Podobno denerwuje go określenie "gwiazda". Uważa się za normalnego człowieka, któremu popularność nie uderzyła do głowy. Mierzący 213 cm Jiri Żidek, bo o nim mowa, ma być w najbliższym sezonie czołową postacią w drużynie koszykarzy Prokomu Trefla Sopot, którzy mierzą w tytuł mistrza Polski.
Czech występujący na pozycji centra kilka dni temu przyjechał do Trójmiasta. Do swojej dyspozycji otrzymał czteropokojową część na prywatnej posesji w Gdyni oraz samochód nubira daewoo kombi, którym wcześniej jeździł Amerykanin Michael Ansley.
- Zdaję sobie sprawę, że moje nazwisko kojarzy większość prawdziwych kibiców basketu, ale to wcale nie znaczy, że muszę nosić głowę wysoko w chmurach - stwierdza Żidek.
- Przyjechałeś do Sopotu w konkretnym celu. Masz pomóc w wywalczeniu mistrzostwa Polski...
- Lubię wyzwania. Zanim zdecydowałem się podpisać w Sopocie umowę na najbliższy sezon, pozbierałem trochę informacji o tutejszym klubie. Muszę przyznać, że wszystkie były pozytywne. Prokom Trefl odkąd rywalizuje w gronie najlepszych, pnie się w górę. Świadczy o tym ubiegłoroczny tytuł wicemistrza.
- Z pewością znasz niektórych zawodników Prokomu Trefl.
- O tak. Z Dariusem Maskoliunasem miałem okazję grać w Żalgirisie Kowno. Z kolei Joe McNaulla pamiętam z amerykańskiej ligi uniwersyteckiej. Ostro rywalizowaliśmy za oceanem.
- Co wiesz o poziomie polskich rozgrywek?
- Kilku moich kolegów z parkietu miało okazję u was grać. Wspominało o wysokim poziomie. Wielu zawodników, którzy decydują się biegać po polskich parkietach, ma uznane w koszykarskim światku nazwiska.
- Dlaczego w lidze czeskiej nie ma tylu gwiazd?
- Koszykówka nie jest w naszym kraju tak popularną dyscypliną jak hokej czy piłka nożna. Sponsorzy tam kierują pieniądze. Dlatego wielu czeskich koszykarzy gra w innych miejscach Europy, gdzie znacznie lepiej płacą.
- Masz za sobą przygodę z najlepszą ligą na świecie. Jakie są twoje wrażenia?
- Marzeniem każdego koszykarza jest gra w NBA. Mnie się udało "posmakować" tej ligi. Po ukończeniu uniwersytetu i grze w lidze NCCA występowałem w Charlotte Hornets, Denver Niggets i Seattle Supersonics. To był ciężki kawałek chleba. Ogólnie nie byłem zadowolony i postanowiłem wrócić do Europy. Na stałe. Nie zamierzam tam już wracać.
- W Sopocie jesteś krótko. Jak się czujesz?
- Na razie bardzo dobrze. Wprawdzie nie miałem jeszcze okazji zobaczyć Sopotu, ale wiem, że to miasto wypoczynkowe. Blisko znajduje się morze, a ja lubię przesiadywać na plaży i kąpać się.
- Na razie jesteś w Polsce osamotniony. Kiedy przyjedzie rodzina?
- Prawdopodobnie we wrześniu. Wraz z dwoma synami. Jeden ma 2,5 roku, a drugi dwa miesiące. Być może któryś zostanie koszykarzem. Byłbym szczęśliwy, gdyby tak się stało. Wcześniejszy przyjazd rodziny nie ma sensu, skoro i tak mnie nie będzie. Zgrupowania przeplatać się będą z grami kontrolnymi.
Ważna zmiana na Euro 2024! Ukłon w stronę sędziów?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?