Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak szukałam w Gdańsku Leona Niemczyka

Gabriela Pewińska
Nikt też tak sugestywnie na scenie nie kochał jak Leon. Zresztą w życiu podobnie. Pamiętam fraszkę: "Ta używa grzebyka, a ta woli Niemczyka"... Ale on nie przyszedł Szukam go od wczoraj. Dziwne to zadanie.

Nikt też tak sugestywnie na scenie nie kochał jak Leon. Zresztą w życiu podobnie. Pamiętam fraszkę: "Ta używa grzebyka, a ta woli Niemczyka"...

Ale on nie przyszedł

Szukam go od wczoraj. Dziwne to zadanie. Bo ja szukam Niemczyka młodego. Tego, który ma 30 lat, chodzi po Gdyni w battledressie, wojskowej kurtce angielskiej armii i w czarnym berecie noszonym na bakier. Kroczy po Świętojańskiej, wodzi okiem za dziewczynami i jeszcze nie wie, że za lat 50 już go na świecie nie będzie. I że nie spełni się jego marzenie, by umrzeć na planie filmowym. Ba! Pojęcia nie ma, że zagra w 400 filmach! I że umrze w ostatnią środę listopada, rano, w swoim łódzkim mieszkaniu, w bloku przy ul. Staszica. I że będę chodzić po jego śladach jak dziecko we mgle.
Dziwne zatem, trochę nawet głupie to moje szukanie. Bo nie ma już tamtego świata. Nie ma jego nazwiska w książce "20 lat Teatru Wybrzeże", choć w Internecie krąży zdanie, że to tam zaczynał swoją aktorską drogę. Nie ma nawet teatru, gdzie grał jeden, jedyny raz w Trójmieście, bo gdyńska scena teatru Wybrzeże spłonęła w latach 60. Ale Leon Niemczyk pojawi się na niej w sztuce Janusza Makarczyka "Wielka gra" w reżyserii Jerzego Zegalskiego w 1954 roku. Pojawi się gościnnie, bo w tym czasie będzie już aktorem Teatru Ziemi Pomorskiej w Bydgoszczy. W gdyńskim spektaklu wystąpi jako Abdul Sula, służący w poselstwie Wielkiej Brytanii. Na starej fotografii wygrzebanej z archiwum teatru Wybrzeże widzę go w scenie z Wandą Stanisławską - Lothe.

Ucieczka nad morze

Ale do Gdańska Leon Niemczyk przyjedzie kilka lat wcześniej i to tu będzie uczył się sztuki aktorskiej.
Jest rok 1949. Leon Niemczyk ma 26 lat. Za 57 lat, trzy miesiące przed śmiercią na Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku powie naszej dziennikarce:
- W Gdańsku znalazłem się, bo chciałem uciec za granicę. Wymyśliłem sobie, że odpłynę nielegalnie jakimś statkiem. Zatrudniłem się w Stoczni Gdańskiej. Ale szybko się zorientowali, co mi chodzi po głowie i przesunęli do księgowości. Tak się skończyły moje marzenia o ucieczce z Polski remontowanym statkiem. Najpierw chciałem uciekać przez południową granicę, ale w Cieszynie mnie chapnęli. Siedziałem w betonowym bunkrze, żeby „skruszeć”. Potem w więzieniu pół roku. Ale zostawmy to. W stoczni był zespół amatorski. I ja zacząłem się aktorsko udzielać. Potem trafiłem do Studia Teatralnego Iwo Galla. To były początki.

Trzy gwiazdki

Ale za czasów dyrektora Iwo Galla Leon Niemczyk nie wystąpił w gdańskim teatrze. Przynajmniej nie odnotowały tego teatralne archiwa.
- Był prawdopodobnie adeptem - zastanawia się aktor Stanisław Michalski, z Leonem Niemczykiem zaprzyjaźnił się będąc studentem łódzkiej Filmówki. - A skoro był adeptem - jeśli nawet coś zagrał - zamiast nazwiska Niemczyk figurowały na plakacie... trzy gwiazdki. Takie były kiedyś zwyczaje w teatrze. Nie spotkaliśmy się w Wybrzeżu, bo ja przyszedłem tu w 1955 roku, tuż po nim. Ale pamiętam go z jego ról na innych scenach. Miał znakomite warunki: twarz, wzrost, sylweta, temperament i poczucie humoru. Mógł grać wszystko, od krowy po Hamleta. Nikt też tak sugestywnie na scenie nie kochał jak Leon. Zresztą w życiu podobnie. Pamiętam fraszkę: "Ta używa grzebyka, a ta woli Niemczyka"... Łodzianki, ale nie tylko one, szalały za nim, a nas, młodych fascynowały jego opowieści o podbojach miłosnych. A opowiadać potrafił pięknie. Jak mówił nam, budrysom, każda jego miłość była najcudowniejsza, najpiękniejsza i każda była jego pierwszą miłością. Zwykł mawiać: "Całować może każdy z nas, sto razy, jeśli ma chęć. Kochać można tylko raz... Dwa... Trzy... Cztery...". Wiele razy spotkaliśmy się na planie filmowym, wypiliśmy też morze wódeczki, bo Leoś nie tylko kochał, ale i potrafił pić. No i znakomicie opowiadał o swoich przeżyciach wojennych. Świetnie znał niemiecki. Śmiałem się z niego: Leon, ty mnie do rozpaczy doprowadzasz, jak szprechasz w enerdowskim filmie o apaczach...
W sierpniu tego roku spotkali się w Gdańsku podczas Festiwalu Dobrego Humoru.
- Stasiek, my się musimy wreszcie w jakimś filmie spotkać! - rzucił na pożegnanie.
- Tak gadał przy każdym naszym spotkaniu - śmieje się Stanisław Michalski. - Odparłem: Leoś, ja umrę, a ty wciąż będziesz mi to proponował... Tak odparłem, a on wziął i sam umarł.

Kobiety i samochody

Z aktorów, którym partnerował Leon Niemczyk w "Wielkiej grze" nie ma już na świecie Wandy Stanisławskiej-Lothe, ani Igi Mayr. Ani Kazimierza Talarczyka. Jest, na szczęście, Józef Zbiróg. Mieszka w Łodzi. Cudem udaje mi się znaleźć jego numer telefonu.
Słuchawkę podnosi w ich łódzkim mieszkaniu żona, Barbara, wykładowca Filmówki.
- Często spotykaliśmy się z Leonem - mówi. - Mieszkaliśmy po sąsiedzku. Składaliśmy sobie imieninowe wizyty. Jeszcze w listopadzie widzieliśmy się na dworcu. Czekaliśmy na kogoś, a on właśnie wrócił z Warszawy, z planu filmowego. Bardzo był zmęczony. Źle wyglądał. Mówię: Leon, czemu ty się tak męczysz tymi podróżami? Czemu na czas pracy w Warszawie tam nie zamieszkasz? A on mi na to z uśmiechem: Nie mogę. Ja tu mam garaż...
- Bo on lubił szybkie samochody i kobiety - śmieje się Barbara Wałkówna. - Ze swojego okna miał widok na Park Promienistych. Tam był basen i tam przechadzało się mnóstwo pięknych dziewczyn. Ale, choć znaliśmy się długo, z jego sześciu żon zdążyłam zakolegować się z trzema...

Ten jeden, co nie przyszedł

Gdy Józef Zbiróg spotkał się z Leonem Niemczykiem na gdyńskiej scenie w spektaklu "Wielka gra" pół wieku temu mieszkał na ulicy Świętojańskiej. Gdzie pomieszkiwał wtedy Leon Niemczyk, Józef Zbiróg nie pamięta.
- Pamiętam natomiast, że często spotykaliśmy się u grubej Józi...
- Gdzie? - pytam.
- W gdyńskiej knajpie, która nazywała się "U Grubej Józi". Chodziło się tam na obiad, na befsztyk tatarski, na wódeczkę... Tam spotykaliśmy się po przedstawieniach. Niewykluczone, że i po "Wielkiej grze". Leon był bardzo kolorową postacią, szalenie zwracał uwagę, kobiety się za nim oglądały. Był postrachem mężczyzn...
Nie wiedział wtedy Leon Niemczk - bo skąd miał niby to wiedzieć - że wystąpi z Józefem Zbirógiem jeszcze raz ... tuż po swojej śmierci. Za sprawą Davida Lyncha. Podczas festiwalu operatorów filmowych Camerimage 2006 wyświetlony zostanie pewien film tego znanego reżysera. Film, etiuda dla studentów właściwie - "The Green Room in Lodz". W jednej ze scen: Leon Niemczyk, Józef Zbiróg i Marian Stanisławski. Na widowni Józef Zbiróg. Leon Niemczyk już na tamtym świecie.
- Zagraliśmy trzech starszych panów w pokoju - opowiada aktor.
- Co robiliście panowie w tym pokoju? - drążę.
- Trwaliśmy w oczekiwaniu na czwartego, który miał przyjść...
- O!
- Ale ten czwarty nie przyszedł...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto