Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Justyna Plutowska: Zawsze chętnie sięgałam po rytmy flamenco czy też tango. Najwięcej nauczyłam się podczas treningów w Montrealu

Maciej Mikołajczyk
Justyna Plutowska uprawiała łyżwiarstwo przez 25 lat, czyli niemal przez całe życie. Teraz spełnia się jako trenerka Stoczniowca Gdańsk
Justyna Plutowska uprawiała łyżwiarstwo przez 25 lat, czyli niemal przez całe życie. Teraz spełnia się jako trenerka Stoczniowca Gdańsk archiwum Joanny Plutowskiej
Justyna Plutowska urodziła się 27 czerwca 1991 roku w Gdyni. Wielokrotnie reprezentowała nasz kraj na imprezach mistrzowskich w łyżwiarstwie figurowym. Na liście swoich osiągnięć ma m.in. podium prestiżowych zawodów Finlandia Trophy. Obecnie jest trenerką Stoczniowca Gdańsk.

Rozpoczęła pani jazdę na łyżwach, mając zaledwie trzy lata. Pani pierwszym trenerem był pani ojciec. Od początku była pani skazana na łyżwiarstwo figurowe?
Wiadomo, że jako małe dziecko nie miałam raczej możliwości wyboru czy też swojego zdania odnośnie tego, co pragnę robić w życiu, ale patrząc na to dzisiaj, mogę podziękować rodzicom, że wybrali dla mnie taką, a nie inną drogę. Mając za sobą 27 lat na lodzie, jestem im wdzięczna za każdy dzień. Za zaszczepioną we mnie miłość do tego sportu i za życiową lekcję, którą przeżyłam dzięki łyżwiarstwu.

Jak wspomina pani swój udział w rewii Art on Ice?
Było to wspaniałe doświadczenie. Dwugodzinne, przepiękne show na lodzie, tournee po Szwajcarii, wysokiej klasy artyści, m.in. tancerze, łyżwiarze, akrobaci i piosenkarze razem wzięci. Występy do muzyki na żywo. Show zdecydowanie zaliczane do jednego z bardziej prestiżowych na całym świecie. Był to dla nas zaszczyt, że mieliśmy okazję brać w nim udział.

Który ze swoich licznych sukcesów ceni sobie pani najbardziej?
Zarówno te małe jak i większe osiągnięcia mają swoją wartość i cieszą ogromnie, ale podium prestiżowych zawodów Finlandia Trophy z mistrzami olimpijskimi Tessą Virtue i Scottem Moirem oraz mistrzami Czterech Kontynentów Madison Chock i Evanem Batesem to moment ogromnej dumy i przełamania bariery niemożliwości.

Przy jakich utworach tańczyło się pani na łyżwach najlepiej?
W całej mojej karierze było tych utworów dosyć sporo. Zawsze chętnie sięgałam po rytmy flamenco czy też tango. Natomiast jeśli miałabym wybrać swój ulubiony program, myślę, że postawiłabym na dwa ostatnie sezony, czyli utwory z repertuaru „Two Feet” oraz Dean’a Lewis’a.

Dwa nasze ostatnie sezony spędziliśmy w Montrealu. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że były to lata, które postawiły kropkę nad „i” w naszym szkoleniu. Nauczyliśmy się tam wiele i tę wiedzę możemy teraz przekazywać naszym podopiecznym. Ćwiczyliśmy w grupie z mistrzami olimpijskimi, Europy czy świata.

Przed kilkoma laty razem ze swoim partnerem trenowała pani w Montrealu. Jak trenowało się pani w Kanadzie, gdzie szkoli się medalistów mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich? Co udało się pani podpatrzeć?
Tak, dwa nasze ostatnie sezony spędziliśmy w Montrealu. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że były to lata, które postawiły kropkę nad „i” w naszym szkoleniu. Nauczyliśmy się tam wiele i tę wiedzę możemy teraz przekazywać naszym podopiecznym. Ćwiczyliśmy w grupie z mistrzami olimpijskimi, Europy czy świata. Na chwilę obecną nie ma nikogo więcej w Polsce, kto w swoim doświadczeniu mógłby poszczycić się praktykami u tak dobrych specjalistów. Był to „Top of the top”, jeśli chodzi o profesjonalizm i perfekcję, z którą mieliśmy do czynienia na co dzień.

Jak wygląda obecnie sytuacja łyżwiarstwa w Polsce? Nadal brakuje obiektów?
Trenowałam w wielu państwach, także mam wyobrażenie, jak wygląda to za granicą. Niestety, ale na tle innych krajów wypadamy dosyć słabo. Aby konkurencja łyżwiarstwa figurowego w Polsce rozwijała się, musimy posiadać zdecydowanie więcej obiektów sportowych, na których młodzi adepci mieliby możliwość uczestniczenia w zajęciach przez cały rok. Trenując na wysokim poziomie, zawodnicy nie mogą pozwolić sobie na długie przerwy. W naszym przypadku były to dwa tygodnie. Dlatego też stawianie obiektów na okres zimowy nie da nam żadnego odbicia w wynikach sportowych.

Jest pani razem z Jeremim Fleminem trenerką w Stoczniowcu Gdańsk. Co przekazuje pani swoim podopiecznym?
Przede wszystkim chcielibyśmy dać młodym pokoleniom naszą wiedzę i doświadczenie, które zdobywaliśmy przez lata. Zaszczepić w nich miłość i pasję do łyżwiarstwa, tak by czerpali z niego jak największą przyjemność. Zarówno na poziomie mistrzowskim, jak i amatorskim każdy sport wymaga wielu poświęceń i wyrzeczeń, natomiast dzięki temu kształtujemy swój charakter, uczymy się konsekwencji w działaniu, wytrwałości, dążenia do celu, mamy możliwość osobistego spełnienia. Trenując, nie tylko ćwiczymy swoje ciało, ale również umysł i duszę.

Miłość i zaangażowanie do tego sportu u nas było, jest i będzie zawsze. Zadecydowała raczej siła wyższa albo inaczej ujmując walka z wiatrakami, z którą toczyliśmy batalie. Polityka naszej dyscypliny, bazująca na niewymiernej opinii ludzkiej, niestety nie należy do zasad gry fair play.

W 2014 roku była pani bardzo blisko awansu na igrzyska w Soczi. Start olimpijski to takie niespełnienie pani marzeń?
Skłamię mówiąc, że jest mi to obojętne. Coś w tym jest, że celem większości sportowców jest udział w igrzyskach olimpijskich. Trenowanie na wysokim poziomie to oddanie się sportowi w stu procentach, więc poświęcenie jest ogromne. Nie ukrywam, że pozostaje niedosyt, że zabrakło naprawdę niewiele, tyle co machnięcie palcem. Mimo wszystko jestem dumna i szczęśliwa, że miałam okazję brać udział w wielu innych mistrzowskich imprezach. Jestem wdzięczna za ogrom wiedzy, doświadczenie, mnóstwo wspaniałych chwil, których nikt nie jest w stanie mi zabrać i za to wszystko, co w swoim życiu przeżyłam już dzięki łyżwiarstwu. I nie skłamię, mówiąc, że był to prawdziwy rollercoaster szkoły życia, za który dziękuje.

Karierę zawodniczą zakończyła pani dość szybko, bo w 2020 roku. Czy była to długo przemyślana decyzja?
Nie myślę, żeby było to zbyt szybko. Oboje mieliśmy po 29 lat, więc i 25 lat kariery zawodniczej. Była to przemyślana decyzja, choć na pewno nie należała do łatwych. Myślę też, że gdyby nie pewne sytuacje w naszej karierze, jeździlibyśmy dalej. Miłość i zaangażowanie do tego sportu u nas było, jest i będzie zawsze. Zadecydowała raczej siła wyższa albo inaczej ujmując walka z wiatrakami, z którą toczyliśmy batalie. Polityka naszej dyscypliny, bazująca na niewymiernej opinii ludzkiej, niestety nie należy do zasad gry fair play. Mimo wszystko jestem wdzięczna za tak niesamowite doświadczenie życiowe. Za wszystkich tych, którzy pojawili się na mojej drodze i przyczynili się do mniejszych i większych sukcesów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto