MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Józef Tusk i inni. Polski fanatyk

Barbara Szczepuła
Gdańsk 1 września 1939. Józef Tusk stojący naprzeciw dworca zobaczył, że jego kolegów-kolejarzy pędzono do policyjnej karetki. Dworzec był już w niemieckich rękach. Zdjęcie z albumu "Wydarzyło się w Gdańsku" Grzegorza Fortuny i Donalda Tuska
Gdańsk 1 września 1939. Józef Tusk stojący naprzeciw dworca zobaczył, że jego kolegów-kolejarzy pędzono do policyjnej karetki. Dworzec był już w niemieckich rękach. Zdjęcie z albumu "Wydarzyło się w Gdańsku" Grzegorza Fortuny i Donalda Tuska
- Przyjaźniłem się z Józefem Tuskiem, choć był ode mnie sporo starszy - mówi Brunon Zwarra. Zwarra skończył niedawno osiemdziesiąt sześć lat. Spośród jego licznych książek najbardziej znane to „Gdańsk ...

- Przyjaźniłem się z Józefem Tuskiem, choć był ode mnie sporo starszy - mówi Brunon Zwarra.
Zwarra skończył niedawno osiemdziesiąt sześć lat. Spośród jego licznych książek najbardziej znane to „Gdańsk 1939” (zamieścił w niej relacje polskich Gdańszczan z września 1939 roku) i pięciotomowe dzieło „Wspomnienia gdańskiego bówki”.
- Jestem tylko świadkiem epoki – podkreśla, gdy siadamy w jego gabinecie. - Żyłem w strasznych czasach, w niezwykłym miejscu. Musiałem opisać to, co widziałem i przeżyłem, żeby za sto lat ludzie nie myśleli, że na przykład pocztowcy polscy zachowywali się tak, jak to kłamliwie opisał w swojej powieści Guenter Grass!
Zwarra nie ceni niemieckiego noblisty.
– Może jestem zarozumiały, ale uważam, że powinenem wytykać Niemcom kłamstwa. Wspomnienia uczestników wydarzeń mają zupełnie inną wartość. Powiem pani, że być Polakiem wśród swoich nie jest trudno, lecz otwarcie głosić polskość wśród dominujących liczebnie gdańskich Niemców – o, to było coś zupełnie innego, rodzaj heroizmu – tłumaczy, gdy siadamy w zaciemnionym pokoju. Ma kłopoty z oczami, ale jeszcze, Bogu dzięki, może czytać.
- Gdy Józef Tusk wrócił z Niemiec, od jesieni 1945 do roku 1948 dorabiał do pensji malując skrzydła orłom na godłach państwowych w moim zakładzie emalierskim. Pracował na PKP. Kolejarzom płacono mało, a on miał pięcioro dzieci. Potem moja firma została upaństwowiona, ale od czasu do czasu spotykaliśmy się nadal. Bywał moim gościem, siedział tu, gdzie pani teraz. Piliśmy kawę z odrobiną koniaczku – wyciąga zza pazuchy małą buteleczkę, którą trzyma tam, żeby alkohol miał zawsze odpowiednią temperaturę.
- Zamieściłem jego relację z września w swojej książce „Gdańsk 1939”. Czytała pani?
Otwieramy gruby buch.
„Józef Tusk urodził się 23 marca 1907 roku w Gdańsku. Miał obywatelstwo gdańskie. Uczęszczał do niemieckiej szkoły powszechnej, wieczorowej polskiej szkoły powszechnej oraz wieczorowej Kunst und Gewerbeschule w Gdańsku. Pracował na dworcu PKP jako telegrafista. Należał do Gminy Polskiej Związku Polaków, Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i Towarzystwa Śpiewaczego „Harmonia”. Mieszkał w Gdańsku-Siedlcach przy ulicy Rothaehnchengang 25”.
***
Dzięki Piotrowi Mazurkowi z Towarzystwa Przyjaciół Gdańska udaje mi zdobyć inny życiorys Józefa Tuska. W roku 1975 spisał go pewien dziennikarz do przygotowywanego wówczas, ale dotychczas nie wydanego „Słownika Biograficznego Gdańszczan”. Józef Tusk podał ankieterowi, że należał do kilku organizacji grupujących Polonię Gdańską. Wymienił wśród nich Polską Tajną Organizację Wojskową.
Pytam o tę organizację Alojzego Męclewskiego, emerytowanego dziennikarza, a podczas okupacji niemieckiej pracownika Sekcji Zachodniej Departamentu Informacji Delegatury Rządu RP na Kraj. Autor książek „Celnicy Wolnego Miasta” i „Neugarten 27” rozmawiał na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych z kilkudziesięcioma gdańszczanami. Potwierdza, że ta nazwa raz po raz pojawiała się w ich relacjach. Była to organizacja dość elitarna, kadrowa, grupująca głównie celników, kolejarzy i pocztowców oraz członków klubów sportowych, których szkolono na wypadek spodziewanej wojny.
„Była ona niejako odpowiedzią na wprowadzenie przez Senat (czyli władzę wykonawczą Wolnego Miasta Gdańska – przyp.aut.) w pierwszych latach trzydziestych szkolenia wojskowego niemieckiej młodzieży gdańskiej i przymusowe wysyłanie jej do Niemiec dla odbycia regularnej służby wojskowej” – napisał Męclewski w książce „Neugarten 27”. Żadne dokumenty na temat Polskiej Tajnej Organizacji Wojskowej nie zachowały się.
W notach biograficznych udostępnionych mi przez Towarzystwo Przyjaciół Gdańska znajduję jeszcze kilka osób, które podały, że należały do Polskiej Tajnej Organizacji Wojkskowej.
***
W 1939 roku syn Józefa, Rajmund Tusk, miał trzy lata. Nie może pamiętać, co działo się 1 września i w dniach następnych, ale na szczęście jest książka Brunona Zwarry z osobistym wspomnieniem Józefa Tuska, więc znowu po nią sięgamy.
Rankiem pierwszego dnia wojny do mieszkania przy Rothaehnchengang 25 wpadło trzech szturmowców z pałkami w rękach. Pobity, wyrwał się im i wypadł na ulicę. Pobiegł do teściów. Przebrał się w marynarkę i kapelusz teścia i wyskoczył przez okno na podwórko. Z jego relacji wynika, że postanowił dostać się na dworzec, należący do Polskich Kolei Państwowych. Szukał ratunku w polskiej placówce.
Mijając siedzibę Polskiego Klubu Morskiego przy Neugarten czyli Nowych Ogrodach (dziś jeden z budynków szpitala wojewódzkiego) zobaczył z okna tramwaju, że godło polskie znad drzwi wejściowych zostało zerwane i leży na chodniku. Tak samo było przed Komisariatem Generalnym RP.
Sprzed hotelu Eden, który stał naprzeciw dworca zobaczył, że jego kolegów-kolejarzy pędzono do policyjnej karetki.
Stał więc i zastanawiał się co robić.
***
Jak już wiemy, Józef Tusk 1 stycznia 1938 roku mianowany został etatowym telegrafistą.
- Telegrafista ulokowany w tak strategicznym punkcie – twierdzi Alojzy Męclewski - najprawdopodobniej był związany z polskim wywiadem wojskowym. Zresztą w okresie poprzedzającym wybuch wojny cała obsada dworca została specjalnie dobrana ze względu na przewidywany konflikt.
W swojej książce „Celnicy Wolnego Miasta” Alojzy Męclewski odtwarza atmosferę dworca. Ważną rolę odgrywały tam restauracje dzierżawione przez Polaka, Franciszka Szmetlera. Tu spotykali się urzędnicy Komisariatu Generalnego RP, polscy przedsiębiorcy, inspektorzy celni. Tu ulokowano pod koniec lat trzydziestych punkt kontaktowy polskiego wywiadu. Od strony peronów znajdowały się dwie sale, przeznaczone do przyjmowania znaczniejszych gości. Jedna z nich połączona była z biurem Szmetlera, z którego można było wyjść bezpośrednio na peron: idealny sposób, by bez kontroli wsiąść do pociągu. Ponieważ niemieckich agentów też było tu pełno, restauracja Szmeltera przypominała klimatem bar z filmu „Casablanca” z Humprey’em Bogartem.
Męclewski przytacza przykład zawiadowcy stacji Gdańsk Główny, Franciszka Rutkiewicza, który był kierownikiem siatki polskiego wywiadu ulokowanej na dworcu, a zlikwidowanej przez gestapo w roku 1937. Sam Rutkiewicz został zwabiony podstępnie do Niemiec i ścięty w Berlinie w październiku 1939 roku. Razem z nim ścięto dwu innych wywiadowców dworcowej placówki: Jana Ruchalskiego i Wiktora Zamerskiego.
***
1 września 1939 roku Józef Tusk zobaczył więc, jak niemieccy policjanci wyprowadzają z dworca jego kolegów. Nie miał tam czego szukać.
- Jest jeszcze Poczta Polska – pomyślał zapewne, gdyż poszedł w tamtym kierunku, spokojnym krokiem, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Możemy sobie go wyobrazić w tym kapeluszu i marynarce teścia, jak idzie Rajską, do Podwala Staromiejskiego i skręca w lewo..
Poczta była już pod ogniem Niemców…
Zawrócił. Na Hundegasse (Ogarnej) przystanął, by z ulicznego głośnika posłuchać Hitlera przemawiającego przed Reichstagiem: - Wojsko polskie ostrzelało dziś w nocy nasze terytorium, my w odpowiedzi strzelamy od godziny 5.45. Od tej chwili odwzajemnimy się bombą za bombę!
Und von jetzt ab wird Bombe mit Bombe vergolten! – echo niosło po ulicach głos Fuehrera.
Była godzina dziesiąta.
- Co robić? Co się stanie z rodziną?
Jeszcze miał nadzieję, że to praworządne państwo. Zgłosił w komisariacie policji napad z włamaniem, zameldował, że wyrzucono go z mieszkania. Nie pozwolono mu już wyjść. W Viktoriaschule dołączony został do grupy Polaków, pobitych i przerażonych. Rozpoznał go szturmowiec SA, Krajewski. Krzyknął: - An die Wand, do ściany! Dotykał muru nosem, a Krajewski repetował karabin…
Ile to trwało? O czym wtedy myślał? Żegnał się z najbliższymi? Modlił się?
Strzał nie padł.
W nocy rozpoczęły się przesłuchania.
- Od kiedy należy pan do polskiej mniejszości narodowej? – zapytał hitlerowiec i to była zesłana mu przez los szansa, bo gdyby odpowiedział, że od niedawna, albo, że zawsze czuł się Niemcem...
- Ich bin so erzogen worden! (Tak zostałem wychowany!) – odpowiedział.
Przesłuchujący czerwonym ołówkiem zapisał na karcie: Bleibt hier (Zostanie tutaj).
Fanatischer Pole gefahrdet die Sicherheit des deutschen Staates (Polski fanatyk, zagraża bezpieczeństwu Rzeszy) – tak Gestapo oceni później Józefa Tuska.
Przewieziono go do więzienia na Schiesstange, a stamtąd 20 września do obozu w Nowym Porcie. Trafił potem na roboty do bauera w Gross Lesewitz. Przebywał tam – jak pisze – w dość przyzwoitych warunkach do 19 marca 1940 roku, kiedy przetransportowano go z grupą innych Polaków do obozu w Stutthofie.
Jeszcze we wrześniu 1939 roku „Danziger Vorposten” poinformował, że w Stutthofie powstał obóz dla zdrajców, morderców, podpalaczy, grabieżców i wrogów państwa.
Przydzielony został początkowo do komanda pracującego przy równaniu wałów ochronnych w Reimerswalde, niedaleko Tiegenhof czyli Nowego Dworu, potem do jednego z podobozów, czyli do przymusowej pracy w stoczni Schichaua w Elblągu.

Za tydzień

Żonę Józefa, Julianę Tusk, tego samego dnia, kiedy aresztowano jej męża, czyli 1 września 1939 roku wyrzucono z mieszkania.
- Mam pięcioro małych dzieci – płakała. - Gdzie mam iść?
- Zdychaj razem ze swoim pomiotem!
– następny odcinek „Niemiecki niewolnik” za tydzień w Rejsach.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom - fałszywe strony lotniska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto