Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kierowca volkswagena uderzył w wiatę, ranił trzy osoby

(wit)
Na szczęście na przystanku stały tylko trzy osoby. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdyby stał tam taki tłum jak zwykle.Fot. Wojciech Lendzion Fot. Wojciech Lendzion
Na szczęście na przystanku stały tylko trzy osoby. Trudno wyobrazić sobie sytuację, gdyby stał tam taki tłum jak zwykle.Fot. Wojciech Lendzion Fot. Wojciech Lendzion
Rozpędzony volkswagen passat staranował wczoraj rano wiatę przy ulicy Wały Jagiellońskie. Trzy osoby trafiły do szpitala. - Przeżyły, miały dużo szczęścia - mówi nadkom.

Rozpędzony volkswagen passat staranował wczoraj rano wiatę przy ulicy Wały Jagiellońskie. Trzy osoby trafiły do szpitala.

- Przeżyły, miały dużo szczęścia - mówi nadkom. Janusz Staniszewski z Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Gdańsku. - Auto jechało 40, może 50 kilometrów na godzinę. Gdyby kierowca jechał szybciej, mogłaby się powtórzyć ubiegłoroczna historia wypadku z ulicy Sobieskiego. Zginęła tam młoda kobieta, a dwie inne zostały ciężko ranne.

Wypadek rozegrał się wczoraj, o godzinie 8.45. Policja, oficjalnie, nie wie jeszcze jak do niego doszło i kto zawinił. Dlaczego? Bo kierowcy podają różne scenariusze zdarzenia, a świadkowie będą przesłuchiwani dopiero za kilka dni.

- Wiadomo tyle, że kierowca ciężarowego mana razem kierowcą volkswagena, jechali ulicą Wały Jagiellońskie w stronę Pruszcza Gd. Man na środkowym pasie, a passat na prawym - mówi asp. Jan Łukaszczyk, oficer dyżurny ruchu drogowego KMP Gdańsk. - Man został uderzony w prawą część przedniego zderzaka, a passat w tylne lewe nadkole. Idąc tym tropem, mamy dwa wyjścia. Pierwsze, kiedy passat zmienia pas z prawego na środkowy, uderza w ciężarówkę, odbija się od niej i taranuje wiatę. Druga, kiedy man zjeżdża na prawy pas wpychając vw na przystanek.

Świadkowie skłaniają się jednak ku wersji pierwszej.
- Widziałem jak passat próbował się wcisnąć pod tę ciężarówkę - powiedział nam jeden z mężczyzn. - Zarzuciło nim, gdy się od niej odbił. Dobrze, że nie działo się to przed godziną siódmą rano, kiedy ludzi na przystanku jest pełno.

Samochód wbił się w wiatę, pod którą stały trzy osoby. Wszystkie trafiły do pod opiekę lekarzy. Karetka pogotowia zabrała ich najpierw do szpitala wojewódzkiego.

- Nie byli tu jednak długo, przewieziono ich do Akademii Medycznej w Gdańsku. Mieliśmy problemy z rentgenem - mówi dr med. Jerzy Kossak, ordynator Oddziału Chirurgii szpitala im. M. Kopernika.

- Życiu poszkodowanych nic nie zagraża. Są to głównie rany powierzchowne - stwierdza docent Jerzy Lasek, z-ca kierownika Kliniki Chirurgii Urazowej AMG. - Jesteśmy w trakcie diagnostyki.
Kierowcy byli trzeźwi. Ekspertyza biegłego wskaże winnego tego wypadku.

Śmierć na przystanku

Paweł Ś. zabił 20-letnią Monikę G. z Olsztyna. Mężczyzna, starszy o dwa lata od swojej ofiary, 20 listopada 2000 roku, kierując toyotą jechał z Moreny, ulicą Sobieskiego, w stronę Wrzeszcza. Na wysokości Wydziału Chemii UG zaczął wyprzedzać cztery jadące w kolumnie samochody: dwa osobowe, ciężarówkę i autobus. Pędził 80 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie jest ograniczenie do 40. Podczas wyprzedzania stracił panowanie nad samochodem i zjechał na chodnik, gdzie potrącił dwie osoby. Trzecią staranował na przystanku. Oprócz Moniki G., która zginęła, z obrażeniami ciała do szpitala trafiły dwie inne studentki: Marta F. i Monika P.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto