Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janusz Szostak o sprawie Iwony Wieczorek: Nie ma zbrodni doskonałej - są tylko niedoskonałe śledztwa [ROZMOWA]

Natalia Grzybowska
Natalia Grzybowska
Nowe fakty ws. Iwony Wieczorek
Nowe fakty ws. Iwony Wieczorek archiwum rodzinne
Iwona Wieczorek zaginęła blisko 10 lat temu. Przed kilkoma dniami przez media przetoczyła się informacja o rzekomo nowych faktach w sprawie. O to, czy stanowią one jakąkolwiek wartość dla śledztwa zapytaliśmy Janusza Szostaka, który był w Gdańsku przy okazji promocji swojej nowej książki pt. "Słowik. Skazany na bycie gangsterem". Jego poprzednia publikacja w całości została poświęcona sprawie zniknięcia nastoletniej gdańszczanki.

- Na początku tygodnia media obiegła informacja o nowych doniesieniach w sprawie Iwony Wieczorek, czy to może stanowić pewien przełom?
- Janusz Szostak: - To jest fake news. Akta tej sprawy miały tysiące stron. Czytając je dowiadujemy się rzeczy, o których nie ma w wiadomościach telewizyjnych. Dziennikarka TVP poszła i zapukała do jednych sąsiadów, do drugich. Oni powtórzyli coś, co przeczytali w mediach, co usłyszeli, jakieś plotki. Takich materiałów to możemy kręcić codziennie siedem. To zresztą nie była żadna nowa informacja. W swojej książce wspominałem, że ojczym słyszał kłótnię pod domem. Nie pamiętam czy był tam monitoring i czy był badany. Natomiast według mojej teorii ona tam dotarła i spotkała się z Patrykiem. To jest nawet bardziej niż pewne. Natomiast tam jest inny wątek, że w domu Iwony nie wszyscy domownicy byli w tym czasie.

Zachowanie mamy Iwony, którą bardzo szanuję, w tym materiale też było trochę teatralne. Za zmarłego nie uznaje się kogoś z urzędu, to rodzina musi o to wystąpić. Jak zwłok nie ma to nie działa tak, że prokurator podejmuje decyzję o tym, że ktoś jest martwy. Musi o to wystąpić ktoś, kto ma jakiś interes prawny, czyli musiałaby o to wystąpić mama Iwony. Mama Iwony nawet tego nie wie, w życiu nie zajrzała do akt. A przywiozłem jej trochę skopiowanych. Może to od siebie odpycha, nie chce ujrzeć tego zła, które się tam kryje.

- Dalej prowadzi pan swoje prywatne śledztwo w sprawie Iwony?
- Na pewno tej sprawy nie odłożyłem, nadal docierają do mnie pewne informacje, ale czekam na to, co zrobi Archiwum X. Nie chcę wyskakiwać przed śledztwo policyjne. Bo to co pojawiło się ostatnio w telewizji, że są nowe doniesienia to niepotrzebne nakręcanie sensacji. To szkodzi śledztwu. Mam pełne akta sprawy i jakbym zaczął je wertować to mógłbym co chwilę wynajdywać nowe rzeczy, o których nie pisałem w książce, wrzucać je i mieszać. Tylko po co? Oczywiście, będę dalej coś w tej sprawie robił, tylko nie chcę wokół tego robić żadnego rozgłosu, póki Archiwum X nie zakończy sprawy. A wierzę, że skończą ją z powodzeniem.

Lektura tych akt, ale tylko mozolna, zdanie po zdaniu, może doprowadzić śledczych do zabójcy. W przypadku Iwony Cygan sprawców zatrzymano w 2017 roku, a Archiwum X zajęło się tą sprawa z 7 czy 9 lat wcześniej. Działają bardzo wolno, ale skutecznie. Akta Iwony mają od ok. roku. Muszą naprawić błędy popełnione w śledztwie. Bo nie ma zbrodni doskonalej - są tylko niedoskonałe śledztwa, a takich jest w Polsce większość. To nie była jakaś skomplikowana sprawa. Gdyby zaczęto przy niej od pierwszego dnia pracować, tak jak się powinno, to rozwiązałaby się w ciągu tygodnia.

Powołując się na moje zeznania, prokurator zlecił przeszukanie posesji przy ulicy Winogronowej, gdzie prawdopodobnie przetrzymywano i zamordowano Iwonę Wieczorek. Znaleziono tam dziesiątki śladów, również krwi. Nie przesądzam, ze to była krew Iwony Wieczorek. Wiadomo, że tam został zamordowany jakiś człowiek. Nigdy nie udostępniono mi wyników badań laboratoryjnych. Myślę jednak, że gdyby to nie była prawda natychmiast by zaprzeczono. Ja rozumiem, że policja nie musi mi się tłumaczyć z tego co znalazła, być może z jakichś powodów związanych ze śledztwem nie chce ujawniać czyja to jest krew. Byłem tam z mamą Iwony, przed napisaniem książki i ona odczuła obecność swojej córki. To nie było udawane.

- Sądzi pan, że rozwikłał pan zagadkę jej śmierci?
- Nie jestem tego pewien, ale pozbierałem wszystko co się dało i to się układa w pewien ciąg. Przeczytałem wszystkie akta w tej sprawie, które powstały do momentu, zanim przejęło je Archiwum X. Nalegałem na to, żeby te sprawę zabrano z Gdańska. Dzięki temu ona jest do wyjaśnienia, bo w Gdańsku nigdy by się nie wyjaśniła. Na początku trójmiejskie organy ścigania zawaliły sprawę, nie zrobili tego co powinni, a później próbowali zatrzeć nie tyle ślady, co swoje nieróbstwo i zaniedbania. Jeżeli wyszłoby na jaw, że ktoś źle poprowadził śledztwo, że kogoś można było zatrzymać wcześniej, że coś zrobiono źle to ten ktoś miałby przerwaną karierę. To jest bronienie jeden drugiego. Myślę, że tutaj ten czynnik zagrał. Poza tym rodzina sprawcy - nie powiem kogo typuję, chociaż z mojej książki to wynika - miała możliwość, żeby w pewien sposób wpływać na niektóre osoby.

Przypomnę, że przy sprawie pracował analityk, Marek Siewert, który analizował dokonania policjantów bodajże w 2012 czy 2013 roku. Trafił wtedy na pewne ślady. Przekazał wiele wskazówek, uwag, co należałoby zrobić, kogo przesłuchać ponownie. Jednak nic z tego nie zostało wykonane, a jego odsunięto od sprawy. Wszystkie materiały i dowody kazano mu zutylizować. Wyglądało na to jakby ktoś tym sterował.

- Jakiej sprawie poświęcona będzie pana kolejna publikacja?
- Piszę książkę, której akcja dzieje się w Trójmieście. W zasadzie to jest reportaż tylko napisany w formie literackiej, taki thriller. Tak na wyrost to nazywam, że to będzie "polskie Millenium". Dotyczy wydarzeń, które naprawdę miały miejsce i to kilka lat temu. Nie mogę wymieniać nazwisk, bo to są one bardzo znane. Sprawa była głośna medialnie. Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z tak okrutna historią. Tak pogmatwaną, że jak to zostanie opisane to powiedzą, że niezłą mam fantazję. Jest w niej mnóstwo wątków pobocznych. Życie wymyśla najciekawsze i najstraszniejsze scenariusze
To historia dosyć zagmatwana, ale jednocześnie prosta. Zaczyna się w latach 90, a nawet 80 bo to sięga głęboko. Historia tych ludzi kończy się w 2020 roku. Dotyczy serii morderstw w bardzo znanej rodzinie. Prawdopodobnie stoi za nimi kobieta.
Książka będzie wydana w kwietniu i przyjadę z nią do Gdyni na Nadmorski Plener Czytelniczy.

- Podczas zbierania materiałów do poprzednich książek otrzymywał pan pogróżki. Nie boi się pan tak grzebać?
- W trakcie zbierania materiałów dotyczących Iwony Wieczorek, jeszcze przed wydaniem książki, zabito mi psa. To było najbardziej przykre. Trochę się boję, ale jakoś sobie radzę. Gorzej było jak zabili dziennikarza, Jarosława Ziętarę. Wtedy zajmowałem się tymi samymi ludźmi co on. Teraz już takich przypadków nie ma. Przestępcy już nie są tacy mocni, jak wtedy, wówczas byli zupełnie bezkarni. Są inne czasy i jest zbyt duże ryzyko. Wtedy policja była też bardzo skorumpowana, może co trzeci policjant nie był.

Czytaj więcej na temat

Co się stało z Iwoną Wieczorek? Dziennikarz śledczy opowiada o swojej książce opisującej zdarzenia sprzed 8 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto