportowo ta drużyna zaczyna się wspinać. To chyba napawa dużym optymizmem?
Widzimy progres tej drużyny od około czterech lat. Skład się troszeczkę zmienia, bo tak jest zawsze. Jakaś część dziewczyn zostaje i jakby przesądza o losach tej reprezentacji. Mam nadzieję, że mimo że teraz się nie udało, nadal będą chętnie przyjeżdżać na zgrupowania i walczyć o najwyższe cele. O to nam przecież chodzi, aby ta drużyna wróciła do sukcesów. A myślę, że powoli puka do drzwi. Czwarte miejsce na mistrzostwach Europy to już blisko, czasami zależy to od jednej-dwóch piłek.

Pożegnanie z Tokio. Polskie siatkarki przegrały z Turcją 2:3
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Izabela Bełcik o reprezentacji Polski: Teraz u dziewczyn jest więcej takich męskich charakterów - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto