Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarmarkowe zamieszki 1363 roku

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Jarmarki w Gdańsku nie zawsze przebiegały w czysto handlowej atmosferze. Zdarzały się w ich trakcie zamieszki, czasem dość poważne.

W latach 60. XIV w. jarmark św. Dominika miał już stuletnią tradycję. Wprawdzie odkąd w 1260 r. papież Aleksander IV zezwolił Dominikanom na organizację corocznego odpustu imienia ich patrona, jarmark nie odbywał się nieprzerwanie, był jednak imprezą religijno-handlową mocno wrośniętą w gdańską kulturę miejską. Jarmark z 1363 r. miał jednak zapisać się w historii z zupełnie innych niż handlowe, a tym bardziej religijne powody.

Zamieszki

Jedyne właściwie wiarygodne informacje na temat tego, co stało się wówczas w Gdańsku zawierają krótka notatka w tzw. rękopisu mariackiego, która pod rokiem 1363 stwierdza: "Polak zginął w smutnej rzezi, zwykło się mówić, że to miało miejsce w święto Dominika." oraz tzw. Starsza kronika mistrzów krzyżackich, w której zanotowano: "W tym samym roku [1361] na św. Dominika pobili Niemcy w Gdańsku wielu Polaków, bo ci otwarcie wołali: Krakaw, Krakaw. Sądzono, że chcą zdradzić Miasto, po tym jak Kiejstut uciekł z wiezienia." Cóż więc stało się w Gdańsku i w którym właściwie roku?

Na odpust u św. Mikołaja przybyło zapewne jak zawsze, wielu ludzi z bliższej i dalszej okolicy. Mieszkańcy wszystkich części średniowiecznej gdańskiej aglomeracji byli z całą pewnością również aktywnymi uczestnikami wszystkich towarzyszących odpustowi wydarzeń. A tak już jest, że jeśli gdzieś zgromadzi się duża ilość ludzi, a czasy są niespokojne (czasy zawsze są niespokojne) dojść może do wypadków, które szybko wymykają się spod kontroli. Przykładów tego typu dostarcza cała historia ludzkości, od zajść podczas igrzysk w starożytnym Rzymie, aż po nieszczęsną tegoroczną "Love Parade" w Duisburgu.

Kronikarskie fantazje

Jakie były przyczyny tragicznego w skutkach zamieszania na jarmarku dokładnie nie wiadomo. Czasem do tumultu wystarczają dość błahe powody, ze sprzeczką dwóch, reprezentujących dostatecznie odmienne poglądy uczestników masowej imprezy. Relacje kronikarzy na temat tego co stało się wówczas w Gdańsku nie są do końca spójne i bywają ostro krytykowane przez historyków. Ale ponieważ brak zeznań naocznych świadków – oddajmy na początek głos kronikarzowi, który najobszerniej opisał wydarzenia feralnego jarmarku:

"W roku 1361 był pokój między Braćmi [tj. Krzyżakami], a Litwinami już od św. Jerzego. Wielki Mistrz wysłał zwiad i wiedział, że Kiejstut, król Litwy nie zbierał wojska. Siedział cicho i nie myślał o żadnej wojnie. A kiedy Kiejstut obmyślił zdradę, stało się tak:
Z Rusi przybyło wielu Litwinów łodziami z towarami na Dominika, to jest na jarmark, do Gdańska w Prusach. A, gwoli wyjaśnienia: kiedy Gdańsk stał się miastem, rybacy zbudowali na piaszczystej łasze na bagnach kaplicę ku czci św. Mikołaja. Z czasem książę Pomorza Świętopełk nadał tę kaplicę klasztorowi mnichów kaznodziejów św. Dominika, których dzisiaj nazywa się tam czarnymi mnichami. Ci, zgodnie ze swoimi przywilejami, mieli w dzień świętego Dominika wielki odpust. Dlatego odkąd mnisi tam zamieszkali, rybacy i okoliczni chłopi ciągnęli na odpust w tym dniu. Przybywali więc piekarze, kramarze, rymarze i inni tacy handlarze, a że dzień ten był dogodny, spotykali mieszkańców Gdańska i urządzano jarmark w dniu świętego Dominika. Od tego jarmark w Gdańsku do dziś nazywa się Dominikiem. Na niego przybyło w owym roku ośmiuset Rusinów i Litwinów statkami i konno i wiele z sobą przywieźli, by ludzie nie wiedzieli jaki jest podstęp ich króla. Wyjawił swoim wodzom swój zamysł i jak mają czynić, chciał niespodziewanie przybyć i napaść na Prusy. A zamiar co do Gdańska miał taki: W niedzielę po św. Wawrzyńcu Litwini szli wieczorem całą szerokością ulicy ze swoimi lirami, a marynarze inną ulicą ze swoimi lutniami. Szli tak, aż się spotkali ze sobą, a jedni drugim nie chcieli zejść z drogi. Od tego wszczął się zamęt i zaczęła potężna bijatyka. Litwini, widząc, że marynarze są silniejsi, rozbiegli się, by mordować mieszczan, których znaleźli. Wszczęto tedy alarm. Litwini podkładali ogień, który kobiety gasiły, a mężczyźni wpadli na Litwinów i zabijali ich. Tak jak im kazano, chwytali Litwinów i dowiedzieli się od nich, że tamci mieli zdobyć zamek, a miasto spalić, czekając na wsparcie Kiejstuta, i inne takie rzeczy. Zabrano im ich towary i oddano sprawiedliwości."

Tak przedstawia się relacja Simona Grunaua, który pisał o wydarzeniach na jarmarku ponad półtora wieku po nich, a znany jest z fantazjowania i kreatywnego uzupełniania luk w posiadanych informacjach. Mimo, że jest to najobszerniejszy opis jarmarkowych wydarzeń, zgodnie wkładany jest przez historyków między bajki.

Litwini, Rusini i Krzyżacy

Pierwsze, co rzuca się w oczy w kronikarskich zapisach, to rozbieżność w datowaniu wydarzeń. Część źródeł mówi o roku 1363, inne o 1361. Jedne o dniu św. Dominika (5 sierpnia), inne o "niedzieli po św. Wawrzyńcu" (15 sierpnia w 1361 r., 13 sierpnia w 1363 r.). Nauka przychyla się do daty późniejszej. Inspirację zamieszania, o którą kronikarze oskarżają, kopiując zresztą Długosza, litewskiego księcia Kiejstuta, syna Olgierda i bratanka Władysława Jagiełły, nie znajduje potwierdzenia w źródłach. Tym bardziej, że litewski książę siedział wówczas jako więzień w malborskim zamku, z którego uciekł co najmniej parę tygodni po zajściach w Gdańsku, stosując starą jak świat metodę przekupienia strażnika i maskarady.

Kraków, Kraków

Ulubionym motywem, przytaczanym przez całe polskie piśmiennictwo, jest okrzyk "Krakaw, Krakaw", zanotowany przez jedną ze wzmianek kronikarskich. Ma on, zdaniem wielu, dowodzić tego, że zamieszki podczas jarmarku miały charakter narodowego powstania przeciw niemieckiemu uciskowi. Mocno to wątpliwe, choć okrzykiem "Kraków" parędziesiąt lat wcześniej zwoływało się polskie rycerstwo w bitwie pod Płowcami, mógł więc on mieć charakter "patriotycznego" zawołania. Do narodowości w dzisiejszym rozumieniu, powstałych dopiero w XIX w. była jednak wówczas jeszcze bardzo daleka droga. Okrzyk ten miał więc pewnie jedynie być przypomnieniem Krzyżakom (głównym podejrzanym o bycie "Niemcami" z kronikarskich notatek), że nie tak wcale dawno dostali w skórę pod Płowcami, chociaż znaczenie bitwy płowieckiej jest mocno wyolbrzymiane.

Jarmarkowe zamieszki z 1363 lub 1361 r. to wydarzenie należące do kategorii tych, o których nie wiadomo na pewno nic, poza tym, że raczej miały miejsce. Daje to pole do popisu fantazji kronikarzy i spekulacjom historyków. Coś się wydarzyło, miał miejsce tumult, o nie znanych powodach, nieznanym przebiegu i nieustalonej ilość ofiar. "Wielu" znaczyć może równie dobrze 15 jak i 150. Wiadomo tak mało, że część poważnych opracowań o historii Gdańska w ogóle pomija to wydarzenie. Prawdopodobnie była to jedynie zwykła, choć sporych rozmiarów awantura, w którą obfitują ludzkie zgromadzenia. Pozostaje mieć nadzieję, że trwający w najlepsze jubileuszowy Jarmark św. Dominika, podobnych "atrakcji" uniknie.

Czytaj też:

Zobacz jakie możliwości daje Ci MMTrojmiasto.pl >>

Nasza akcja: Ale obciach! | PGE Arena Gdańsk | Przewodnik
po Pomorzu


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto