Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kładka na Ołowiankę w nowej odsłonie

Aleksander Masłowski
Aleksander Masłowski
Przy okazji niedawnego zlotu żaglowców Baltic Sail, na barierce nad Motławą przy ulicy Wartkiej (a jednocześnie w internecie) pojawił się zestaw plansz przedstawiający nową ideę kładki na Ołowiankę.

Przed planszami umieszczonymi w trakcie imprezy żaglowej nad Motławą zatrzymywało się wiele osób. Wykonano je ładnie i profesjonalnie. Ktoś zadał sobie trud, wymyślił, zaprojektował, powiesił, a kładka jest od dawna obiektem obywatelskiej debaty (tj. kłótni) w Gdańsku, wypada się więc odnieść do pomysłu.

O kładce na Ołowiankę, zwanej od nazwiska jej największego promotora "kładką Peruckiego" napisano już sporo. Jej przeciwnicy (do których mam się niewątpliwy honor zaliczać) przedstawili całą listę argumentów dowodzących jak szkodliwy i w gruncie rzeczy bezsensowny to jest pomysł. Padały argumenty historyczne (o braku jakiegokolwiek mostu w tym miejscu), które zbić łatwo - nie było? to będzie. Filharmonii na Ołowiance też kiedyś nie było, a jest. Stawiano też argumenty ekonomiczne, z którymi polemizować można równie dobrze, jak je formułować. Pojawił się także argument, który można nazwać "żeglarskim". Zgodnie z nim, budowa kładki, choćby nie wiedzieć jak bardzo otwieranej, sparaliżuje ruch jednostek w historycznym porcie. I właśnie ten motyw, a raczej sposób zaradzenia temu problemowi, zdaje się być myślą przewodnią projektantów "dwóch żurawi", czyli najnowszej idei obozu kładkistów.

Projekt, który dyskretnie zaprezentowano przy okazji zlotu żaglowców, można też obejrzeć w internecie pod adresem www.dwazurawie.pl. Ani na planszach, ani w internecie nie można znaleźć jakiejkolwiek informacji o tym kto jest autorem przedstawianej koncepcji. Nieco to dziwne, ale można to zrozumieć, wziąwszy pod uwagę to, jak ostra dyskusja towarzyszy kładkowym pomysłom.

Pierwszy rzut oka

Tajemniczy autor (a może autorzy) proponują rozwiązanie konfliktu kładka-żeglarstwo przez budowę dwuczęściowego mostu o bardzo dużym w porównaniu z poprzednimi koncepcjami prześwicie. Opozycja "konflikt - rozwiązanie" pojawia się nawet na pierwszej planszy, gdzie prosto pokazano jak niska kładka uniemożliwia żeglugę, a wysoka jej nie przeszkadza. W tej wersji kładka ma otrzymać formę dwóch żurawi umieszczonych na obu brzegach Motławy, stykających się... dziobami. Kształt "żurawi" przywołuje ewidentnie wzorce stoczniowych i portowych dźwigów.

Na sprytnie zmontowanej wizualizacji widać wyraźnie jak pod kładką zamierza właśnie przepłynąć stylizowany na siedemnastowieczny galeon statek wycieczkowy. Na innym rysunku pokazano też, jak to, w razie gdyby jakiś naprawdę wielki żaglowiec musiał koniecznie zawinąć na Motławę, "żurawie" można bez trudu obrócić równolegle do brzegów rzeki, albo odpowiednio unieść - "złożyć", jak to określono. Oba przęsła mieszczą wielokrotnie zawinięte ciągi schodów.

Drugi rzut oka

Co w takim razie (znowu) nie podoba się takim indywiduom jak autor niniejszego artykułu?

Zacznijmy od estetyki.
Bardzo ładnie, że "żurawie", bardzo ładnie, że nawiązują – tylko pytanie do czego i gdzie? Nawiązania portowe bardzo tłumaczą się na Motławie, ale z całą pewnością nie do urządzeń portowych epoki industrialnej, a taki właśnie kształt mają proponowane "dźwigo-ptaki". Nad Motławą są do dzisiaj trzy żurawie. Jeden średniowieczny i dwa – malutkie - przedwojenne, na Szafarni. I starczy tego szczęścia. Taki kształt mostu, jaki zaproponowano w projekcie "dwóch żurawi" nie jest ani szczególnie szpetny, ani niestosowny sam w sobie. Pasuje jak ulał np. do projektowanej nowej dzielnicy Gdańska na terenach stoczniowych. Ale na Motławie absolutnie nie.

A co z funkcjonalnością? Tutaj jest już znacznie gorzej. Rzekome "rozwiązanie" konfliktu żegluga-kładka jest niestety fikcją. By to stwierdzić wystarczy przyjrzeć się wymiarom, nieopatrznie podanym na planszach. Otóż wysokość całkowita konstrukcji wynosi 27 metrów, a prześwit pozwala na przejście jednostki z masztem do 23 metrów (z metrowym zapasem na wszelki wypadek). Co ciekawe na pierwszej planszy nie pokazano jachtu z 20-metrowym masztem, jak bez trudu śmiga pod kładką. W zdjęcie, które posłużyło wizualizacji wkopiowano sylwetkę Galeonu "Dragon", który w Gdańsku pojawia się stosunkowo rzadko (na co dzień można go raczej spotkać w Gdyni). Nie znana mi jest wysokość masztów Dragona, ale załóżmy, że zmieściłby się płynąc pod środkiem konstrukcji bez potrzeby jej otwierania. "Stacjonująca" natomiast przez cały sezon na Motławie "Czarna Perła" – inny galeonowaty wycieczkowiec – już jednak z całą pewnością nie - wysokość jej masztów przekracza bowiem 28 metrów.

Część żaglowców, które pojawiły się na zlocie "Baltic Sail" - te z trzydziestometrowymi masztami, wymagałyby również otwarcia kładki. Trzydziestometrowe maszty zdarzają się też wcale nie rzadko większym jachtom, które na Motławie można w sezonie zobaczyć. Organizacja podobnego do "Baltic Sail" zlotu wymagałaby zatem kilkudniowego, permanentnego otwarcia kładki, jednym z elementów imprezy jest bowiem zwykle możliwość swobodnego "kręcenia się" po Motławie wszystkich jej uczestników. Co jeśli w tym samym czasie odbywałaby się jakaś feta w Filharmonii na Ołowiance?

Dla melomanów?

To wszystko jednak, co można napisać o utrudnieniach żeglugi i zagrożeniu jej bezpieczeństwa przez kładkę, czy to w formie zaproponowanej wcześniej, czy to w postaci "dwóch żurawi", można dowolnie podważać i kwestionować. Niejednokrotnie to już zresztą czyniono. Jednak "kładka Peruckiego" ma służyć nie żeglarzom, a melomanom. Zdaniem niektórych jest panaceum na niską frekwencję Filharmonii. Przyjmijmy więc na chwilę, że statki z masztami powyżej 23 metrów nie pojawiają się na Motławie w ogóle. "Dwa żurawie" łączą zatem oba brzegi Motławy, a melomani, nie musząc już pokonać nieznośniej odległości, jaką trzeba przebyć, by zasiąść w sali Filharmonii, walą szeroką ławą na koncerty. Tak przynajmniej wyobrażają to sobie zwolennicy kładki.

I tu zaczynają się schody. I to nie w przenośni, a bardzo dosłownie. By dostać się na Ołowiankę za pośrednictwem "dwóch żurawi", należy jedynie wejść po schodkach i z nich po drugiej stronie zejść. Problem jedynie w tym, że każdy "żuraw" zawiera po 150 stopni. Łącznie zatem, żeby przejść przez Motławę trzeba ich przejść, bagatela, 300. Meloman to przeważnie osoba co najmniej dojrzała. Chciałbym zobaczyć miłośników muzyki, jak, przy pogodzie takiej jaka towarzyszy nam od dwóch tygodni, odświętnie ubrani, wdrapują się po 150 stopniach, korzystając, a jakże z ławeczek na kolejnych podestach. Ile będzie trwało przekroczenie kładki przez osobę mającą minimalne choćby trudności z poruszaniem się, że o melomanie chorym choćby na serce, nie wspomnę. A co jeśli w trakcie wspinaczki pojawi się złośliwie jakiś żaglowiec i trzeba będzie "żurawie" otworzyć?

Konkluzja

Projektowi nie można odmówić interesującej formy, ciekawego nawiązania itd. itd. Nie jest jednak "rozwiązaniem" konfliktu z żeglugą, nie pasuje swoją formą do miejsca, gdzie miano by go realizować, nie przyczyni się też do wzrostu frekwencji w Filharmonii. Chętnie zobaczyłbym go na planowanym Młodym Mieście - wśród innych - prawdziwych, stoczniowych żurawi. Na Motławę nie nadaje się jednak zupełnie. Po raz kolejny wypada zatem zaapelować do zwolenników hasła "Kładka albo śmierć!": Prom, panowie! Albo ten, który już pływa między Żurawiem a CMM, albo i drugi, specjalnie dla Filharmonii. Taniej, skuteczniej, bezpieczniej... A, że prom to marny pomnik... To już całkiem inna sprawa.

Plansze z projektem można obejrzeć pod adresem: www.dwazurawie.pl.


Twoim zdaniem: Jak Ci się podoba ten projekt kładki na Ołowiankę? A może kładka w ogole nie jest potrzebna? Podziel sie z nami swoją opinią w komentarzach lub dodaj swoją polemikę poprzez "dodaj artykuł".

Czytaj też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto