Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Każde zdjęcie to opowieść - o fotografii lotniczej

Redakcja
To nie jest przeciętny Kowalski. Kacper Kowalski z Gdyni jest ...
To nie jest przeciętny Kowalski. Kacper Kowalski z Gdyni jest ... Kacper Kowalski
To nie jest przeciętny Kowalski. Kacper Kowalski z Gdyni jest fotografem i paralotniarzem. Obie te pasje połączył w robienie zdjęć lotniczych.

Bił wiele rekordów paralotniarstwa w Polsce, sklasyfikowany na 24. miejscu w światowym rankingu. Jego zdjęcia zalanego Sandomierza podziwiała rok temu cała Polska. Otrzymał nagrodę World Press Photo. A do tego jest jednym z najsympatyczniejszych gości jakich poznałem. Oto wywiad "rzeka" z jedną z najciekawszych osób mieszkających w Trójmieście.

Nie boisz się o swój aparat? Nigdy Ci nie spadł?

Aparat nie może mi spaść. Gdyby spadł to mógłbym zrobić komuś krzywdę albo doprowadzić do zniszczenia czyjegoś mienia. No i jeszcze straciłbym sprzęt. Trzeba się zabezpieczyć w taki sposób by nic nie zgubić. Nie tylko aparatu, ale i butów, kasku, samego siebie i czasem pasażera. Aparat zabezpieczam tak jakbym wchodził na drzewo i nie chciał go zgubić. Rozwiązanie jest proste: za pomocą alpinistycznego karabinka aparat jest na stale przytwierdzony do uprzęży.

Na jakich wysokościach latasz?

Zdarzało się nawet do 4000 metrów. Ale nie przy fotografowaniu latam znacznie niżej. Latam na paralotniach bez silnika, przy robieniu zdjęć z silnikiem oraz wiatrakowcami. Te ostatnie to stosunkowo nowy w Polsce trend, działa trochę jak połączenie samolotu z helikopterem. zwiadów co ciekawe powstały jeszcze przed pierwszą wojną światową. W Polsce dotąd brakowało pasjonatów, którzy by je rozpowszechnili. Do tego polskie prawo było niezbyt przychylne. Dlatego u nas nikt nie wie co to wiatrakowiec, a na świecie ludzie masowo na nich latają.

Czym się fotografia lotnicza różni od tej "naziemnej"? Jakiś specjalistyczny aparat?

Aparat się niczym właściwie nie różni. Jedno jest tutaj ważne. Będąc w powietrzu jestem ciągle w ruchu, muszę więc mieć aparat, który pracuje na krótkich czasach.

Wykonałeś zdjęcia plaży o różnych porach dnia, gdzie każdy obraz był idealnie identycznie skadrowany. Jak Ci się to udało?

Latam już od 1996 roku, więc wiem jak lecieć by być dokładnie w tym samym miejscu. Udało się to właśnie dzięki umiejętnościom pilotażowym. Zdjęcia te robiłem we Władysławowie w 2008 roku i dostałem za nie nagrodę World Press Photo. Wykonałem wtedy 18 sesji wybrałem osiem zdjęć, które najciekawiej przedstawiały zmiany na plaży. I wszystkie były dokładnie tak samo skadrowane.

Latałeś nad zalanym powodzią Sandomierzem. Jakie to było uczucie widzieć katastrofę z góry?

Nie było widać skali zjawiska, co tak naprawdę się zdarzyło. Gdy wyleciałem widziałem na początku wystające z wody tylko kominy. Pierwsze wrażenia były uderzające, potem była już tylko praca. Zdjęcia robiłem tam kilkukrotnie na przestrzeni miesiąca by śledzić rozwój wydarzeń. Emocje wracały dopiero przy przeglądaniu zdjęć wykonanych z góry.

Najciekawszy plener w którym robiłeś zdjęcia to...

Byłem w Australii, w Wietnamie, Indiach, Nepalu...w wielu różnych miejscach. Po świecie jeżdżę z własnymi projektami fotograficznymi albo z okazji zawodów lotniczych.

Gdzie chciałbyś najbardziej zrobić zdjęcia?

Gdzie indziej, nasze podwórko jest już dość wyeksploatowane. Chciałbym wyjechać stąd i spróbować świeżego spojrzenia, gdzie krajobraz byłby inny, do innej strefy klimatycznej. Był pomysł by jechać do krajów arabskich, ale ze względu na dziejące się tam wydarzenia temat upadł. Nie chciałbym żeby ktoś mnie ze strzelił w trakcie rewolucji. Poza tym jestem otwarty na wszystkie propozycje.

Z jakiego zdjęcia jesteś najbardziej zadowolony?

Jedno z najfajniejszych zdjęć to jest zdjęcie Nowego Jorku sprzed 11 września. Jest wiele takich zdjęć, które lubię i niekoniecznie są wykonane z lotu ptaka…

Fotografia lotnicza to Twoja profesja, da się z tego wyżyć?

Jeżeli się poświęci temu całkowicie i bez wyjątku, do tego jest się dobrym to można. Jestem jeszcze licencjonowanym instruktorem latania na paralotni, przewodnikiem, architektem i mam dziesięć innych zawodów. Najważniejsze jest to, że mogę prowadzić ciekawe życie.

Jak zapałałeś miłością do latania i fotografii?

Nie wymyśliłem sobie tego latania z dnia na dzień. Taka potrzeba tkwiła we mnie podświadomie od dawna i wykiełkowała gdy trafiła na podatny grunt. Jeżeli od dziecka się tego chciało to prędzej czy później tak musiało się stać. Miałem szczęście, bo w 1996 roku pierwszy lot zaproponował mi przyjaciel Kamil Antkowiak, jeden z najlepszych w Polsce instruktorów paralotniarstwa. Od pierwszego razu pochłonęło mnie to w całości. Z kolei w przypadku fotografii -zdjęcia robiłem od dziecka. Pierwszy aparat dostałem na komunię. Gdy zacząłem latać to już umiałem robić zdjęcia. Na początku zdjęcia z góry robiłem sam z siebie, potem okazało się, że są one potrzebne i można je robić dla innych celów niż dla przyjemności.

Miałeś lęk wysokości?

Nie, zresztą lęk wysokości nie jest żadnym problemem w lataniu. Przeważnie nie patrzy się w dół a na paralotniach lata wiele osób, które boją się podejść do barierki na 4. piętrze. Przeszkodą jest lęk przestrzeni - w powietrzu ma się swobodę we wszystkich kierunkach. Niektóre osoby gdy idąc pod górę, nawet nie wysoką i nie stromą odwrócą się i zobaczą ogrom przestrzeni są sparaliżowani. W powietrzu ten ogrom jest jeszcze większy, dlatego osoby z lękiem przestrzeni nie pofruną. Lęk wysokości można zwalczyć i z nim latać.



Dużo jest osób robiących zdjęcia lotnicze?

Fotografów robiących zdjęcia z lotu ptaka jest masa. Postęp technologiczny to ułatwia, są już aparaty, które potrafią fruwać, są modele, szybowce, latawce , pod które można podczepić zdjęcia. Można także wsiąść do balonu, samolotu czy helikoptera i stamtąd robić zdjęcia, tych możliwości jest wiele. Teraz robienie zdjęć z góry nie jest problemem.

Gdzie zaczynałeś latać z aparatem?

Tutaj w Gdyni. Czasem uda się zrobić jedno dobre zdjęcie w trakcie przelotu, bywa tak, że i żadne, a czasem wyjdzie więcej. To zależy od warunków i przede wszystkim od tego czy jest temat do fotografowania. Każdy dzień też jest inny, czasem jest się bardziej twórczym, czasem mniej.

Świat z góry ma żywsze kolory niż z ziemi? Wiele Twych zdjęć tym się charakteryzuje. A może to Photoshop?

Moje zdjęcia muszą spełniać warunki fotografii dokumentalnej. Samo zdjęcie już jest przekłamaniem rzeczywistości bo jest to subiektywne spojrzenie przez ułamek sekundy, przez typ aparatu, warunki atmosferyczne, kąt, światło, oświetlenie i kadr. Ten świat nigdy nie jest taki sam jak na zdjęciach. Świat jest tak różnorodny, że nie trzeba mu nadawać maniery i go przekształcać w Photoshopie by uzyskać niezwykły efekt. Wystarczy się przyjrzeć dokładnie, wtedy świat zachwyci.

Jak wygląda perspektywa z góry? Świat jest wtedy mikroskopijny?

Latać w powietrzu to po pewnym czasie tak samo naturalna sprawa jak jazda samochodem, rowerem czy pływanie w basenie. Porusza się akurat w takiej, a nie innej przestrzeni i tak ten świat akurat wygląda. Nie myśli się o tym. Tylko jako początkujący można mieć świeże spojrzenia na te perspektywy, ale z czasem to staje się normalne.

Kiedy teraz będziesz robić zdjęcia?

Czekam na wiosnę, aż świat nabierze kolorów, czyli zapewne pod koniec kwietnia. Teraz świat jest mało ciekawy i szaro-bury. Zimą jest pięknie, gdy wszystko jest zamarznięte i białe. Ślicznie było gdy Zatoka Gdańska zamarzła.

A ludzie wchodzili na nią by robić sobie zdjęcia...

Wtedy miałem pewną refleksję. Wychodzili sobie kilometr w morze zupełnie nie wiedząc co im grozi. Gdy wiatr wiał od zatoki to te bryły lodowe pływające po powierzchni się zbijały, ale nigdy nie były całością. Wystarczyła zmiana kierunku wiatru i w ciągu godziny te płyty odpłynęły. Ale ludzie i tak tam lezą jak barany. Jeden facet odpłynął na lodzie i został uratowany kilka godzin i wiele kilometrów od brzegu. Zadziwiało mnie, że ludzie są tacy lekkomyślni.

Jakie są przeszkody w robieniu zdjęć lotniczych?

Jest ich wiele. Największą jest to, że ludzie nie myślą robiąc zdjęcia. Nie myślą, bo technologia cyfrowa im to ułatwia. Robią zdjęcia masowo, a nie myślą o tym co chcą sfotografować. Potem taki ktoś wraca do domu, włącza komputer i widzi, że nie ma ani jednego dobrego zdjęcia. Wszystkie są przypadkowe, zrobione spod pachy. A za pomocą każdego zdjęcia chce się coś komuś powiedzieć, więc nie może to być przypadek. Każde zdjęcie to opowieść. Twój wybór czy chcesz coś komuś opowiedzieć czy go zanudzić.

Każdy teraz może sobie kupić lustrzankę, podszkolić się i uważać za profesjonalistę. Czy to nie psuje zawodu fotografa?

To, że ludzie uczą się fotografii i się rozwijają nie psuje zawodu. Natomiast nieco traci się szacunek do fotografii jako do sztuki. Kiedyś na wywiad jechał dziennikarz i brał ze sobą fotoreportera. Pracowali w duecie. Teraz przez to, że dobre zdjęcia zrobi iPhone dziennikarz nie bierze fotografa bo nie ma takiej potrzeby, bierze telefon i robi zdjęcie. Zdjęcia te stają się bardziej przypadkowe, dziennikarz nie ma takiej wiedzy jak fotoreporter i nie skupia się na zdjęciach w trakcie zbierania materiału, są one tylko dodatkiem. Ponadto często fotoedycja w prasie nie ma wykształcenia fotograficznego, wielu wychodzi z założenia "znam się na fotografii bo wiem na co patrzę". O tym jakie zdjęcia zostaną opublikowane decydują ludzie, którzy kompletnie nie mają o tym pojęcia. To wszystko się zapętla. Coraz więcej osób również zadowala się jedynie tym by ich zdjęcie zostało opublikowane i opatrzone imieniem i nazwiskiem. Tylko to daje im satysfakcję bo żyją z czego innego. Redakcje oszczędzają, fotoreporterzy odchodzą od zawodu. Ten precedens jest już tak zaawansowany, że nie ma już odwrotu. Ja się na rzeczywistość nie obrażam, tak po prostu już jest. Duża część fotografów odchodzi od zawodu i zajmuje się czymś innym. Wolny rynek, wolna konkurencja, ale efekty tego widać oglądając prasę codzienną. Coraz częściej zdjęcia są płytkie i przypadkowe. Kiedyś National Geographic robiło konkurs dla fotografów z podziałem na profesjonalnych i amatorów. Jako zawodowiec uznawana była osoba, która żyje z fotografii. Okazało się, że amatorzy mają przewagę. Amator-pasjonat, oprócz codziennego zajęcia ma może sobie pozwolić na fantazję, na przykład, fotografowania ptaków o poranku przed pracą. Zawodowiec nie ma czasu na kilkugodzinne wyczekiwanie , po pracy zawodowej chce odpocząć od aparatu. Amator spędzi 500 godzin nad jedną dziuplą i zrobi świetne zdjęcia, a profesjonalista nie znajdzie tych 500 godzin na ptaszka, gdyż to go nie utrzyma. Kiedyś jeszcze barierę stanowiła technologia, teraz już jej nie ma. Teraz niemal każdy może mieć sprzęt. Wiedzę techniczną to w zasadzie ma aparat w programie „automat”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto