MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak trzech nastolatków ratowało mężczyznę

Agata Grzegorczyk
Piotrek Kirschner, Marek Trendel i Romek Muszyński  są  zakłopotani ignorancją dorosłych. 	Fot. Sławomir Ptasznik
Piotrek Kirschner, Marek Trendel i Romek Muszyński są zakłopotani ignorancją dorosłych. Fot. Sławomir Ptasznik
Trzej chłopcy z Rumi usiłowali pomóc rannemu mężczyźnie. Dzwonili pod alarmowy numer 112, rozmawiali z dyżurnymi, ale karetka przyjechała dopiero po bezpośrednim zgłoszeniu zdarzenia w stacji pogotowia.

Trzej chłopcy z Rumi usiłowali pomóc rannemu mężczyźnie. Dzwonili pod alarmowy numer 112, rozmawiali z dyżurnymi, ale karetka przyjechała dopiero po bezpośrednim zgłoszeniu zdarzenia w stacji pogotowia.

O skandalu poinformowała nas oburzona Czytelniczka, która interweniowała w sprawie dezintegracji rumskich i wejherowskich służb aż ze Szwecji.
Piotrek Kirschner, Marek Trendel i Romek Muszyński mają po 15 lat. W ubiegły czwartek po południu wracając ze szkoły zobaczyli leżącego przy krawężniku na skrzyżowaniu ulic św. Józefa i Batorego w Rumi mężczyznę.
Nikt nie reagował
- Wokół byli i inni ludzie, nikt jednak nie interesował się tym panem. Miał ranę na głowie, obok niego była wielka plama krwi - opowiada Piotrek. - Był przytomny, ale strasznie skołowany. Powiedział, że potrącił go samochód. Z komórki zadzwoniliśmy na 112. Opowiedzieliśmy, co się stało i poprosiliśmy o przysłanie karetki pogotowia i radiowozu. To było za dziesięć czwarta. Czekaliśmy 20 minut. Ten pan się bardzo denerwował. Zadzwoniliśmy jeszcze raz. Mężczyzna, który odebrał powiedział, że "jak mu - czyli temu rannemu panu - się tak śpieszy to niech sobie idzie do domu". Zadzwoniliśmy bezpośrednio na pogotowie. Dopiero wtedy karetka przyjechała.
Rumska policja twierdzi, że nic o zdarzeniu nie wie. Wejherowska, będąc w stosunku do niej jednostką nadrzędną, także twierdzi, że żadnego podobnego zgłoszenia nie otrzymała. Jednak nie wszystkie połączenia na numer 112 i 997 są tam rejestrowane elektronicznie.
- Sprawdziliśmy dokładnie, żaden z naszych dyżurnych nie odbierał takiego zgłoszenia. Ani u nas, ani w Rumi - twierdzi nadkom. Sylwester Karolenko, zastępca naczelnika sekcji prewencji Komendy Powiatowej Policji w Wejherowie. - Może w centrum kryzysowym, ale wtedy trzeba by pytać u strażaków.
Zapytaliśmy.Funkcjonariusz odpowiedzialny za centrum powiadamiania ratunkowego w Wejherowie wyjaśnił nam dokładnie, co dzieje się, gdy ktoś wykręci numer 112.
- Z telefonu stacjonarnego dodzwoni się do nas. Z komórki - na policję. Jeśli chłopcy dzwonili na numer 112, musiał odebrać policjant z Rumi bądź Wejherowa - twierdzi strażak.
Dyspozytorka z oddziału ratunkowego Szpitala w Wejherowie, która wysłała karetkę do Rumi, nie ma żadnych wątpliwości, że wezwanie przyszło od... rumskiej Straży Miejskiej.
- Niemożliwe. My wzywaliśmy karetkę do bardzo podobnego zdarzenia, które miało miejsce niewiele później, ale w centrum miasta, nie na obrzeżach. Wtedy miał służbę mój najlepszy dyżurny, daję głowę, że jest tak jak mówi - zapewnia Roman Świrski, komendant rumskiej SM.
Równie pewna swego jest dyspozytorka. Twierdzi, że do tego drugiego zdarzenia jechali na wezwanie mężczyzny, który dzwonił z budki telefonicznej przy ul. Dąbrowskiego.
Mimo tego galimatiasu, karetka jednak przyjechała i 56-letniemu mężczyźnie udzielono pierwszej pomocy. Był on pijany i zanim wykonano mu wszystkie niezbędne badania, uciekł ze szpitala.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto