MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kilkuset kierowców w korku

Szymon Szadurski
Praca największego w Polsce terminalu kontenerowego, gdyńskiego Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego BCT, została niemal całkowicie sparaliżowana. Wprowadzony w sobotę system komputerowy, czuwający nad obrotem ...

Praca największego w Polsce terminalu kontenerowego, gdyńskiego Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego BCT, została niemal całkowicie sparaliżowana. Wprowadzony w sobotę system komputerowy, czuwający nad obrotem kontenerów, jest niewydolny. Stanęły przeładunki statków, podejmowanie towarów przez tiry posuwa się w żółwim tempie, przy terminalu utknęło wczoraj kilkuset kierowców.

Ich pracodawcy, zrzeszeni w Pomorskim Stowarzyszeniu Przewoźników Drogowych, są wściekli. Swoje straty liczą w setkach tysięcy złotych i zapowiadają, że bez konsekwencji się nie obędzie.
- Będziemy zmuszeni podjąć z kierownictwem Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego rozmowy na temat wprowadzenia praktyki wypłat odszkodowań za opóźnienia w obsługiwaniu naszych kierowców - mówi Tomasz Rejek, prezes stowarzyszenia. - Jeśli sytuacja w ciągu kilku dni nie unormuje się, możemy nawet całkowicie odmówić podejmowania ładunków z BCT, a to zupełnie sparaliżuje pracę terminalu, tak jak działo się podczas naszego strajku przed dwoma laty.
Przedstawiciele stowarzyszenia mówią, że przeładunek tira - zdjęcie jednego kontenera z naczepy i zamontowanie kolejnego - w Rotterdamie czy Hamburgu trwa około dwudziestu minut.
- U nas mieliśmy umowę z dyrekcją BCT, że formalności te zajmować będą do godziny - twierdzi Rejek. - Ale zamiast lepiej, jest coraz gorzej. Trzygodzinne i dłuższe postoje przy terminalu, co było ostatnio normą, byliśmy jeszcze w stanie jakoś zdzierżyć, lecz obecny stan rzeczy jest nie do zaakceptowania. Kierowca nie może stać cały dzień i dłużej w oczekiwaniu na przeładunek. Według wskazań tachografu, on wtedy cały czas pracuje, po załadunku nie może już nigdzie jechać, bo jest zmęczony. Zabraniają mu tego zresztą przepisy. Gdyby złapała go Inspekcja Transportu Drogowego, grożą nam za to dotkliwe kary.
Jak twierdzą właściciele firm przewozowych, ich kontrahenci się denerwują, bo nie dostają towarów na czas, część z ładunków, np. żywność się psuje.
- Z naszych firm uciekają też kierowcy, bo ich zarobki są uzależnione od czasu jazdy. Wolą więc pracować za granicą i podejmować towary z zachodnich portów, w normalnych warunkach - dodaje Tomasz Rejek.
Przewoźnicy wyliczyli, że każdy dzień postoju jednego tira kosztuje ich ponad tysiąc złotych.
Na rozładunek czeka też wiele statków. Prawdopodobnie część zostanie odesłana do drugiego terminalu w Gdyni i do Gdańska.
Sytuacją zaniepokojeni są zresztą nie tylko oni, ale także kierownictwo gdyńskiego portu, bo opóźnienia w przeładunkach statków nie są najlepszą z możliwych wizytówką w tej branży.

- Poinformowano mnie, że w BCT piętrzą się kontenery, rozmawiałem już w tej sprawie z prezesem terminalu Johannesem De Jongiem, oferowałem pomoc - mówi Przemysław Marchlewicz, prezes Zarządu Morskiego Portu Gdynia SA. - Ale okazuje się, że do czasu usprawnienia systemu komputerowego niewiele możemy zrobić, a jego wdrażanie się komplikuje. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że BCT szybko upora się z tym problemem.
Kiedy terminal zacznie pracować normalnie, nie wiadomo, bo jego kierownik, Jan Nowak, nie chciał wczoraj z nami rozmawiać. Wyznaczony przez niego do kontaktu z prasą pracownik działu marketingu nie odbierał telefonu i nie odpisywał na SMS-y.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja radzi jak zaplanować podróż

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto